Data:
26-27.07.2014
Rejon:
Dolina Bolechowicka
Drogi:
Mur Pokutników:
- Grań Bolechowicka (III)
- Lewe Łaziki + Łaziki (V)
- Trawki (V)
Zamarła Turnia:
- Zamarła Wprost (IV)
- Droga Myszkowskiego (VI.1+) - próba
Filar Abazy'ego:
- Rysa Wallisha (V-)
Wybraliśmy się na luźny weekend do Doliny Bolechowickiej z dwoma celami. Jednen to Bolechowicka Grań - łatwa droga, ukierunkowana w naszym docelowym, tatrzańskim łazikowaniu. Drugi - spędzić noc pod gołym niebem:-)
Zaczęło się od grani.
Jej początek, czyli samo wdrapanie się na grań jest jedynym miejscem wykazującym jako-takie trudności wspinaczkowe - III. I wbrew naszym oczekiwaniom, są tam jakieś ringi. Łeee, a chcieliśmy iść tylko z wykorzystaniem swojego sprzętu...
Tak więc podzieliliśmy sobie tą jakże przyjemną grańkę na kilka odcinków, żeby więcej pomanipulować liną i innym sprzętem. Pierwsze stanowisko - sztuczne:-)
Później już śmigamy łatwą, nieco trawiastą granią na najwyższe miejsce nad "Macharadżami".
Może i bez trudności, ale za to całkowicie z wykorzystaniem naturalnych punktów asekuracyjnych:-)
Hemli zbiera wszystko po drodze.
Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że ta grań jest aż tak przyjemna:-)
Pierwsza, górna część jest niestety szeroka i trawiasta. Trzeba ją po prostu przedreptać.
Później kilkumetrowy uskok o trudnościach (wedle mojej oceny) około II/II+. Postanawiamy z uskoku zjechać. Trudności nam sprawiło odpowiednie założenie liny, żebyśmy mogli ją z dołu ściągnąć. Ale udało się:-)
Założyliśmy później w ściance, z której zjechaliśmy, stanowisko i dalej wzdłuż grani jest kilka turniczek na oko zeroplusowych.
Zakładamy po drodze możliwie dużo pętli.
Ta część się nam wyjątkowo podobała - właśnie takich miejsc poszukujemy na tatrzańskich wycieczkach:-)
Jest łatwa i przyjemna, choć dostarcza również nieco wrażeń:-)
Spojrzenie w tył, na uskok i siodełko, z którego rozpoczęliśmy ostatni etap wycieczki.
Od tej pory lina jest już na prawdę zbędna, mimo to, startujemy przez kolejną turniczkę również z asekuracją - a niech przeszkadza:)
I ostatni fragment już bez liny, nawet bez butów (choć to był błąd:) w krzaczorach na zwińczenie grani.
Stąd widać spory jej kawałek.
Wracamy okrężną drogą na dół i postanawiamy przejść jakąś nieznaną nam tutaj drogę. Miejsce zacienione - troszkę grzeje dzisiaj - wybieramy drogę o nazwie nas zachęcającej (choć większość wspinaczy takiego terenu nie lubi) - Trawki.
Okazała się bardzo przyjemna, dość długa i w jednym momencie trudna. Jakoś daliśmy radę, choć nie bez kłopotów.
Na zakończenie dnia przeszliśmy jeszcze na ściankę Zamarłej Turni - tutaj postanowiliśmy przejść Zamarłą Wprost (choć chyba star w nieco innym miejscu), łatwa droga, ale te kilka odpękniętych, dużych głazów któregoś dnia ktoś ze ściany wyciągnie - byleby bez uszczerbku na zdrowiu asekurującego.
Postanowiliśmy również oglądnąć drogę o nazwie Rysa Myszkowskiego, obleganą ostatnimi czasy przez opiekunów Bemola:-)
Jest to droga o trudności VI.1+. Zdecydowanie ponad nasze możliwości.
I co teraz? I spać. A gdzie? Tego nie wiedzieliśmy. Wybraliśmy się więc ścieżką obejściową prowadzącą na do stanowisk pod wierzchołkiem Filaru Abazy'ego. I tam na przełączce spędziliśmy noc obserwując spadające gwiazdy:-)
Zasypiający Kraków i okolice.
Oczywiście przed snem była kolacja - dzisiaj nic szczególnego:
Gotowana kiełbaska i chlebki z musztardą:-)
Noc jest bardzo ciepła i spokojna.
Zaczyna świtać...
Czy się wyspaliśmy? Ja - nie powiedziałbym:D
Hemli chyba też nie za bardzo.
Ale bardzo nam się podobało. Sił na wspinaczki rano nie mieliśmy (ogromny ukłon dla wszystkich spędzających noc w ścianie, szczególnie zimą, i kontynuujących rano przechodzenie długich dróg!). Pozostało więc podziwianie budzącej się okolicy :)
Poranek był rześki, mglisty.
Kościół w Bolechowicach.
Małe śniadanko na wierzchołku - identyczne jak kolacja. I poszliśmy na wspinaczkę znaną nam już Rysą Wallisha. To wszystko, na co mieliśmy dzisiaj ochotę i za razem zakończenie weekendu w Dolince.
Fajne foty! :) Bolechowice są bardzo ładne :)
OdpowiedzUsuńNo to teraz na wspin w Tatry!
pozdrawiam
No własnie nadal jestem spakowany ze sprzętem na wyjazd na wczoraj. Tylko że nam się odwidziało jechać w taką pogodą:-/
UsuńEhhh te podkrakowskie mgły...:) Fajny wypad. Dolinkę znam ale tylko ze spaceru dołem. Znając moje szczęście do nieplanowanych urazów wolę nie wchodzić na wysokość powyżej metra nad ziemią bez widocznej ścieżki:)
OdpowiedzUsuńWidoczne ścieżki są, i to na samą grań, w najwyższej jej części, że tak powiem "od dupy strony" :) A widoki z góry myślę całkiem oryginalne :)
UsuńFotki jak zawsze kapitalne ale to te dwa świeżo po przebudzeniu to naprawdę rekord świata, po prostu szczere, ludzkie, naturalne, normalne ... genialne ...
OdpowiedzUsuńPozdrowionka ...
Dziękujemy - może i miny nie oddają naszego prawdziwego nastroju, który po tym noclegu był bardzo dobry :) Tyle, że ciężko było się czuć rześko :)
UsuńPozdrawiamy :)
Super relacja :) aż mi się zachciało jechać w skałki. pozdrawiam!
UsuńDziękujemy :)
Usuń