TRASA:
Chata Zverovka -> Przełęcz pod Osobitą -> Przełęcz nad Kotłowym Żlebem -> Róg -> Grześ -> Rakoń -> Dolina Łatana -> Chata Zverovka
Pamiętam, jak przed wyjazdem ukradkiem w pracy wyszukiwałam na internecie jak to też wygląda ta cała Zverovka, Dolina Rohacka, same Rohacze... Aż w końcu nadszedł czas wyjazdu. Dzień wolnego zaklepany... I jedziemy!
"Dwie lewe Trzy Kopy", "Trzy dni bez majtek"... Te i wiele innych "złotych myśli" utkwiło mi w pamięci po tym wyjeździe.
Ale, ale! Zaraz zaraz. Zacznijmy od początku :)
A więc... Zaczęło się w Krakowie.
O mały włos a zaczęłoby się z opóźnieniem, bowiem jak na złość akurat wtedy, jak zaplanowaliśmy sobie wycieczkę w słowackie Tatry Zachodnie pod pociągi zaczęli rzucać się samobójcy. Na szczęście siła życia była większa... I w sobotni poranek całą trójką w komplecie siedzieliśmy już spakowani w samochodzie.
Kraków pusty, za miastem na krętej ekspresówce pojawiły się one. Na tle różowo-pomarańczowego nieba, Tatry... Aż chciało się mocniej przycisnąć gazu... :)
Nad naszym wyjazdem na początku ciążyło jednak jakieś fatum. Jakiś czas po zjechaniu z owej ekspresówki okazało się bowiem, że spod maski samochodu wydobywa się biały dym... Ups :)
I znajdź tu we wsi mechanika o 7 rano!
Na szczęście Skomielna Biała nas nie zawiodła. Znalazł się mechanik, znalazł czas... I dzięki temu uratował naszą wycieczkę :) Pozwiedzaliśmy dobrze okolicę i ze sporą obsuwą wyruszyliśmy w drogę.
Po drodze jeszcze "małe" zakupy zarówno po stronie polskiej jak i słowackiej... Tym razem na spróbowanie poszły najróżniejsze słowackie piwa - hitem miała być "Gazda" :)
Coś w okolicach 11.00 podjechaliśmy pod Zverovkę. Zostawiliśmy klamoty, szybka decyzja gdzie idziemy i w drogę. Nie ma co tracić czasu.
Dodam tylko, że niezbyt wiedziałam gdzie dokładnie się znajduję, a już totalnie nie wiedziałam, gdzie idziemy :)
I w górę. Początkowo zakosami w całkiem uroczym lesie. Uff, gorąco. W końcu to sierpień. Nawet może troszkę parno...
Pierwsze skałki. Tam, w górze gdzieś miała być Osobita. Nie będę palcem pokazywać, kto ciągle mowił "Osobista" :)
Parę kroków i wychodzimy z lasu. Jestesmy na Przełęczy pod Osobitą. Piękny widok na nieco podchmurzone Tatry. Dla mnie totalna nowość - piękne miejsce, takie z serii "słowackich perełek pomiędzy lasem". Chyba te słowackie tabliczki dodają takim miejscom jakiegoś uroku. w Polsce bym się tak nie poczuła :)
I tam, wyżej, Osobita. Parę kroczków... :) Od 1989 roku niestety te parę kroczków jest zakazane.
Dalej robi się jeszcze ciekawiej. Przybliżają się szczyty głównej grani Tatr, wędrujemy raz lasem, raz polanami. Razem z nami wędruje pewien bardzo towarzyski piesek, który oczywiście przypadkiem wpada co chwilę na mnie... :)
Coś to niebo nieco niepokojąco wygląda... :) Ale spokojnie, spokojnie.
Pięknie, zielono... Szalenie podoba mi się ten szlak :)
Zostawiamy Osobitą w tyle.
Za kolejnym podejściem okazuje się, że czas pożegnać się z ciszą, spokojem i wrażeniem, że jest się u naszych południowych sąsiadów. Z Grzesia, na którym już prawie jesteśmy dochodzi sporo głosów. Polskich :)
A stamtąd Ci wszyscy ludzie przyszli :)
Dolina Łatana.
I nasz najwyższy cel dzisiaj - Rakoń.
Krótkie spojrzenie w prawo wystarczy, żeby przeświadczyć się o tym, że... trzeba się pospieszyć :)
Mimo wszystko na zdjęcia zawsze znajdzie się czas :P
I jest Rakoń. Groźba spędzenia burzy w odkrytym terenie naprawdę działa - w dół włączam taki Hemli pęd, że gubię swoich towarzyszy :P
W takim miejscu czuję się już bezpieczniej :)
Burza chyba tylko i wyłącznie "postraszyła", nie pamiętam nawet, czy parę kropel deszczu spadło nam na głowę. Wszystko jakoś ucicha. I kiedy dochodzimy już do Zverovki, wychodzi znowu piękne słońce :)
I tak kończy się pierwszy dzień :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz