Trasa:
Przełęcz Krowiarki->Sokolica->Kępa->Gówniak->Babia Góra->Przełęcz Brona->Cyl->Przełęcz Brona->Markowe Szczawiny->Przełęcz Krowiarki
W ramach zakończenie wakacji w ostatni weekend udałam się w pierwsze odwiedziny do Beskidzkiej Królowej jesienną porą. Do tej pory bywałam u niej jedynie wiosną i latem. Na szczęście była dla mnie łaskawa :)
Na początku zaczęło się średniawo. Na Krowiarkach zaczęli bowiem sprzedawać smażoną kiełbasę... Koszmarr :P A poza tym nigdy się tak nie wlekłam na Sokolicę. Nie jest to sprawka mojego tempa, tylko korków! Tak, tak... Ładna jesień przyciąga chyba bardziej niż lato.
Babia w chmurach. Cóż za niespodzianka!
Jezioro Orawskie.
I Hemli on the top. Ale ja lubię jesień! :) Jak zwykle staram się do niej nieco upodobnić.
Nad "urwiskiem" :)
I tajemnica urwiska ujawniona... Przez braciszka :)
I dzisiejsza Królowa z innej strony.
Z racji, że dzisiaj chyba wstałam absolutnie prawą nogą i tempo mam wyborne, zbieram w tempie ekspresowym do przełęczy Brona i czekam na resztę wycieczki. Przy okazji mam znikomą przyjemność obserwować zataczających się turystów... Czy uda im się zejść na Markowe Szczawiny i nie skręcić kostki? :P
Wspólnie podchodzimy na Cyl, czyli Małą Babią. Przygrzewa :)
Przepiękne jesienne światło :)
I na koniec Jezioro Żywieckie upolowane przez szybę samochodu :) Jak zdjęcia, to tylko ekspresowo!
I co wyniosłam z tejże wycieczki?
Najważniejsze : jeżeli chcecie spokoju na szlaku, nie jeździjcie na Babią w pogodne, jesienne niedziele. W przeciwnym przypadku nie do uniknięcia są kolejki na Sokolicę. Cytując jednego z turystów 'jak na Giewoncie'. Myślę, że coś w tym jest.
Poza tym, coś smutnego. Pojechałam na Babią szukać przestrzeni, której ostatnio mi brakowało. Wolałam ponownie cytując 'pomacać trochę skały', niestety nie było takiej możliwości. I co odkryłam? Że Beskidy mnie już tak nie kręcą. Ot, taka szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz