TRASA:
Krościenko nad Dunajcem -> Sokolica -> Czertezik -> Czerteż -> Sutrówka -> Zamkowa Góra -> Ostry Wierch -> Trzy Korony -> Szopka (Chwała Bogu) -> Krościenko nad Dunajcem
Męczyłam, męczyłam... I udało się.
Chciałam zobaczyć w końcu Pieniny. Chciałam je zobaczyć jesienią - bom się nasłuchała, że najpiękniejsze.
Ale polska złota jesień zrobiła mi psikusa. Pomyśleć, że jeszcze na początku tygodnia była złota...
Jednak szybko złota być przestała. Plany na weekend jednak zostały... Iście pienińskie :)
Po władowaniu się do samochodu zameldowaliśmy się w wiosce o nazwie Tylmanowa. Tam przywitaliśmy się z Dunajcem. Chociaż... Czy my właściwie wiedzieliśmy wtedy, że to Dunajec? ;)
Mniejsza z tym. Przywitaliśmy się też z naszymi kompanami, po czym obraliśmy kolejny cel - Krościenko. Oczywiście nad Dunajcem :) Tam rozpoczęła się właściwa wycieczka.
Po złotych liściach mogliśmy sobie co najwyżej podreptać... Kto jest spóźnialski, ten ma. Pogoda za to była jak na zamówienie. Przynajmniej tak nam się wtedy wydawało :)
Zadowoleni z faktu, że nie musimy nic płacić za wejście do parku narodowego wyruszyliśmy na nasz pierwszy tego dnia cel - Sokolicę. Nasza pierwsza wycieczka w Pieniny musiała byś sztampowa :)
Minęliśmy tabliczkę z napisem "Sokolica 15 minut" dość szybko... A tu co? Niespodzianka! Okazało się, że w maleńkiej budce parędziesiąt metrów pod szczytem ukrył się pracownik parku... I oczywiście za wejście odpowiednio nas skasował :) Dowiedzieliśmy się za to, że bilecik obowiązuje też na Trzy Korony. Sprytnie pomyślane ;)
Na szczycie było dość tłoczno. Na szczęście udało nam trochę poprzeciskać się pomiędzy głodnymi widoków turystami i sami mogliśmy się nacieszyć widoczkami.
Może i to klasyk, ale trzeba stwierdzić, że Pieniny są oryginalne i robią wrażenie ;)
I znowu Dunajec :)
Tego zdjęcia też nie mogło zabraknąć. Najprawdopodobniej najsławniejsza sosna w Polsce :)
I widok na Małe Pieniny. Gdzieś tam widoczna jest Wysoka - najwyższy szczyt całych Pienin. Jakie to logiczne ;)
Sokolica nie poskąpiła nam też widoku na nasze ukochane Tatry. Je zawsze miło widzieć :)
Po drugiej stronie Dunajca, czyli na Słowacji, brzegiem ciągnie się szlak turystyczno-rowerowy. Fajna rzecz :)
Zaduma :)
Na Sokolicę jednak napływała coraz większa ilość turystów, więc wyczuliśmy, że to ten moment, w którym trzeba nam iść dalej. Czekała nas przecież jeszcze wizyta na najsławniejszym pieninskim szczycie :)
Szlak poprowadzono granią, przez co jest bardzo atrakcyjny. Z prawej w niektórych miejscach wioną przepaście. Wszystko oczywiście ubezpieczone barierkami, co jest bardzo zrozumiałe, biorąc pod uwagę ilość turystów odwiedziających Pieniny :)
A Dunajec wije się w dole... Nasza nieskazitelna pogoda zaczęła się troszkę pieprzyć - gdzieś nad Tatr nadciągnął porządny wiatr... Mało brakowało, a zniszczyłby Wojtusiowe kulinarne plany :)
Na szczęście udało się znaleźć osłonięte miejsce i parę chwil później wszyscy zajadaliśmy się pyszną jajecznicą :)
Z nowymi siłami zabraliśmy się za kolejną część szlaku. Z racji, że ciągle idziemy granią, "wicher troche poduchuje" ;)
Chętnych na spływ Dunajcem dzisiaj nie brakuje. Taka wycieczka jeszcze przed nami :)
Warto czasem obrócić się do tyłu. Tam byliśmy jakiś czas temu - to Sokolica. Zrozumiałe, dlaczego szczyt otoczony jest z jednej strony barierkami - biorąc pod uwagę tłok na górze, gdyby ich nie było, mogłoby się to różnie skończyć... ;) Swoją drogą, jak popatrzyć na szczyt z tej strony, rodzi się podobieństwo do babiogórskiej Sokolicy. Przypadek? :)
Za tą przełączką wkraczamy na szlak, który zwie się Sokola Perć. Nazwa atrakcyjna - a co się pod nią kryje?
A same fajne rzeczy. Wojtuś zadowolony - w końcu można pomacać trochę skały ;)
Na krawędzi ;)
Nasza Sokola Perć w końcu się kończy i zmieniamy trochę klimaty. Wybieramy szlak, który ma nas doprowadzić do ruin Zamku Pienińskiego. Niesamowite są miejsca, w których kiedyś budowano zamki.
Zdrowy, bukowy las. Wojtek nie lubi tych dywanów z liści, jakie zawsze pod nim są - ja z kolei bardzo :)
I wyłaniają się owe ruiny. Nie sposób je dobrze sfotografować - październikowy, słoneczny i ciepły weekend przyciągnął w Pieniny całe rzesze turystów.
A oto i Święta Kinga. Według legendy, Zamek Pieniński powstał dzięki modlitwie Kingi, a kamienie na budowę zamku na Zamkową Górę przynieśli sami aniołowie.
W owym zamku Kinga ukrywała się przed najazdem Tatarów. A teraz, Święta czuwa nad swoimi ukochanymi górami :)
I w stronę Trzech Koron.
Przed wejściem na wierzchołek znowu budka. Tym razem już bileciki mamy :) Zdziwiła nas jednak konstrukcja, po której wchodziliśmy na szczyt.
Mówią, że Pieniny są rozdeptywane przed ludzi. W sumie, to zawsze sposób na to, żeby jakoś temu zaradzić :)
Jezioro Czorsztyńskie i Babia Góra. Na początku na pytanie "co to za jezioro" palnęłam: Orawskie! Szybko jednak punkęłam się w łeb.
Trzy Korony po prostu mnie oczarowały. Nie chodzi już nawet o Tatry na wyciągnięcie dłoni... Chodzi o przestrzeń, pofałdowane spiskie tereny hen w dole, a jako ich zwieńczenie skaliste szczyty Tatr. I lufa pod nogami. Chyba nigdzie indziej czegoś takiego nie widziałam :)
Z racji, że słońce świeciło mi od strony Tatr prosto w obiektyw, zdjęcia nie są w stanie tego oddać. To trzeba zobaczyć na żywo :)
Spojrzenie na wschód, na Małe Pieniny, czyli tereny zupełnie mi nieznane.
I na zachód. Pieniny Właściwe i wspomniane już wcześniej Jezioro Czorsztyńskie.
Sromowce Niżne. To dopiero malownicza wioska :)
I tatrzańskie olbrzymy. Dla zainteresowanych, od lewej z grubsza: Huncowski Szczyt, Kieżmarski Szczyt, Łomnica, Durne Szczyty, Baranie Rogi, Lodowy Szczyt.
Chwilka zamyślenia.
I czas schodzić.
Fajnie jest odwiedzać miejsca, o których się trochę czytało, naoglądało zdjęć. O, ta przełęcz na przykład:
Nosi nazwę Szopka, tudzież Chwała Bogu. Druga nazwa ma odzwierciedlać radość (chyba z widoku) po trudach wspinaczki. Mi tam to trochę nie pasuje - przecież przejście z Krościenka na Szopkę jest praktycznie płaskie... :P
W tym miejscu żegnamy się z tatrzańskimi widokami.
A z racji, że dzień chylił się już ku końcowi, pozostało nam zejście do Krościenka... Tym razem z widoczkami na "Beskid Sądecki z kawałkiem Gorców", cytując niżej komentującego Jakuba W. ;-)
Krościenko.
Jednak to nie koniec atrakcji na dzień dzisiejszy... Tego dnia bowiem oprócz Pienin było nam dane po raz pierwszy odwiedzić Gorce. I to w jakim stylu! ;)
Zdążyliśmy tylko obejrzeć okolicę przed zmrokiem, napić się piwka przy jednej z najurokliwszych bacówek, jakie widzieliśmy... I powrócić w równie ciekawym stylu na dół :)
Do bacówki mieliśmy okazję wrócić dwa miesiące później i zabawić w niej nieco dłużej niż tylko na chwilę... Ale o tym w gorczańskiej relacji za jakiś czas :)
No jak widać po zdjęciach warto było męczyć o te Pieniny :)
OdpowiedzUsuńNo tego męczenia nie było znowu tak dużo:)
Usuńpozdrawiam
Nie pozostaje nic innego jak życzyć udanej wycieczki Tobie i zdobycia szczytu Córce:-)
OdpowiedzUsuńFantastyczne zdjęcia w jednym z najbardziej malowniczych miejsc w polskich górach. Rewelacja :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy, też uważamy, że Pieniny są istnym rarytasem!
UsuńAleż piękne widoki!
OdpowiedzUsuńZgadza się, warte zobaczenia na żywo.
UsuńPolecam!
Chyba najbardziej urokliwe polskie góry. Chciałbym tam być jesienią. Piszesz, że były tłumy. No to wybierz się tam latem. Czasami na Trzy Korony trzeba czekać z wejściem i trzy godziny. Widoki przepiękne i wróciły wspomnienia mojej wycieczki, tyle, że ja szedłem w odwrotnym kierunku. Chętnie znów tam wrócę.Teraz bym szedł ze Sromowic, podobno też piękny szlak.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jestem skłonna uwierzyć w te 3 godziny oczekiwania na wejście na Trzy Korony - Pieniny są faktycznie malutkie, bardzo łatwo dostępne... no i przepiękne :) O trasie ze Sromowic skoro piękna, będziemy pamiętać - może to właśnie będzie pomysł na kolejną wycieczkę w tamtych okolicach.
UsuńPozdrawiamy :)
Na tym przedostatnim zdjęciu z widokiem na Krościenko nie widać prawie ani grama Gorców ;) Za to dużo Beskidu Sądeckiego. Pozdrawiam z Krościenka!
OdpowiedzUsuńNie jest to znany nam rejon i dziękujemy za sprostowanie:-)
Usuńpozdrowienia
Gdzie zostało zrobione pierwsze zdjęcie?
OdpowiedzUsuńW Tylmanowej, za skrętem na Ochotnicę i mostkiem jest mały, piaszczysty parking z kapliczką.
UsuńZdjęcie jest zrobione na skałkach nad tą kapliczką.
pozdrowienia