|
Hemli:
Do książek Anny Czerwińskiej przymierzałam się już dawno. Padło na cykl Górfanka, bo... Pojawiła się przed moimi oczami na półce w bibliotece :) I to był bardzo fajny zbieg okoliczności.
Górfanka napisana jest lekkim językiem, bez puszenia się i zbytniego patosu, po prostu - szczerze. Myślę, że jest to jedna z największych zalet tej pozycji. Dzięki temu historie pani Ani z młodości czyta się z zainteresowaniem i przy tym można się też nieźle uśmiać :) I przy okazji przekonać się, jak to się stało, że w swoim życiu osiągnęła tak wiele.
Wojtuś:
Na tatrzański rozdział Górfanki nabrałem chęci po opowieściach mojej panienki. Szybko okazało się, że przerzucę ją całą. Jest napisana wyjątkowo luźnym językiem - jakby mową potoczną, dzięki czemu bardzo dokładnie pozwala wczuć się w klimat i trudności poznawania i fascynacji górskiej "łojantów lat 70-tych". Wiele mi się podczas jej czytania podobało, szczególnie w pamięci utkwiło kilka szczegółów. Upór, w jakim autorka ze swoją partnerką forsowały tatrzańskie ściany. Zasady, jakimi się kierowała przy podwyższaniu poprzeczki i pokonywaniu nowych wyzwań. Patenty pozwalające uniknąć konieczności wycofania się z drogi i umożliwiające dokończenie wspinaczki czy samotne przejście Głównej Grani Tatr. Do tego fakt, że takie ekstremalne akcje w górach wykonują - cytuję autorkę - "baby". "Nie chciałam być na żadną ścianę wciągana". Tak o sobie pisała Pani Ania w "Górfance".
Serdecznie polecam "Górfankę" do przeczytania głównie tym, których nie rajcuje wygoda w górach. Sam natomiast chętnie sięgnę po kolejne tomy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz