Gdzie tym razem? W końcu, pierwszy raz podczas moich studiów mam okazję odwiedzić Czechy, a konkretniej czeską część Beskidu Śląskiego. Jak więc dobrze znane górki wyglądają od tej drugiej strony?
Jak widać całkiem zacnie. Aura jest typowo grudniowa - wczesna zima, temperatury niskie, a światło takie trochę niesamowite... :)
Pierwszego dnia obijamy się i plączemy między chałupą a miejscową knajpką. Nie ma się co spinać - to w końcu bożonarodzeniowa biba :)
Wielki Stożek z drugiej strony.
Drugiego dnia postanowimy się nieco uaktywnić i zdobyć Wielki Stożek.
Dobrze znany masyw Skrzycznego ze Stożka.
I na koniec dnia piękny, grudniowy zachód słońca.
Z widokiem na Lysą Horę, najwyższy szczyt Beskidu Morawsko-Śląskiego.
I kolejny poranek i zamiast śniadania - rześku spacer :)
Szczyt Filipki.
I tak wygląda właśnie przywitanie zimy w Beskidach. Aczkolwiek na ten rok jeszcze się z nimi nie żegnam... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz