Zuberec - Huciańska Przełęcz - Wyżnia Huciańska Przełęcz - Południca - Siwy Wierch - Palenica Jałowiecka - Brestowa - Palenica Jałowiecka - Zuberec
Tatry Wysokie mają nad Zachodnimi tę niewątpliwą przewagę, że możemy w nich podziwiać z bliska mnóstwo turni i wysokich ścian. Spacery w okolicy Czarnego Stawu pod Rysami czy Gąsienicowego pozwalają doświadczyć przestrzeni pod nogami z lekką nutką adrenaliny. W Tatrach Zachodnich takie miejsca to jednostki - szlakowane chyba tylko Rohacze i spółka.
Wybierając się na wycieczkę tatrzańską w poszukiwaniu strzelistości, nie brałbym obecnie Tatr Zachodnich pod uwagę. Na tej wycieczce zamierzaliśmy jednak zobaczyć tę część Tatr, o którym mamy znikome pojęcie. Bardzo pozytywnie zaskoczył nas szlak i jego otoczenie - nie tylko pagórzaste, ale i skaliste.
Z racji, że ostatnim razem zaczepiliśmy o wschodni kraniec Grani Głównej, dzisiaj postanowiliśmy podreptać zachodnim.
Zaczynamy więc wycieczkę w Zubercu i udajemy się na Huciańską Przełęcz. Problemy zaczynają się już na początku. Gdzie jest Huciańska Przełęcz? Asfaltowa droga przecina Tatry tuż obok Wyżniej Huciańskiej Przełęczy, więc ta "normalna" musi być gdzieś po drugiej stronie drogi. Żeby było śmieszniej, na mapie (Sygnatura) już jej nie ma:)
Póki co nasze przyszłe cele skrywają chmury.
... które jednak dość szybko zaczynają się rozstępować ukazując nam naprawdę przepiękną okolicę.
W dole Dolina Borowej Wody.
Na szczęście mamy drugą mapę obejmującą nieco większy obszar i już wiemy gdzie mamy się kierować. I że na przełęczy jest krzyż.
Wydawało by się już proste, ale nadal nie jest. Miejsce kończące Grań Główną Tatr (albo rozpoczynające) jest trudne do znalezienia nawet z mapą, a krzyż widoczny jest dopiero z przełęczy - schowany w zagajniku.
Udaje nam się go odnaleźć i tak oto Hemli stąpa na skraju Tatr:-)
Stąpamy od tej pory granią zdobywając znamienite, niższe od Kuźnic wierzchołki takie jak Huciańska Grapa czy Huciański Beskid.
Radość zdobywcy Grapy:P
Pierwsze domy wioski Huty (od której, jak nietrudno zgadnąć, wzięła nazwę sama Huciańska Przełęcz).
Około godziny dreptania po zachodniej stronie drogi i docieramy na szlak. Właściwie to nie wolno chyba jeszcze tędy chodzić przez ten dziwny okres zamknięcia słowackich szlaków na zimę trwający prawie do lata. Całe szczęście spotkaliśmy dużo ludzi spacerujących szlakami.
Ścieżka wiedzie przez piękny las. Trudno uwierzyć, że niecały miesiąc po tej wycieczce jest w znacznej części połamany przez wichury.
Dochodzimy szlakiem ponownie do grani i skręcamy nie w lewo, zgodnie ze szlakiem, a w prawo - w kierunku ominiętych głównograniowych obiektów. Maszrujemy kilkaset metrów tuż poniżej pasu skałek (z Janosikową Skałą) lasem i wyłania nam się podstawa dużej wapiennej ściany.
I cóż to takiego jest? Wedle naszej mapy wynika, że to niższy wierzchołek Białej Skały. Bezwzględnie na niego wychodzimy łatwą, wydreptaną ścieżką.
Sprawdzając po wycieczce gdzie dokładnie byliśmy wpadamy w zamieszanie nazw. Wedle jednej Mapy jest to Biała Skała (niższy wierzchołek), wedle drugiej - Mała Biała Skała. Zaglądamy do Wikipedii - tam jeszcze większy mętlik.
Na szczęście powstał tom XIX Władysława Cywińskiego, który wyjaśnia problem wielu nazw w tym odcinku grani (co źródło, to nowe nazewnictwo) podając przy okazji pierwotną nazwę skały - Południca. Bardzo przypadła nam do gustu.
Warto przyjrzeć się bliżej widokom z Południcy, które są oryginalne.
Liptowska Mara i Niżne Tatry.
Górne partie Suchej Doliny Sielnickiej - myślę, że nie przesadzę ze stwierdzeniem, że są to najrzadziej odwiedzane części Tatr. Chociaż jeśli wierzyć mapie - granica parku narodowego biegnie dokładnie dnem tej doliny. W Suchej Dolinie Sielnickiej znaleziono najstarsze ślady bytności człowieka w Tatrach, w jaskini Dupnica.
Widok z Południcy na Janosikową (z lewej) i Białą Skałę.
Pozwiedzaliśmy nieco okolicę i wracamy na szlak. Szybko docieramy nim do Białej Skały. Co prawda szlak omija wierzchołek lasem, ale to bez sensu ze strony TANAPu - przez to wydeptane jest mnóstwo ścieżek z każdej strony na szczyt. Na Białej Skale jest mniej ciekawie niż na poprzednim szczycie, szybko więc ruszamy w dalszą drogę.
Sucha Dolina Sielnicka i południca.
Kroczymy granią o tajemniczej nazwie Randavica - ktokolwiek widział, ktokolwiek wie... Cel się przybliża. Wisienką na torcie mają być Rzędowe Skały. Ale najpierw... Siwa Kopa! Nie można sobie oczywiście odpuścić ;) Trochę przedzierania się przez kosówę i szczyt zdobyty. Panoramy chyba nie ma - często kłóci się ona bowiem z kosodrzewiną... ;P
Tatrzańska wiosna w pełnej krasie.
Pogodę mamy dzisiaj po swojej stronie. Hurra! Jak widać, nigdy nie należy się poddawać ;)
Rzędowe Skały. Skalny labirynt, który moim zdaniem jest największą atrakcją masywu Siwego Wierchu. Tym bardziej, że szlak prowadzi praktycznie w samym ich środku.
Niektóre iglice mają dość śmiałe kształty. Nie wszystkie są proste do zdobycia ;)
I łańcuchy! Rzadkość w Tatrach Zachodnich. W połączeniu z wyślizganą skałą, w Rzędowych Skałach jednak się przydają.
W kontraście z Rzędowymi Skałami na południe od Siwego Wierchu wznosi się... Ostra. Góra kosówki - dosłownie! Konkurencję mógłby jej zrobić jedynie szczyt Steżki z Tatr Bielskich. Przez Ostrą Biegnie szlak z Chaty pod Naruzim, który to akurat nie jest zamykany na zimę. Dlatego też w obecnej chwili najpopularniejszy ;)
Ostatnie kroki wśród skał i wierzchołek Siwego Wierchu już widoczny.
No i jesteśmy ;)
Widoki ograniczone do Tatr Zachodnich. Nie ma się co dziwić, Siwy Wierch zbyt wysokim szczytem nie jest (1805m). Ale widok z niego za to jak najbardziej oryginalny. Jesteśmy w końcu nadal trochę na krańcu Tatr ;)
Na szczycie atmosfera dość słowacka. Jeden Pan bierze mnie za Czeszkę (!). Podsłuchuję rozmowę pewnego słowackiego turysty ze swoim paroletnim synem, który z ogromnym zainteresowaniem słucha opisu panoramy z Siwego Wierchu. Szczególnie przypadają mu do gustu Salatyny, a jak tata mówi mu, że dzisiaj tam nie pójdziemy, zawiedziony pyta: prečooo? :) Pozazdrościć ambitnego syna :)
Na Siwym Wierchu żegnamy się ze skalistym otoczeniem i ruszamy w krainę kosówki, a mianowicie - w stronę Palenicy Jałowieckiej.
Tutaj za to mamy prawdziwe odludzie.
Po prawej mamy Dolinę Bobrowiecką Liptowską - do tej pory dla nas biała plama na mapie.
Po drodze mamy do zdobycia jeden obiekt, który oczywiście szlak omija (zastanawiam się czasem co kierowało tym, którzy szlaki wyznaczali.
Niestety Miękki Wierch też do łatwych nie należy. Ani do widokowych :)
No i Palenica Jałowiecka. - niedźwiedziecka... Mogę się założyć, że poza sezonem niedźwiedzie bywają tutaj częściej już ludzie. Po chwilowej posiadówie i rozmyślaniach "iść, czy nie iść..." stawiamy na to pierwsze. Iść. Postanawiamy na chwile wzbić się jeszcze ponad kosodrzewinę... i podejść na Brestową.
Nad Doliną Bobrowiecką oprócz Siwego Wierchu i spółki królują Niżne Tatry.
Pierwiosnek maleńki. Wyrasta w tak dziwnych miejscach, że musimy uważać, żeby go nie nadepnąć ;)
Szlak na Brestową jest dość monotonny, pozwala nam za to machnąć go w całkiem przyzwoitym czasie.
I przyjrzeć się nieco drapieżnej naturze Salatyna.
No i jesteśmy. Może i nie przełamaliśmy na tej wycieczce magicznej dla Tatr granicy 2000 metrów, ale za to... zobaczyliśmy Wysokie Tatry :P Też ważna rzecz, a co.
Na szczycie cieszymy się, że śniegu już w sumie mało. Nie wiemy jednak, że za tydzień na Kasprowym dosypie metr śniegu... i będzie się tak utrzymywał w rezultacie jeszcze długo.
A jeśli kogoś interesuje, co dokładnie widać z Brestowej, odsyłamy do opisanej panoramy w dziale topo :)
Po napatrzeniu się wracamy na Małą Brestową, której to wierzchołek ominęliśmy idąc na górę. Na szczycie znajduje się Krzyż ufundowany przez mieszkańców Zuberca. Mała Brestowa czasami jest brana po prostu za niższy wierzchołek Brestowej. My jednak je rozróżniamy.
Pozostałości po zimie.
Posiadówka na Małej Brestowej ;)
Grań o wdzięcznej nazwie Cięlęciarki. Na jej zboczach znajduje się Partizanska nemocnica (Szpital partyzancki), czyli właściwie szałas, który w 1944 roku służył za szpital polowy.
Ciekawe spojrzenie na Giewont i Kominiarski - ależ ten drugi płaski!
W stronę Lodowego.
Rohacz Ostry.
No i czas wracać w dół. Po drodze zatrzymujemy się tylko na Zuberskim Wierchu i oczywiście robimy dokumentację :)
Dolina Bobrowiecka Liptowska.
W dół schodzimy żółtym szlakiem w stronę Zuberca - jak się później okaże, z problemami pod postacią powalonych drzew, w sumie w jednym miejscu.
O, gdzieś w tych okolicach :)
Z Zuberca podziwiamy okolicę i trasę, którą zrobiliśmy. Pakujemy się do auta i obieramy kierunek Zakopane - przynajmniej możemy nadrobić poranne zaległości, kiedy to nic nie widzieliśmy:)
Brestowe dwie.
No i bardziej polskie klimaty - od Kominiarskiego po Rohacz Ostry.
Czerwone Wierchy. Nawet trochę czerwone:)
I Kominiarski nad Polaną Biały Potok.
W Zakopanem bierzemy się za planowanie kolejnego dnia - chociaż prognozy są bardzo pesymistyczne.
A więc: c.d.n... :)
Piękne są te okolice Siwego Wierchu i Brestowej. Trochę jak nie Tatry czasami ;) A na Siwego od jakiegoś czasu poluję - zobaczymy co z tego wyjdzie ;)
OdpowiedzUsuńZapewne wyjdzie z tego ciekawa wycieczka - możemy z całą pewnością taki spacer polecić:-)
UsuńJak tam pięknie!... :)
OdpowiedzUsuńTatry Zachodnie znam bardzo słabo. O tych okolicach, które opisujesz to ja pojęcia nie mam... Ale widzę, że warto kiedyś się tam wybrać :)
pozdrawiam
Na relaksujący spacer jak najbardziej, warto:-)
UsuńFaktycznie te rejony tatr wyglądają niezwykle dziewiczo. Człowiek aż może się czuć intruzem.
OdpowiedzUsuńDokładnie, szczególnie w tych gęsto zalesionych dolinkach. Swoją drogą to dobrze, że takie rejony w Tatrach jeszcze są :)
UsuńCóż powiedzieć... pięknie... :) Już przebieram nogami, ale jeszcze muszę chwilę zaczekać na te górskie widoki. Pozdrawiam Was serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWyczekane będą bardziej cieszyć :) Również pozdrawiamy :)
UsuńNo i dalej ten śnieg leży...ehhh :P Nigdy nie byłam w tym rejonie, ale po zdjęciach stwierdzam, że można się tam fajnie wyciszyć.
OdpowiedzUsuńA niestety, leży... Miało już go nie być, ale napadało:-/
UsuńŚwietna fotorelacja. Gratulację udanej wycieczki :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńGrapa była cichym, acz bardzo ważnym punktem wycieczki:P
OdpowiedzUsuńBardzo fajne rejony, warto się tam wybrać :-) Też niedawno je dopiero poznawałem i również mi się podobały.
OdpowiedzUsuńGdzieś zapodział się mój komentarz, szkoda, bo był dość długi. Tym razem krótko. Świetny post opisujacy moje ulubione miejsce w Tatrach Zachodnich. Super widoczki, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMiło czytać, że to ulubione miejsce tej części Tatr - absolutnie się nie dziwię, jest wyjątkowe.
UsuńKomentarza niestety nie widzieliśmy.
Pozdrowienia.
Niedaleko od tej trasy leżą góry Choczańskie polecam.
OdpowiedzUsuńTam nas jeszcze nie było, ale mamy zamiar się wybrać :)
Usuń