wtorek, 5 sierpnia 2014

O fotografowaniu w górach słów kilka


Góry są, były i będą... przepiękne. A my chcemy to uwieczniać Co prawda są wyjątki, którzy w niedostępnych górach widzą pustkowie i smutek... Ale! My jednak sądzimy coś innego ;) Z racji, że targam aparat w górach dobre parę lat, postanowiłam napisać co nieco o tym, na co zwrócić uwagę fotografując właśnie w górach. A nuż wniosę w Wasze górskie foto-spojrzenie coś nowego.

  • Jak fotografować? Na co zwracać uwagę?
Przede wszystkim - fotografowanie w górach jest na tyle fajne, że nie trzeba się zbytnio postarać, żeby wyszły nam dobre zdjęcia. Praktycznie każdy kadr jest dobry, a uchwycone nawet oklepane widoki, takie jak panorama znad Morskiego Oka zawsze wyjdą pięknie.
Aczkolwiek jest parę szczegółów, na które warto zwrócić w górskiej fotografii. A mianowicie...

- podczas robienia zdjęć w górach skup się na jednym obiekcie. Czy jest to wyróżniający się szczyt, czy też pięknie kwitnące kwiaty na tle grani... To właśnie ta jedna rzecz ma przyciągać. A cała reszta - powinna wzbogacać kompozycję. Powinniśmy unikać "intruzów" w kadrze zakłócających naszą równowagę. Ewentualnie, jeśli nie możemy tego zrobić - zawsze pozostaje nam kadrowanie/wycinanie w programie do obróbki zdjęć.

Na tym zdjęciu chciałam zwrócić uwagę głównie na górujący nad okolicą Żłobisty Szczyt. jako dodatek wykorzystałam jednak Zmarzły Potok, który całkiem wdzięcznie się wkomponował.


- starajmy się wyszukiwać oryginalne ujęcia - a to odbijający się szczyt w tafli wody, a to ciekawe spojrzenie na szczyt spomiędzy skał, czy też ciekawie układające się cienie... Okazji do takich nietypowych ujęć jest mnóstwo! Trzeba mieć tylko oczy dookoła głowy :)

Na tym zdjęciu cień podzielił dolną część fotografii na pół.



- Chmury, chmury! Czasem przynoszą burzę i wtedy ich nie lubimy (no chyba, że fotografujemy ją np. ze schroniska - wtedy takie chmury mogą być :) ), ale poza tym w fotografii są jednym z naszych najlepszych sprzymierzeńców. W połączeniu z ciekawym światłem mogą sprawić, że nasze zdjęcia będą wyglądały magicznie. Nie wspominając już o wycieczkach, w  których to znajdziemy się ponad morzem chmur. Dobre ujęcia gwarantowane! :)

Chmury dodają też grozy.


- Światło. Chyba każdy miłośnik fotografii słyszał, że dobry fotograf najbardziej ceni sobie dobre światło. Wiele osób o tym mówi... Ale tak właściwie to co to jest to światło?
Powiem więc subiektywnie - światło sprawia, że zdjęcie robi się samo. Potrafi przeistoczyć najbardziej nieciekawe ujęcie w coś niezwykłego. W górach światło często wiąże się z obecnością chmur, tworząc razem ciekawy spektakl. Dobre światło spotkamy też o poranku lub wieczorem. Wystarczy sobie wyobrazić - o ile piękniej wyglądają góry w świetle zachodzącego słońca niż w południowym świetle?

Wieczorny spokój, kolorki i przyjemne zdjęcie gotowe!


- Pora roku. Tak, to też ma znaczenie. O ile lato-jesień-zima są w kwestii fotografowania w miarę równorzędne, to z przykrością muszę stwierdzić, że wiosna w górach bardzo często jest... brzydka. Szczególnie wczesna. I stanowi bardo trudny temat do fotografowania. Żeby nie być gołosłownym i nie zostać za to zakrzyczanym - fotoprzykład:

Dolina Gąsienicowa - pod koniec kwietnia i w połowie sierpnia.

Subiektywnie, za najlepszą do fotografowania porę roku uważam jesień. Światło nie jest już takie ostre jak w lecie, robią się piękne kolorki, o poranku i wieczorem widoki często wzbogacają mgły. 



- I kolejny, jakże ważny punkt w moim krótkim wpisie: nie bójmy się obróbki! Obrabianie zdjęć osobiście uważam za rzecz kluczową, jeśli oczywiście chcemy być zadowoleni ze swoich zdjęć. Oczywiście, można w góry targać sprzęt foto, który pozwoli nam uzyskać efekt niemalże idealny... Ale jak się ma najtańszą lustrzankę/kompakta, trzeba sobie radzić inaczej ;)
Jak dla mnie poprzez obróbkę zdjęcia mogę mu nadać swój charakter - po jakimś czasie u każdego wyrabia się tzw. styl, który pozwala wyróżnić właśnie swoje zdjęcia na tle innych. Poprzez obróbkę otrzymuję zdjęcie widoku, który zachował się w mojej pamięci, a nie - niedoskonałego jakiegoś tam zdjęcia. W zależności od zdjęcia, na obróbkę jednej fotografii poświęcam od 1 do 5 minut. Więcej tylko dla przypadków beznadziejnych, które i tak w sporej części lądują w koszu :) 
Nie dam Wam jednak konkretnych wskazówek jak obrabiać - myślę, że każdy powinien to wyczuć z czasem, testując różne narzędzia, a nawet programy do obróbki. Na internecie znajdziecie też dużo różnych sztuczek, jak uzyskać taki, a nie inny efekt - Photoshop naprawdę nie jest straszny, a czasem może stać się Waszym najlepszym foto-przyjacielem :) A żeby przekonać Was do obróbki, niech będzie małe porównanie - zdjęcie "przed" i "po". 


Mało wyrazista górska wiosna - takie zdjęcie też da się uratować :)

- I jeszcze jedna praktyczna rada, która pozwoli Wam uniknąć rozczarowania po powrocie do domu - róbcie dużo zdjęć! W górach warunki bywają różne, często słońce świeci Wam w obiektyw, robicie zdjęcia szybko - aparat może mieć problemy ze złapaniem ostrości, a wtedy po przyjściu do domu zamiast wymarzonego ujęcia zobaczycie nieostre foto, z którym najprawdopodobniej nie da się nic zrobić. Osobiście, jak nie jestem pewna, czy mój sprzęcik zaskoczył, robię dwa identyczne zdjęcia. Można pomyśleć, że zużywam niepotrzebnie migawkę - ale taka sama chwila może się już nie trafić, więc myślę, że gra jest warta świeczki :) Problem zapewne w sporym stopniu znika przy użytkowaniu lepszego sprzętu - jak kiedyś sprawdzę na sobie, to potwierdzę :P

I na koniec jeszcze pozwolę sobie zadać jedno, bardzo często nurtujące fotolubów pytanie: lustrzanka, czy kompakt? Co mam zabrać w góry?
Dla mnie wybór jest oczywisty: lustrzanka. Zawsze i wszędzie. Jeśli nie nosimy całego zestawu szkieł, da się to pogodzić. A jakoś zdjęć z aparatu kompaktowego nigdy nie będzie tak dobra, jak z lustrzanki. Jeśli zależy Wam na dobrych zdjęciach, warto wziąć dodatkowy gabaryt i... fotografować :)




Tak noszony aparat nie przeszkadza, dopóki nie poruszamy się w jakichś większych trudnościach. Na wyciągnięcie aparatu potrzebuję parę sekund. W tym pokrowcu mieszczę lustrzankę z krótkim obiektywem + długi obiektyw :) 


Jak zgromadzicie już na dysku zdjęcia, z których jesteście zadowoleni, lub które stanowią ważną pamiątę, wywołajcie je! Nic nie zastąpi zdjęcia, które można obrócić w palcach. I żadna awaria komputera im nie straszna :)


Mam nadzieję, że moje spostrzeżenia w jakimś stopniu okażą się dla Was pomocne. Fotografujcie i czerpcie z tego radość - mało kto od razu robi genialne zdjęcia, z reguły trzeba jakiegoś czasu, żeby wyrobić sobie spojrzenie. Pozostaje mi życzyć Wam sprzyjających warunków i wieeelu udanych zdjęć :)


10 komentarzy:

  1. Słuszne rady!
    Ja czasem robię więcej niż dwa zdjęcia tego samego miejsca, bo w ostrym słońcu czasem trudno zobaczyć efekt a potem jest żal że coś umknęło

    OdpowiedzUsuń
  2. Można również wspomnieć o jeszcze jednym sposobie komponowania - uwzględnianiu mocnych punktów kadru. Kilka zdjęć, które można zobaczyć powyżej jest opartych właśnie o taką zasadę (np.: Gąsienicowa wiosną i Łomnica). Jest bardzo przydatna w górach przede wszystkim przy robieniu zdjęć obiektów/postaci. Chodzi o umieszczenie wybranego obiektu na przecięciu linii symetrycznego podziału zdjęcia (http://www.conowego.pl/uploads/RTEmagicC_trojpodzial.jpg.jpg), co całkiem skutecznie, przykuwa uwagę i jest dobrą alternatywą dla kadrowania centralnego, jeżeli nie chcemy uciąć interesujących nas elementów.

    Zdjęcie z Łomnicą dobrze ilustruje też możliwości jakie daje miejsce typu Tatry Wysokie. Dzięki dużej liczbie przecinających kadr grani można uwypuklić konkretny obiekt odpowiednio komponując zdjęcie. Foto z Łomnicą jest efektowne nie tylko ze względu na chmury, ale również przez 4 linie, które skierowane są na główny obiekt (który oprócz tego znajduje się na przecięciu symetrycznych linii podziału... czyli w mocnym punkcie kadru).

    Oczywiście, nie zawsze warto układać kompozycję jak za pomocą ekierki, tym bardziej, że teren nie zawsze na to pozwala. Zasady symetrii są przydatne, ale czasem szkoda usunąć z kadru jakiś ciekawy pagór tylko dlatego, że będzie mniej symetrycznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasada tzw. "złotego środka" jak najbardziej - myślę, że z czasem w oku każdego fotografującego wyrabia się po prostu taki zmysł komponowania kadrów.
      Podoba mi się Twoja uwaga odnośnie Tatr Wysokich - jakoś nigdy nie pomyślałam o tym w ten sposób, często jednak wykorzystując to, o czym piszesz :)

      Usuń
  3. Co do porad na temat sprzetu- polemizowałbym troszkę :) Naprawdę w dzisiejszych czasach, przy nowych technologiach i matrycach lustrzanka wydaje się w gorach... mało szczęśliwym pomysłem... Jedynym wytłumaczeniem dla brania lustra w góry jest taszczenie ze sobą również dobrego, profesjonalnego tele :) (przerabiałem, nigdy więcej, choć obrazki wychodziły z takiego tandemu świetne). No ale albo torba ze sprzetem, albo chodzenie. Przy budżetowych szkłach różnice stają się mało zauważalne, tak w największym skrócie. :) Nowe matryce, już choćby calowe, wkładane do takich aparatów jak Sony RX10/100, czy nowy Panasonic FZ1000, przy swojej rozdzielczości, a co ważne rozpietości tonalnej nie ustępują lustrom entry-level. A mamy jeszcze całą gamę świetnych kombinacji systemu micro 4/3, czy rewelacyjne matryce pełnoklatkowe w małym body (Sony A7/A7R), lub pancerne, uszczelniane cuda od Fujifilm (XT-1), do których jest już dużo doskonałych obiektywów.

    Obróbka- OCZYWIŚCIE. Jeśli tego nie robimy, to.... po co w ogóle zabierać aparaty ze sobą? Przecież dzisiejsze komórki też robią zdjęcia, a z odpowiednim software i efekt będzie znośny................;)

    Zgadzam się natomiast w pełni co do tego, że góry same w sobie sa doskonałym kontentem. Tu wszystko może zagrać. Światło oczywiście jest zawsze sprzymierzeńcem i gdy jest dobre, to zrobi za nas prawie w większości przypadków wszystko, ale nawet gdy go nie ma ichmury są wszędzie- i tak da się coś ciekawego zrobić. To współgranie z naturą, patrzenie wokół, kontemplowanie- da dobre rezultaty, choć pewnie odbije się na wydłużeniu nieco czasu wycieczki. :)

    pozdrawiam serdecznie- stały, wierny, rekomendujący czytelnik, zdjęcia, które pokazujecie są naprawdę w wielu przypadkach doskonałe, świetnie się czyta i ogląda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaciekawiłeś mnie swoja wypowiedzią na temat kompaktów - przyznam, że nie miałam w rękach już dawno kompaktu z wyższej półki, a mój Lumix, którego dobrych parę lat temu porzuciłam na rzecz lustrzanki, bardzo często nie sprawdzał się w górskich warunkach. Ale z chęcią poznałabym możliwości takich "maluchów" z wymienną optyką :)

      Dziękujemy za dobre słowo - bardzo nam miło, czujemy się zmotywowani do dalszej pracy :) I bardzo fajnie, że dzielisz się z nami swoimi uwagami. Cenimy sobie to :)

      Usuń
    2. Zgodzę się, ze zdjęcia z takich małych aparatów z wymienna optyką potrafią zaskoczyć. Widziałem foty robione przez kolegę NEX-em i często nie różniły się od tego, co można uzyskać na lustrach pod względem plastyki obrazu czy głębi ostrości. Wiadomo, że nie porówna się ich do profesjonalnych korpusów, ale do amatarskich jak najbardziej.

      Usuń
    3. To teraz jeszcze pytanie czy cenowo da się je też porównać z amatorskimi lustrzankami :)

      Usuń
    4. Pewien czas temu tak, obecnie nie wiem, nie interesuje się. Ale Wagowo i gabarytowo dużo mniej ;-)
      Wszystko ma swoje plusy i minusy.

      Usuń
  4. Właśnie u siebie wrzuciłem (senną lekko, no ale) retrospekcję z wyjazdu w góry, gdzie towarzyszem było Sony RX100. W innych notkach są bardziej wdzięczne przykłady z tego sprzeciku :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja bym chciał dorzucić swoje 0,03 PLN w temacie noszenia fotomaszyny w górach (i nie tylko). Niespecjalnie przekonuje mnie pomysł noszenia aparatu na brzuchu, szczególnie po posiłku ;-) Wypraktykowałem sobie za to nieco inny "system": noszę aparat na pasie, jak kowboje swoje rewolwery ;-) Z początku wieszałem torbę (małą: mieszczącą aparat z obiektywem, filtry, kabelek, szmatkę i piguły od bólu kręgosłupa) na pasku od spodni (nie polecam, spodnie zjeżdżają), potem kupiłem sobie pas wojskowy, "dostępny w każdym sklepie z militariami" za ok. 30 PLN. Nawlokłem ową torbę na ten pas, i zakładam go na siebie, lub wrzucam całość do plecaka jak idę przez las bez widoków. Zalety tego rozwiązania są liczne, między innymi:
    - pełna "konfigurowalność": oprócz torby z aparatem mogę dowiesić dodatkowy obiektyw (w pokrowcu), baniaczek z wodą, torebkę z żarciem...
    - szybkie zakładanie i zdejmowanie - przydatne zwłaszcza podczas wycieczek samochodowych
    - możliwość przesuwania aparatu: jak idę, wolę mieć go prawie z tyłu, jak robię zdjęcia przesuwam sobie do przodu
    - nie powoduje spadania spodni
    - można założyć na lub pod kurtkę, w zależności od potrzeb
    - nie obciąża szyi ani kręgosłupa, ręce mam wolne (no chyba, że akurat robię zdjęcia). Wszyscy wiemy, że ciężar lepiej oprzeć na biodrach niż na kręgosłupie, dlatego lustrzanka z obiektywem ważąca ok. 1,2 kg wisząca na pasku jest praktycznie nieodczuwalna przy włażeniu
    - łatwo schować pod ponczo przeciwdeszczowe, a w razie potrzeby łatwo spod niego wyciągnąć fotomaszynę

    OdpowiedzUsuń