Przełęcz Salmopolska -> Malinów -> Kościelec -> Malinowska Skała -> Małe Skrzyczne -> Skrzyczne -> Szczyrk
Życie w dolinach jest raczej smętne i mało ciekawe. Przykładowo w tej chwili, siedząc w totalnej mgle na dobicie oglądam sobie, jak pięknie świeci słońce chociażby na Szyndzielni. No cóż...
Korzystając z wolnego weekendu (co od października jest zjawiskiem niezwykle rzadkim) postanawiamy wyrwać się gdzieś wyżej. Chęć wyskoczenia na naszą ukochaną górkę kłóciła się troszkę z chęcią poznania jakichś nowych terenów. Dlatego postanowiliśmy jakoś to połączyć :)
Około 9.00 meldujemy się na Przełęczy Salmopolskiej, nazywanej potocznie Białym Krzyżem. Jakimś cudem wszyscy ludzie z autobusu gdzieś się gubią... Na całe szczęście!

Cisza i spokój na szlaku. W okolicach Malinowa spotykamy dwójkę całkiem miłych Panów. Robią dziwne miny jak wspominamy, że idziemy na Kościelec... ;)


I jesteśmy pod Malinowską Skałą. Widoczność niestety dzisiaj dość przeciętna, więc nici z widoku na Tatry - najbardziej pożądanego ;)

I kde ted'? ;)
Przed siebie!

Jeszcze zalesione pagóry Beskidu Śląskiego z Pilskiem w tle ;)

I rzucik na Kotlinę Żywiecką.

I masyw Skrzycznego. Jak widać z lasów zostało tam naprawdę niewiele.
Trochę przedzierania się przez lasy i błota i oto zdobywamy... Kościelec :) Co prawda o 1100 m z kawałkiem niższy od swojego tatrzańskiego krewniaka, ale jak na beskidzkie warunki jest dość niezwykły :)

Skalisto :)


Wojtuś musi przetestować :)


Ciekawe miejsce :)
Mapa jednak twierdzi, że gdzieś w pobliżu jest większa skała. Wyruszamy na poszukiwanie...

Ale znajdujemy tylko to. Może i nie największa, ale całkiem urokliwa ;)

Piękne, jesienne Beskidy :)

Idealne miejsce na miłość :)
Skała czeka na zdobycie...

I jest ;)


Im wyżej, tym lepiej.... ;)

Nowe miejsce odkryte. Obiecujemy sobie wrócić tutaj na ognisko i ze sprzętem :) Tymczasem jednak Skrzyczne czeka na wizytę :)

Na początek Malinowska Skała, która po wykarczowaniu paru drzewek na wierzchołku stała się pięknym punktem widokowym... Do którego ja jednak nie jestem przyzwyczajona i jakoś średnio przekonana :) W Beskidzie Śląskim szkoda mi każdego najmniejszego drzewa.
Znajduję sobie miejsce w Malinowskiej Skale... dosłownie :) Czekam i straszę ludzi :)

W tym czasie Wojtu cieszy się skałą :)

Z Diablakiem na czele :)

Były las :)


I Skrzyczne. Mapa, na której błyskawicznie można odnaleźć miejsce, w którym aktualnie się znajdujemy :)
Dobrze znane i lubiane widoki. Tutaj Magura w jesiennej szacie.


I piękne światełko :) Za parę lat to miejsce zapewne całkowicie zarośnie i znikną piękne widoki... A szkoda! ;)

I w stronę smogu... A fe!

Uwielbiam ten widok :)
I to by było na tyle od strony fotograficznej :)
Zaopatrzeni w nieco pozytywnej energii wracamy w doliny. Mam nadzieję, że wyrwiemy się z nich jak najszybciej :)
I na koniec moja podopieczna, która pięknie rośnie :)
The Cure - Pictures of you
Moje ulubione w ostatnim czasie klimaty wychodni skalnych w tym rejonie :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie że tam byliście. Takich miejsc jest tym rejonie jeszcze sporo do odwiedzenia.
Pozdrawiam
A ze szlaku to takie niepozorne miejsce! Natrafiliśmy na zdjęcia przypadkiem w internecie i postanowiliśmy je odwiedzić. A na żywo Kościelec robi jeszcze lepsze wrażenie :)
UsuńMamy zamiar stopniowo odkrywać takie małe skarby Beskidu Śląskiego.
Życzymy więc miłych wycieczek po kościelcowych (i nie tylko) skałkach :)
Pozdrawiamy serdecznie!
Zdjęcia przepiękne, a Kościelec lekko mnie wkurzył, bo ileś razy byłem obok i dopiero od niedawna wiem, że istnieje :) Ale z pewnością zrobię wszystko, by go jeszcze w tym roku odwiedzić. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń