TRASA:
Przełęcz Krowiarki -> Sokolica -> Babia Góra -> Przełęcz Brona -> Mała Babia Góra -> Przełęcz Brona -> Schronisko PTTK na Markowych Szczawinach -> Przełęcz Krowiarki
Sobotni poranek. Po przejechaniu dwóch porządnie górskich dróg karoca zaczyna trochę protestować. Co gorsza, chodzi o hamulce :) Lekko zdenerwowani zastanawiamy się, czy mądre będzie pchanie się jeszcze na 1000 m.n.p.m....
Tyle w przybliżeniu bowiem mają Krowiarki. Pomysł pójścia na Babią pojawił się wczoraj. Pogoda piękna, świeża warstewka śniegu... Po długich rozmyślaniach gdzie tu się wybrać w Tatrach postanowiliśmy je olać na rzecz Królowej Beskidów. A, bo Wojtek jeszcze nie był. A, bo ja zawsze byłam jakoś w lecie.
Droga na Krowiarki jednak jest nieco łaskawsza, i przy tym łagodniejsza. Trochę nam się zeszło przy pokonywaniu górskich serpentyn, toteż godzina nie jest już najmłodsza. Spodziewam się tłoku na przełęczy... A tu proszę! Pięć samochodów na krzyż! Jak widać, śnieg to skuteczny odstraszacz :P
Brr. Albo to zimno? Krowiarki witają nas w chmurach. Wyruszamy szlakiem przez oszroniony, bajkowy las. Naiwna, myślę, że tak będzie cały czas i przywiozę sporo pięknych ujęć babiogórskich lasów...
5 minut później chowam aparat w pośpiechu. Chmurka się skończyła, a w środku lasu zaczęło po prostu... padać ;) Efekt topniejącego, pięknego szronu. No i masz babo placek...
W drodzę na Sokolicę trochę tańczymy na lodzie, ogólnie ten ich piękny chodniczek niebardzo, jak widać, sprawdza się przy pierwszym małym ataku zimy.
Na Sokolicy ukazuje się sama Biała Dama. Dzisiaj, jak widać, w chumorze, nieprzykryta tym razem charakterystyczną czapeczką z chmury. Czas tą okazję wykorzystać!
Na szlaku puściutko. Im wyżej, tym przyjemniej. Zostawiamy w dole Sokolicę, gdzieś tam pod nami też chmury.
Na grani deczko wieje. W sumie zapewne też dlatego możemy cieszyć się dzisiaj super widocznością. Kaptury na głowy i w górę!
W Tatrach chyba wieje... Przynajmniej tak nam się wtedy wydaje. Potem, z Bartkowej relacji dowiemy się, że jednak się myliliśmy ;)
a każdym razem na Babiej daję się nabrać, że to już za chwilę, że za kolejnym kopczykiem na pewno już zobaczymy szczyt... W rzeczywistości kopczyki się mnożą i mnożą, aż w
końcu...
Jest!
Schodzić tą samą drogą nam się oczywiście nie chce, a więc myk w stronę Przełęczy Brona. Po drodze podpytujemy napotkanych ludzi, czy da się przejść szlakiem Markowe Szczawiny - Krowiarki, który jest w tym czasie zamknięty z powodu remontu. Niezbyt chce nam się obchodzić dołem ;)
Na przełęczy wpadam jeszcze na pomysł szybkiego odwiedzenia Małej Babiej.
Od ludzi na szczycie dowiaduję się, że da się przejść tym szlakiem, chociaż trzeba będzie się trochę zaprzyjaźnić z błotem. Okeej ;)
Z Brony znowu schodzimy do trochę mokrego lasu, żeby po kilkudziesięciu minutach ukazało nam się schronisko:
Jakoś nie chce nam się tam zachodzić. Widzimy sporo ludzi, którzy skręcają w szlak w stronę Krowiarek. Hm - czyli faktycznie nie może być tam źle!
Hm - po około godzince przyjemnej wędrówki dochodzimy do owego "trudnego momentu" - błoto faktycznie jest, z tym, że chyba po kolana - nie chcemy dokładniej sprawdzać :D Z półkilometrowym odcinkiem męczymy się chyba z pół godziny. Przebijamy się przez strome krzory zaraz nad ścieżką. Sama nie wiem ile razy grozi nam wpadnięcie do tego... czegoś. W sumie, to mamy za swoje ;)
W takiej nieco błotnistej atmosferze wchodzimy znowu w chmury na Krowiarkach i żegnamy się z Królową Beskidów :)
Piękne zdjęcia. A to pierwsze.....magiczne!!!
OdpowiedzUsuńAle Wam się warunki trafiły! Super :)
OdpowiedzUsuńNIESAMOWITE!!!!!! :)
OdpowiedzUsuńA pewnie, Diablica była wtedy w dość dobrym humorze myślę :)
OdpowiedzUsuńCzekam więc na foto-relację z Giewontu i też pozdrawiam :)
Las majestatyczny. Kapryśna góra była dla was łaskawa z pogodą:) Niespotykane często!
OdpowiedzUsuńpierwsze zdjęcie kapitalne!!!
OdpowiedzUsuńZdjęcia z lasu - bajkowe!
OdpowiedzUsuńMogłabym się kiedyś w końcu przejść na tę Babią w sumie. Ładne widoki... na Tatry sasasa :D.
Ehh, ładne chmury w dole i widok na Tatry.
OdpowiedzUsuńJa w dalszym ciągu czekam na wizytę na Babiej. Cały czas liczę właśnie na takie warunki, chociaż zawsze mi jakoś nie po drodze...
To jak nie po drodze tylko na Babią, to zawsze można o nią zahaczyć przy powrocie z jakichś innych gór - zaliczając na przykład przy tym zachód słońca :)
UsuńTo by było łatwiejsze, gdybym jeździł autem ;-)
UsuńTo pierwsze zdjęcie mi się bardzo podoba! Super widoki mieliście.
OdpowiedzUsuńŻeby nam się kiedyś takie widoki trafiły na Babiej to mogę umrzeć szczęśliwa... Ale nie, wiecznie fochy. -.-
OdpowiedzUsuńW końcu traficie na jej dobry humor :)
Usuń