Listopad. Coroczne spotkania forumowe na Filipce należą już do nieodłącznej tradycji. Takie podsumowanie całego górskiego roku w znanym gronie. W tym roku i nam udaje się tam zawitać. Filipka trochę odbiega od innych spotkań forumowych, skupię się więc na stricte górskiej części naszej wycieczki do Czech.
Tegorocznej zimie jakoś niespecjalnie spieszyło się w Beskidy. Mamy drugą połowę listopada, a śniegu ani śladu. Mało turystycznie dojeżdżamy na Filipkę samochodem, jak i inni forumowicze. Filipka jest raczej mało znanym kopczykiem. Ma 768 metrów, ale za to jakie znaczenie!
Pierwszy atak szczytowy robimy jeszcze w pierwszy dzień, o północy. Obywa się bez czarownic ;)
Następnego dnia nie ma zmiłuj, trzeba wstać wcześnie.
Aura typowo jesienna, ale niesamowicie przyjemna. Zdobywamy Filipkę po raz drugi i schodzimy do Gródka. Trochę się schodzi - a trzeba będzie jeszcze dzisiaj tędy wracać!
Przy zejściu niespodzianka. Z daleka wydaje nam się, że za płotem pasą się owieczki... Ale co to za owieczki, które pochrumkują ;)
Na dole pakujemy się do pociągu. Naszą wycieczkę zaczynamy w Mostach koło Jabłonkowa.
Podobno dzisiejszy szlak ma być szlakiem schronisk. Chyba coś w tym jest - do pierwszego wpadamy niecałą godzinę po wyjściu na szlak.
A więc pierwsze schronisko: Chata Skalka.
A tam oczywiście tzw. napój turystyczny. Integracja jest ważnym elementem spotkań forumowych, w szczególności Filipki :)
Po pamiątkowym zdjęciu ruszamy na dalszy podbój Beskidu Morawsko-Śląskiego.
Po drodze mijamy jeszcze w sumie dwa schroniska, aż w końcu zaczynamy się zbliżać do naszego dzisiejszego celu - Wielkiego Połomu. Tutaj otoczenie nieco się zmienia. Wkraczamy w końcu na poważne wysokości 1000m+ ;)
Z reguły to na dole jest biało i człowiek kopie się w śniegu, a drzewa pozostają bez śniegu. Tym razem jednak jest inaczej. Coś takiego to mi się podoba! ;)
Mijamy parę pagórków i zdobywamy Wielki Połom - trochę zimowy, a trochę jeszcze jesienny ;)
Schodzimy w dół do nieco mało cywilizowanej wioski. Stamtąd w końcu zabiera nas autobus, którego kierowca wcześniej postanawia przetrzymać nas 30 minut w zimnie, sam czytając sobie gazetkę w ciepełku (no tak, jesteśmy przecież w Czechach). :)
Docieramy szczęśliwie do Gródka. Stamtąd w ciemności znowu wdrapujemy się na Filipkę. Po raz trzeci. Z niczego się chyba dzisiaj tak nie cieszę jak z widoku znanego szałasiku na szczycie ;)
Kolejny dzień jest już niestety ostatnim dniem filipkowego spotkania. Na dzień dobry, też zgodnie z tradycją gospodarz Stasiu i pomocnicy przygotowują prawdziwą jajecznicę vel. jajówę.
Zadanie niełatwe, ale wyszła wyśmienicie ;)
Na pożegnanie odwiedzamy pobliski szczyt - Łączkę.
Zanim wszyscy się rozjadą jeszcze zdjęcie pamiątkowe.
I czas wracać w dół... Do następnego za rok :)
jeeej! ale świetnie! :D coś fantastycznego! nie dość, że widoki zimowo- jesienne takie piękne ( pewnie wmurowałoby mnie na jakiś czas, gdybym osobiście szła wśród tych białych drzew po zielonej ścieżce :O ) to jeszcze w grupie tak samo zakręconych ludzi, jak Wy :) wiem coś o tym, bo sama nieraz jeżdżę na forumowe spotkania. Niestety nie związane z górami...Jej! Genialna sprawa i zdjęcia super! :D
OdpowiedzUsuńOoo nie wiedziałem o takich corocznych spotkaniach. Gdzie można znaleźć więcej informacji? Z chęcią bym się wybrał w tym roku :)
OdpowiedzUsuńPo więcej informacji zapraszamy na Forum Górski Świat - link na początku tej relacji oraz na boczku pod zakładkami naszej strony.
UsuńNastępne spotkanie na Filipce zapewne w listopadzie, wcześniej też na pewno jakiś zjazd gdzieś się pojawi, ale kiedy, to już zapraszam do rozmów na forum:-)
Dzięki wielkie za informacje! :)
UsuńTakie obielone drzewa, gdy trawy są jeszcze zielone wyglądają świetnie. Lubię taką jesień :-)
OdpowiedzUsuńAle co Ty tam głaszczesz??? To bardziej owca czy świnka?
OdpowiedzUsuńOkazało się, że to świnka :)
Usuń