środa, 11 lipca 2012

Pewien lipcowy dzień

TRASA:
Kuźnice -> Skupniów Upłaz -> Karczmisko -> Murowaniec -> Czarny Staw Gąsienicowy -> Skupniów Upłaz -> Polana Jaworzynka -> Kuźnice


Są takie dni, które nie nadają się do spacerów w góry. I nawet jak wydaje się, że słońce świeci, a pogoda jest ładna... No po prostu się nie da :)
Tak wyszło, że właśnie w taki dzień mieliśmy się wybrać na czyszczenie przepustów na Królowej Równi... :)
Poniżej opisany dzień był więc moim najbardziej leniwym dniem w Tatrach.

Nie muszę chyba wspominać, że skwar był nie do wytrzymania? :)

Skupniów Upłaz

Skupniów Upłaz... Pierwszy raz w górach czułam się jak na plaży. Właśnie tam. I te ciągłe myśli o pełnym basenie zimnej wody...
A tu zaraz miały się zacząć przepusty!




I do roboty... :)

Hala Gąsienicowa

Pierwszy rzut oka na Gąsienicową sprawił, że jedyne, co mi przyszło do głowy to spieprzyć do schroniska, zanim będzie za późno... ;)


Bejtelemka

W końcu zrobiłam to zdjęcie!

Jak już uporaliśmy się z przepustami, przyszedł czas na odpoczynek.. W schronisku.
Pochłonęłam pierwszą szarlotkę, w międzyczasie pilnując dobytku moich towarzyszy. Do tego wyrażałam swoje każde optymistyczne stanowisko przepowiadając co pięc minut nadchodzącą burzę. A po chwili...




Sama udałam się na spoczynek.



Ogólnie to ciśnienie było chyba baardzo niskie... ;)

Po około dwóch godzinach naprzemiennego kimania i pilnowania stwierdziliśmy, że najwyższy czas gdzieś się ruszyć. Oczywiście plany nie były zbyt ambitne...




I wylądowaliśmy nad Czarnym Stawem. I nawet ludzi było jakoś mało...


Czarny Staw Gąsienicowy





A nastroje dobre :)

Długo tam nie posiedzieliśmy, bo oczywiście burza jakby czekała tylko, aż wynurzymy się z Murowańca i chwilę później zaczęło grzmieć.

W podskokach wróciłam do schroniska :) I pochłonęłam tam kolejną szarlotkę. Wtedy musiałam chyba zgubić swoją legitymację KW. Nieświadoma niczego jakieś 2 tygodnie po powrocie z wolontariatu zaglądam do skrytki i co widzę? List z Murowańca! No nie! Z cieszącą się michą otwieram i wyjmuję swoją legitymację... Najgorsze w tym wszystkim było to, że ja nawet nie wiedziałam, że ją zgubiłam... :P

Powróćmy jednak do upalnego, lipcowego dnia.

Karolina z Dominikiem stwierdzili, że nie mają ochoty dłużej gnić w otoczeniu Murowańca, my za to wręcz przeciwnie. Siedzieliśmy sobie w Suchej Jamie, tak na spokojnie, obserwowaliśmy, wysłuchiwaliśmy odgłosów burzy, które były niby to daleko, niby blisko... W razie czego bieg do schroniska nie zająłby mi więcej niż minutę :)

W końcu jednak jakoś przekonałam się do tego, że burza nas do dołu nie dopadnie i zdecydowaliśmy się wracać. Było w sumie deczko późno....


Karczmisko

A na Karczmisku co? Wyłoniły się cumululusy :(




Urocze popołudnie :)




I Skupniów Upłaz nie od tej strony, co zawsze :)

Dalsza część "wycieczki" była deczko hmmm... Zaskakująca :)
Znałam "klasyczne" skróty ze Skupniów Upłazu, ale takiego skrótu jeszcze nie widziałam. I nawet z tego przejęcia ani jednego zdjęcia nie zrobiłam... ;)

Zrobiłam za to parę na dole.


Polana Jaworzynka

Pusta Hala Jaworzynka w popołudniowych promieniach słońca. To se mi libi :)


Polana Jaworzynka

No dobra. Ktoś tam jednak był :P


Polana Jaworzynka



Polana Jaworzynka

I Karczmisko hen, w górze... :)



I tak w końcu minął cały dzień. Z turystycznego punktu widzenia - zmarnowany.
Z mojego punktu widzenia - spędzony inaczej.

Życzę sobie wiele takich górskich dni w mojej przyszłości - a właściwie tego, żebym sobie mogła na nie pozwolić :)




... :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz