poniedziałek, 7 listopada 2011
O uzależnienie moje!
Trasa:
Szczyrk->Skrzyczne->Malinowska Skała->Skrzyczne->Szczyrk
Bieszczadzkie błoto dobiło moje buty, spodnie i dotknęło nawet kurtkę. Bieszczadzkie mroźne powietrze dobiło moje gardło, płuca, nos i... uszy! Nic nie było za to w stanie dobić chęci pójścia wyżej, zobaczenia i możliwości nacieszenia się nimi. Toteż...
W poprzedni poniedziałek ja i moje zapalenie płuc postanowiliśmy wybrać się na Skrzyczne.
-Bo wiesz, idę chyba jutro na Skrzyczne.
-Który to już raz w tym roku, siódmy?
-Nie, dopiero czwarty. I obawiam się, że to nie koniec.
Dlatego postaram się ani słowem nie wspomnieć o tym piekielnym szlaku, który potrafię zamykając oczy odtworzyć w pamięci, nie pomijając żadnego fragmentu. I który tak cholera lubię, że nie potrafię tam raz na jakiś czas nie być.
Samotne wędrówki są o wiele bardziej bogatsze w subiektywne doznania. Wędrówki w dobrym towarzystwie są w stanie za to zostawić tyle pozytywnych wspomnień, że nawet po paru miesiącach szkoda, że to już się skończyło. Dlatego warto odbywać takie i takie ;)
Złota jesień. Ludzie podsypiają w autobusie. Z własnej woli wstałam rano, liczę na wspaniałomyślność PKS Bielsko. Nie zawodzę się! Wysiadam, wychodzę na szlak. I mam ogromną nadzieję, że żaden pesiczek nie przetnie mojej drogi... ;)
Sprzedam? Ale co sprzedam? Chyba każdy, z kim tam szłam zastanawiał się nad tym... ;)
Na szlaku ani pół człowieka. Zwierząt też na moje szczęście brak. Jestem tylko nieco rozczarowana, bo zauważyłam, że przez centrum Szczyrku zaczęły jeździć tiry, co niestety niesie się i zakłóca ciszę na szlaku. Szkoda.
Czekam na pierwszy punkt widokowy. Już zaczynam wymyślać mojej ulubionej górze z wieżyczką, że po raz kolejny pozbawia mnie możliwości zobaczenia czegokolwiek, kiedy to wynurza mi się taki widok :
Pasowałoby tu przytoczyć słynne i lubiane "Łaaał. ale tu pięknie!" Ja jednak nie potrafię zrobić tego tak dobrze, jak to brzmi w oryginale :)
Włącza mi się ciśnienie, żeby jak najszybciej znaleźć się na górze. Narzucam sobie tempo zabójcy.
Opłaca się ;) Widoki są coraz to lepsze.
I udało się! Maraton na szczyt zakończony. Jeszcze tylko wejść na "wieżę widokową"
Na szczycie towarzyszą mi tylko dwa pieski. Sprytnie je omijam i idę po więcej widoków. Bo cały czas mi mało!
Jak dobrze, że nie chciałam się tego dnia wyspać! Ganiam z aparatem tam i z powrotem, sama na szlaku, żadnej żywej duszy dookoła. Coś pięknego :)
Daje jednak znać o sobie moje zapalenie płuc. Wracamy razem do schroniska.
Czas na herbatkę z widokiem na Tatry. Trochę pomaga.
Ale któż to widział wyjść na Skrzyczne i zejść? Idziemy dalej!
Z lewej strony same piękności : Tatry Bielskie, Wysokie, Zachodnie, Niżne, Mała Faterka... A z prawej strony dzielnie broni się Beskid Śląsko-Morawski z Łysą Horą na czele. Nieco przyćmiony, ale nie daje za wygraną ;)
W Tatrach powoli wychodzi słońce :)
Wspomniałam ostatnio, że dawno nie byłam na Małej Fatrze. Czy to zaczyna brzmieć groźnie? :)
Malinowska Skała. Trójka rozwrzeszczanych dziewczyn. Chciałam im przekazać info, że podobno kręci się tutaj niedźwiedź. Zamiast tego jednak postanawiam oddalić się jak najbardziej. W końcu w góry idę po spokój ;)
Droga powrotna. Jeszcze jedna herbatka z tatrzańskim widokiem. Nie wiadomo, kiedy znowu będę miała okazję się takową cieszyć ;)
Zejście. Jeżeli ktoś chce sobie popsuć humor, polecam zejście/wejście niebieskim szlakiem. Jest koszmarny. Schodzę, jakbym miała zaraz skręcić nogę.
I wracam do słonecznego Szczyrku. Naładowana pozytywną energią. Myśląca, gdzie by tu znowu i kiedy. Tak to już jest ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo dobre.
OdpowiedzUsuń