Stary Smokowiec -> Rázcestie pod Slavkovským štítom -> Sławkowska Kazalnica -> Wyżnia Sławkowska Kazalnica -> Królewski Nos -> Królewska Przełęcz -> Sławkowski Szczyt -> powrót tą samą drogą -> Stary Smokowiec
Planowaliśmy uprzednio wstać sobie spokojnie, jak słońce zaglądnie przez okna, nie zrywać się przed świtem. Planowanie jednak nie było mocnym punktem tego wyjazdu. Tak się złożyło, że dość wcześnie musimy wrócić. A że kilka godzin spaceru planujemy, nie ma leżenia.
Kurczę, tak się świetnie spało..!
Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że podniesienie się z łóżka przed świtem będzie jednym z trudniejszych fragmentów dzisiejszej wycieczki:-)
Sławkowski Szczyt jakoś mnie nigdy specjalnie nie kusił. Tak jak nie kusi Krywań. Pagór jak pagór, wysoki jak na Tatry, widokowość krótka. Niczym specjalnym nie przyciąga. Tego dnia okazał się to szczyt bardzo uprzejmy i ładny.
Cieszę się, że wybraliśmy się tutaj zimą. Ale cóż to za zima? Na pierwszym udeptanym śniegu stajemy dopiero powyżej przecięcia magistrali - gdzieś przed 1400m. Za to pięknie i słonecznie dookoła, chmury trzymają się daleko, w innych pasmach. Tylko wierzchołki Niżnych Tatr widać.
Człapiemy do końca lasu i dalej pomiędzy krzakami kosówki. Doczłapaliśmy do tarasu widokowego - w sumie to pierwsze widoki tego dnia.
Za to bardzo atrakcyjne, z górującą ponad wszystkim Łomnicą i jej przyciągającą wzrok szczytowa ściana. A jeszcze przed Łomnicą biegnie prawie mi nieznana grań zakończona zewsząd widoczną Pośrednią Granią.
Doskonały pomysł nazwać szczyt "Granią". Pośredni Grot, w tłumaczeniu od południowych sąsiadów jest jakże trafny! Pośrednia Grań też tutaj pasuje, ale na pewno nie do wierzchołka, a do grani. To tylko takie moje wolne przemyślenia:-) W jej grani za to całkiem ciekawie prezentują się niektóre obiekty.
Nasza wycieczka w tym miejscu zaczyna się wić to w lewą, to w prawą pośród zielonych krzaków. To taki sympatyczny widok - łany intensywnej zieleni, gdy powinno być wszystko spowite grubą warstwą śniegu.
Wielki Kościół, Mały Kościół |
Co chwilę spoglądamy w przedstawiające się z coraz to innej perspektywy wierzchołki okalające Dolinę Małej Zimnej Wody. Tutaj akurat Wielki Kościół i Mały Kościół.
Durna Turniczka, Poślednia Turnia, Mała Poślednia Turniczka, Łomnica |
I przyciągająca wzrok ściana Łomnicy.
W dole Siodełko... i chmury. Tak ma być.
Pośrednia Grań, Kościoły, Rywociny, z tyłu Baranie Rogi, Durny Szczyt, Łomnica, Kieżmarskie Szczyty |
Odsłania się również nam Dolina Staroleśna - kolejny mało mi znany, a jakże obszerny rejon Tatr.
Dolina Staroleśna, Rywociny |
Spoglądamy co chwilę na Królewski Nos - taki niby przedwierzchołek. Od wyjścia z linii krzaków jakoś przestał się do nas przybliżać.
W oddali widoczny najwyższy punkt wydawał nam się już krańcem naszej dzisiejszej wycieczki, dopóki jakiś turysta nie minął go i nie poszedł dalej. Rzeczywiście dużo tych metrów do góry się podchodzi.
Spojrzenie w tył - grań ze strony Staroleśnej musi wyglądać na poszarpaną i stromą.
Bartek pognał gdzieś do góry, zniknął nam z oczu. My się również powoli wtaczamy na Nocha. Stąd zaczyna się również odsłaniać grań Gerlacha - coś mi jeszcze nieznanego. I pewnie tak jeszcze trochę czasu zostanie, póki co, plany nasze tych okolic nie sięgają:-)
Podobno zimą na Słowacji nie wolno wychodzić powyżej schronisk - Sławkowskiego chyba ta zasada nie dotyczy, jest dość ruchliwie. I ciepło:-)
Kilkadziesiąt metrów przed nami Bartek zakłada raki. No, ostatnie metry rzeczywiście tak łagodne jak dotychczas nie są - coś jak przejście z Czubika na Kończysty, nie skaliste, ale strome.
Królewski Nos.
Mijamy Nos i już ostatnie podejście. W oddali słowackie miasteczka i pola.
Grań za nami ze strony wschodniej straszy urwistością.
Wbrew pozorom, całkiem szybko się na Sławkowski Szczyt wychodzi.
No i jesteśmy.
Jest to szczyt co prawda wysoki, za to wchodząc na szlak, od razu pniemy się ostro do góry. W przypadku niższych szczytów, jak Wołowiec czy Bystra najpierw musimy dobre 2 godziny dreptać doliną.
Na wierzchołku dość tłoczno, grupa Polaków, parę grup Słowaków. Panorama z wierzchołka zacna!
Uderza w oczy niewidoczny dotychczas Staroleśny Szczyt,
górne partie Doliny Staroleśnej
oraz wschodnia część Tatr.
Pogodę mamy idealną do obserwacji.
Z daleka też całkiem ładnie prezentuje się grzbiet Niżnych Tatr z Kralovą Holą na czele.
Schodzimy z Bartkiem troszkę niżej w stronę Staroleśnego, żeby się przyjrzeć dokładniej łączącej oba szczyty grani.
Nie wygląda już tak łatwo jak szlak na Sławkowski ani grań Koszystej. Zimą byśmy się chyba na nią nie porwali:-)
Ważna rzecz, której nie lubię w zimie: nie widać stawów! Staroleśna, tak bogata w stawy jest całkowicie przywalona śniegiem. Jednakowa w każdym punkcie:-/ Wracamy na szczyt. Wystarczy spuść królewnę na chwilę z oka, a już popija ze Słowakami, i to na pewno nie tak lekki alkohol jak wódka:-)
Do tego urządzają sobie ciekawą zdjęciową sesję:)
Na szczytach z reguły za długo nie przesiadujemy, zwłaszcza zimą. Zdjęcie pamiątkowe,
trochę radości...
... kontemplacji... :)
i zabieramy się za drogę powrotną.
Żeby zima nie wydała się zbyt ciepła, czasem dmuchnęło wiatrem.
Bartkowi zawiało najbardziej:)
Jak to już jest w mojej naturze, wyłażę na jakiś sterczący w grani kawał skały.
Pewne miejsce na grani mogłoby w mniej przyjaznych warunkach dobrze stresować. Tuż przy ścieżynce duża przepaść.
Na pewno jest to łatwe do obejścia bez konieczności podchodzenia do krawędzi, te kilka metrów może wystraszyć:-)
Wolnym krokiem powracamy do "ciepłych krajów",
żegnamy się z Tatrami...
Na koniec robimy Bartkowi zdjęcie z jego przyszłym celem - chyba wiadomo, jakim ;-)
I żegnamy się z weekendem, zimą i ze Sławkowskim Szczytem. Dziękujemy za gościnność :-)
Pogoda marzenie!!! Zdjęcia zachęcają w ten rejon!!! Bravo !!!:D
OdpowiedzUsuńWyjście na Sławkowski mimo wszystko polecam - trochę się ciągnie podejście, ale myślę, że widok ze szczytu w pełni je rekompensuje :)
UsuńNo fantastycznie, zawsze jakoś zniechęcał mnie ten szczyt tą samą drogą w górę i w dół, ale chyba latem się pokuszę na deser. Choć może po 20 latach wrócę na Krywań, z niego jednak widoki są zapierające dech w piersiach. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNa Krywaniu jeszcze nas nie było, ale pewnie sprawa ma się podobnie jak ze Sławkowskim :) Dla widoków ze szczytu - warto! :)
UsuńNa Sławkowski też wedle litery prawa zimą nie wolno, ale chyba nikt tam za specjalnie nie pilnuje...
OdpowiedzUsuńJa tam myślę, że on jest nieformalnie udostępniony zimą :)
Usuń"Podobno zimą na Słowacji nie wolno wychodzić powyżej schronisk - Sławkowskiego chyba ta zasada nie dotyczy, jest dość ruchliwie." - Na Sławkowskim legalnie można tyko do tego tarasu widokowego na Łomnicę. A frekwencja pokazuje jak tam pilnują przepisów :-P Bo w praktyce to jest martwe prawo.
OdpowiedzUsuńAlbo wyżej jak nie zalega śnieg :) Ale to jest dziwny zakaz - bo skąd niby będąc na tym tarasie widokowym wiedzieć, jak dokładnie wygląda sytuacja ze śniegiem wyżej? ;) Mimo wszystko myślę, że na Sławkowskim zimą raczej nie trzeba się martwić o to, że dostaniemy "pokutę" :)
UsuńSkąd masz info o tym "nie zaleganiu śniegu"? Nigdy o tym nie widziałem ani nie czytałem, za to wielokrotnie na słowackich czy polskich stronach widziałęm wykaz zamkniętych szlaków (tudzież otwartych).)
UsuńNa Sławkowski można chodzić przed 15 czerwca , o ile nie ma śniegu; w praktyce to szlak otwarty jest już w maju-byłem 2 dni temu i potwierdzam, ze szlak otwarty, choć trochę śniegu zalega w kopule szczytowej. Droga monotonna, za to widoki za szczytu bajkowe. Wasza relacje również fantastyczna;pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDokładnie tak mówi słowackie prawo nt. Sławkowskiego :) Aczkolwiek myślę, że w praktyce to trochę dziwne, bo o ile na Maksymiliance wcześnie nie ma już śniegu i teoretycznie można iść dalej, to w partiach szczytowych zalega on sporo dłużej. I teraz pytanie - jak dokładnie interpretować ten "zakaz"? ;)
UsuńWłaśnie; to jest pytanie;bo jeśli interpretować dosłownie to np. zalegające dwa płaty na ścieżce czynią szlak zamkniętym,co brzmi absurdalnie;mam nadzieję, że Słowacy to zrozumieją i zmienią trochę przepisy - rozumiem ochronę gór ze względów przyrodniczych; ale w tym wypadku pachnie to polityka i procedurami. Nie mniej zachęcam do wycieczki na "Sławka", widoki ze szczytu wynagradzają wysiłek:)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że szlak wiedzie od południa - gdyby przebiegał północnymi, zacienionymi zacięciami, śnieg mógłby zalegać cały rok. I co by na to rzekli słowackotatrzańscy prawodawcy?:)
UsuńPozdrawiam.
Szlag człowieka trafia jak widzi takie foty... :D No ale dobre chociaż to :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, jak zawsze zresztą :) a mnie właśnie kusi ten Sławkowski coraz bardziej! Jaka przestrzeń za plecami... :)
OdpowiedzUsuń