niedziela, 1 lutego 2015

Tajemnice Doliny Batyżowieckiej

TRASA:
Wyżnie Hagi -> Batyżowiecki Staw -> Dolina Batyżowiecka -> Wschodnia Batyżowiecka Przełęcz -> Pasternakowa Przehyba -> okolice Kościółka -> Batyżowiecki Staw -> Wielicki Staw -> Tatrzańska Polanka

Jesień. Tatrzańska jesień - któż jej nie lubi? Tak jakoś dziwnie się złożyło, że w sumie to nigdy wcześniej nie byliśmy w Tatrach w październiku. A październik słynie przecież z ładnej, jesiennej aury, stabilnej pogody...
Zachęceni cudnymi prognozami na weekend postanowiliśmy w końcu to zmienić. A ciągnęło nas w stronę nieznanej jeszcze Doliny Batyżowieckiej.

Poranek w Wyżnich Hagach zapowiadał się obiecująco. Wyruszyliśmy żwawo wyprzedzając jakąś grupkę Słowaków.

Wyżnie Hagi - Dolina Batyżowiecka

W sumie to dopiero jak zaczęła się kosówka zorientowaliśmy się, że coś jest nie teges. A tak właściwie... To gdzie są góry? I dlaczego z tyłu gdzieś nad Niżnymi ciążą takie ciemne chmury?

Szlak do Doliny Batyżowieckiej

Światełko świeciło tylko nad Popradem.

Wyżnie Hagi - Dolina Batyżowiecka

Szlak do Doliny Batyżowieckiej

Gdzieś w rejonie progu Batyżowieckiego Stawu z chmur na chwilę wyłonił się Batyżowiecki Szczyt... Ale niestety szybko się schował. Ech. Nawet aparatu wyjąć nie zdążyłam...

Dolina Batyżowiecka - Tatrzańska Magistrala

Nad Batyżowieckim było raczej pusto. Oprócz nas był tam jednak jeszcze jeden ktoś - nieprzyjemny wiatr. Czyżby to on miał nam towarzyszyć podczas dzisiejszej wycieczki?

Batizovske pleso

Batizovska dolina

Zamiast Batyżowieckiego Szczytu chociaż kawałek Kościółka.

No nic. Wyruszyliśmy w dalszą drogę póki coś jeszcze było widać. Ścieżka była wyraźna. Bardzo wyraźna.

Batizovska dolina

Batizovska dolina

Po naszej prawej stronie podziwialiśmy gerlachowy świat turni, które nieco wyżej tonęły w chmurach. Widok budzący respekt.



Batizovska dolina

Batizovska dolina

Podchodziliśmy po piarżysku, aż w końcu utonęliśmy w chmurach.
Po jakimś czasie zaczęły do nas dochodzić głosy spod ściany. 2-3 grupy z przewodnikami. Czyli, że dzisiejsi zdobywcy Gerlacha - pewnie też się nastawiali na piękną panoramę :)

Im wyżej podchodziliśmy, tym bardziej wiało. Mieliśmy trochę problemów ze znalezieniem piargu, który miałby nas wyprowadzić na Wschodnią Batyżowiecką Przełęcz. W końcu zaufaliśmy swojej intuicji - i w górę.

Wschodnia Batyżowiecka Przełęcz - podejście

Mieliśmy na dzisiaj w miarę ambitne plany. Toteż po drodze schowaliśmy się w jakimś skalnym zaułku i ubraliśmy uprzęże.

Im bliżej byliśmy przełęczy, tym bardziej malały jednak szanse na to, że gdzieś tam w okolicy pochodzimy. Ostatnie parę metrów pod przełęczą było iście odrzucające - dlaczego na przełęczach tak strasznie wieje? ;)

Vychodne batizovske sedlo

Posiedzieliśmy tam chwilę z nadzieją na poprawę pogody. Nie wiem o czym myślałam podczas pakowania się na wyjazd - nie wzięłam rękawiczek! Po paru minutach żadne wybawienie ani poprawa pogody nie nadeszło. Mleko i wiatr. Zrobiło się za to bardzo zimno. No cóż - to schodzimy...

Vychodne batizovske sedlo

Brr! Ewakuacja :)


W dół było przynajmniej trochę łatwiej, bo z wiatrem ;) Ale za to z rękami w kieszeniach :P

Schodząc natrafiliśmy na resztki samolotu. W pobliżu stawków popakowano do worków transportowych części. Niektóre się bardzo dobrze zachowały.Co ciekawe, tragedia wydarzyła się równo 70 lat temu, w październiku. Samolot, którym lecieli słowaccy żołnierze, roztrzaskał się na zboczach Zadniego Gerlacha. Więcej na temat tego wypadku można przeczytać tutaj.

Dolina Batyżowiecka - szczątki samolotu

Dolina Batyżowiecka - szczątki samolotu

Bardzo ciężki mechanizm?

Dolina Batyżowiecka - szczątki samolotu

Skoro nie udało nam się pobyć dłużej na grani, postanowiliśmy chociaż odwiedzić Kościółek. Nie było to też proste - najpierw trzeba było go znaleźć, Kościółek, jak wszystko wokół, zatonął w chmurach ;) W końcu na szczęście natknęliśmy się na Batyżowieckie Oka.

Batizovske oka

W kolebie odpoczęliśmy na chwilę od wiatru i zjedliśmy małe co nieco.

Po wyjściu ze schronienia niespodzianka - ujrzeliśmy majaczący w chmurach Kościółek, i to bardzo blisko nas ;)

Wojtek postanowił spróbować wejść na szczyt. W rezultacie jednak się to nie udało, pomimo dwóch prób różnymi drogami - ręce szybko grabiały od zimnego granitu na wietrzysku. Ja w tym czasie siedziałam grzecznie i czekałam - nie ma widoków, to nie idę :)





A takie miałam "widoki".

Kiedy idąc w dół wyszliśmy z chmur, naszym oczom ukazały się... tłumy. Do Batyżowieckiego Stawu schodziło sporo grup z przewodnikami. Najwidoczniej większość turystów zawierzyła optymistycznym prognozom i mieli chrapkę tego dnia na jakąś panoramę  z Gerlacha... A tu nic z tego.



Batizovske pleso

Nad Batyżowieckim Stawem zaczęło się przejaśniać. W sumie tego dnia było nam jeszcze wszystko jedno.

Batizovske pleso



Żeby urozmaicić sobie ten raczej średnio udany dzień, postanowiliśmy jeszcze odwiedzić Dolinę Wielicką.

Batizovska dolina

Po drodze na poprawę humoru wyszliśmy na jakiś mały zakosówszczony szczycik o jakże oryginalnej nazwie Suchy Wierch.

Tatrzańska Magistrala

Granaty Wielickie

Na płaskiej Magistrali mieliśmy chyba najlepsze widoki tego dnia.

Zeszliśmy do Śląskiego Domu, spod którego odjeżdżał samochód, zwożący w dół utrudzonych turystów. Jakoś niezbyt przypadł nam do gustu - mojemu aparatowi najwidoczniej też nie, bo postanowił zrobić mi psikusa. Pewnie przypadkiem przestawiły się ustawienia i zaczął robić czarno-białe zdjęcia, których osobiście nie cierpię, ale które podkreśliły jakże piękno tego górskiego hotelu... Hm ;)

Śląski Dom

Vielicke pleso

Szkoda, że oberwało się też Wielickiemu Stawowi, bo ten z kolei, bardzo mi się spodobał.

Stamtąd pozostało nam tylko zejście do Tatrzańskich Zrębów z nadzieją, że złapiemy jakąś elektriczkę do Wyżnich Hag. Złapaliśmy praktycznie od razu.

A w Wyżnich Hagach, odgrzaliśmy sobie bigos, pościeliliśmy ładnie karocę i poszliśmy spać. Na szczęście nie śnili nam się Cyganie, a noc była wyjątkowo ciepła.

Na następny dzień prognozy były tym razem bardzo nieoptymistyczne. I też się nie sprawdziły. Ale o tym, gdzie się wtedy wybraliśmy, następnym razem ;)

16 komentarzy:

  1. Taka wyprawa to jest coś! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo interesująca relacja i fajna, mroczna atmosfera ;) Nad Batyżowieckim Stawem nie byłem, a z tego co widzę, to wielce ciekawa okolica :) Pozdrawiam i czekam na relację z Sądecczyzny, bo widzę że zima w pełni :D
    PS Zapraszam na nowy adres bloga (www.morgusiowe-wedrowki.blogspot.com), gdyż stary przestał istnieć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, dobrze powiedziane, że zima w pełni :) Relacja już wkrótce!

      Usuń
  3. Mimo niesprzyjającej aury, to jednak wyszły Wam całkiem fajne zdjątka :) Pozdrawiam z nowym miesiącem :) P.s. Ja też przerabiam awarię sprzętu wieszającego się co chwila... Ble...

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie! A to słońce przez chmury. Cudne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zawsze dużo pięknych ujęć. Te wystające nad chmurami szczyty - rewelacja !

    OdpowiedzUsuń
  6. Takie ciekawostki jak te o wraku bardzo mile widziane:)

    OdpowiedzUsuń
  7. I co, ta część ciężka jest? ;-)

    A klienci przewodników pewnie mieli nadzieję na widoki, ale niekoniecznie celowali się pod pogodę - z tego co wiem, to przewodnika "rezerwuje" się z wyprzedzeniem, więc nie koniecznie jest szansa na dobrą pogodę. Zależy jak się trafi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i nie jestem osiłkiem, ale to coś było nie do drgnięcia. Sam nie wiem jak mogło latać:)

      Usuń
  8. Nigdy jeszcze nie byłam w tej dolinie, ale już pierwsze zdjęcie tego lasu mocno mnie zaintrygowało. Jak dla mnie warunki do zdjęć mieliście super. Po raz kolejny wyszły bardzo klimatyczne ujęcia ( która to już z rzędu relacja?). :) Mi się generalnie bardzo podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Ładnych zdjęć byłoby więcej, gdyby się prognozy sprawdziły :P Ale przynajmniej coś tam mi się udało ciekawego złapać rano.

      Usuń
  9. Widzę, że artykuł o katastrofie ma już parę ładnych lat, więc wygląda na to, że szczątki tylko zabezpieczyli i nie zamierzają już ich ruszać. W sumie trochę się zdziwiłem, że Muzeum Lotnictwa Polskiego chciało się zaangażować w znoszenie części samolotu mającego związek ze słowackim powstaniem. Tym bardziej, że to co jeszcze leży pod Zadnim Gerlachem to nic w porównaniu z wielgachnym wrakiem Li-2, leżącym od drugiej wojny w Niżnych Tatrach na szczycie Slema.

    Szkoda, że prognozy Wam się nie sprawdziły, akurat w Batyżowieckiej są dwa miejsca, które chętnie obejrzałbym z bliska :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie mnie też zdziwiło, jak czytałam w tym artykule, że liczy się dla nich każda śrubka, a tymczasem te szczątki walają się obecnie po części doliny i tak jak napisałeś, chyba już ich nikt nie ruszy.

      My też żałujemy! Strasznie byłam ciekawa tej Batyżowieckiej, całe lato ją po cichu planowaliśmy, a wyszło jak wyszło. Odkrywanie jeszcze sobie trochę poczeka więc ;)

      Usuń
    2. Tak się składa, że w ostatnim numerze magazynu "Góry" były zdjęcia z wejścia na Kościółek i muszę przyznać, że z Kończystą w tle, turnia prezentuje się naprawdę zacnie. Fotki można też obejrzeć na stronie Piotra Drożdża => http://www.tatraguide.info/strzeliste-tatry/46/kosciolek-i-batyzowiecki-szczyt

      Usuń
  10. Pogoda rzeczywiście zawiodła...
    BTW. Wchodziliście w głąb doliny na dziko, czy nabyliście coś w rodzaju legitymacji Klubu Górskiego w Piździawach Zdroju? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś jakieś legitymacje KW mieliśmy, od dłuższego czasu już po prostu chodzimy po górach i tyle.

      Pozdrawiam

      Usuń