niedziela, 24 sierpnia 2014

Bolechowicką Granią

Data:
26-27.07.2014

Rejon:
Dolina Bolechowicka

Drogi:

Mur Pokutników:
- Grań Bolechowicka (III)
- Lewe Łaziki + Łaziki (V)
- Trawki (V)

Zamarła Turnia:
- Zamarła Wprost (IV)
- Droga Myszkowskiego (VI.1+) - próba

Filar Abazy'ego:
- Rysa Wallisha (V-)




Wybraliśmy się na luźny weekend do Doliny Bolechowickiej z dwoma celami. Jednen to Bolechowicka Grań - łatwa droga, ukierunkowana w naszym docelowym, tatrzańskim łazikowaniu. Drugi - spędzić noc pod gołym niebem:-)

Zaczęło się od grani.



Jej początek, czyli samo wdrapanie się na grań jest jedynym miejscem wykazującym jako-takie trudności wspinaczkowe - III. I wbrew naszym oczekiwaniom, są tam jakieś ringi. Łeee, a chcieliśmy iść tylko z wykorzystaniem swojego sprzętu...



Tak więc podzieliliśmy sobie tą jakże przyjemną grańkę na kilka odcinków, żeby więcej pomanipulować liną i innym sprzętem. Pierwsze stanowisko - sztuczne:-)



Później już śmigamy łatwą, nieco trawiastą granią na najwyższe miejsce nad "Macharadżami".



Może i bez trudności, ale za to całkowicie z wykorzystaniem naturalnych punktów asekuracyjnych:-)



Hemli zbiera wszystko po drodze.



Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że ta grań jest aż tak przyjemna:-)



Pierwsza, górna część jest niestety szeroka i trawiasta. Trzeba ją po prostu przedreptać.



Później kilkumetrowy uskok o trudnościach (wedle mojej oceny) około II/II+. Postanawiamy z uskoku zjechać. Trudności nam sprawiło odpowiednie założenie liny, żebyśmy mogli ją z dołu ściągnąć. Ale udało się:-)

Założyliśmy później w ściance, z której zjechaliśmy, stanowisko i dalej wzdłuż grani jest kilka turniczek na oko zeroplusowych.



Zakładamy po drodze możliwie dużo pętli.





Ta część się nam wyjątkowo podobała - właśnie takich miejsc poszukujemy na tatrzańskich wycieczkach:-)



Jest łatwa i przyjemna, choć dostarcza również nieco wrażeń:-)



Spojrzenie w tył, na uskok i siodełko, z którego rozpoczęliśmy ostatni etap wycieczki.



Od tej pory lina jest już na prawdę zbędna, mimo to, startujemy przez kolejną turniczkę również z asekuracją - a niech przeszkadza:)





I ostatni fragment już bez liny, nawet bez butów (choć to był błąd:) w krzaczorach na zwińczenie grani.
Stąd widać spory jej kawałek.



Wracamy okrężną drogą na dół i postanawiamy przejść jakąś nieznaną nam tutaj drogę. Miejsce zacienione - troszkę grzeje dzisiaj - wybieramy drogę o nazwie nas zachęcającej (choć większość wspinaczy takiego terenu nie lubi) - Trawki.



Okazała się bardzo przyjemna, dość długa i w jednym momencie trudna. Jakoś daliśmy radę, choć nie bez kłopotów.

Na zakończenie dnia przeszliśmy jeszcze na ściankę Zamarłej Turni - tutaj postanowiliśmy przejść Zamarłą Wprost (choć chyba star w nieco innym miejscu), łatwa droga, ale te kilka odpękniętych, dużych  głazów któregoś dnia ktoś ze ściany wyciągnie -  byleby bez uszczerbku na zdrowiu asekurującego.



Postanowiliśmy również oglądnąć drogę o nazwie Rysa Myszkowskiego, obleganą ostatnimi czasy przez opiekunów Bemola:-)



Jest to droga o trudności VI.1+. Zdecydowanie ponad nasze możliwości.



I co teraz? I spać. A gdzie? Tego nie wiedzieliśmy. Wybraliśmy się więc ścieżką obejściową prowadzącą na do stanowisk pod wierzchołkiem Filaru Abazy'ego. I tam na przełączce spędziliśmy noc obserwując spadające gwiazdy:-)



Zasypiający Kraków i okolice.



Oczywiście przed snem była kolacja - dzisiaj nic szczególnego:



Gotowana kiełbaska i chlebki z musztardą:-)

Noc jest bardzo ciepła i spokojna.

Zaczyna świtać...



Czy się wyspaliśmy? Ja - nie powiedziałbym:D



Hemli chyba też nie za bardzo.



Ale bardzo nam się podobało. Sił na wspinaczki rano nie mieliśmy (ogromny ukłon dla wszystkich spędzających noc w ścianie, szczególnie zimą, i kontynuujących rano przechodzenie długich dróg!). Pozostało więc podziwianie budzącej się okolicy :)



Poranek był rześki, mglisty.





Kościół w Bolechowicach.





Małe śniadanko na wierzchołku - identyczne jak kolacja. I poszliśmy na wspinaczkę znaną nam już Rysą Wallisha. To wszystko, na co mieliśmy dzisiaj ochotę i za razem zakończenie weekendu w Dolince.

8 komentarzy:

  1. Fajne foty! :) Bolechowice są bardzo ładne :)
    No to teraz na wspin w Tatry!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie nadal jestem spakowany ze sprzętem na wyjazd na wczoraj. Tylko że nam się odwidziało jechać w taką pogodą:-/

      Usuń
  2. Ehhh te podkrakowskie mgły...:) Fajny wypad. Dolinkę znam ale tylko ze spaceru dołem. Znając moje szczęście do nieplanowanych urazów wolę nie wchodzić na wysokość powyżej metra nad ziemią bez widocznej ścieżki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widoczne ścieżki są, i to na samą grań, w najwyższej jej części, że tak powiem "od dupy strony" :) A widoki z góry myślę całkiem oryginalne :)

      Usuń
  3. Fotki jak zawsze kapitalne ale to te dwa świeżo po przebudzeniu to naprawdę rekord świata, po prostu szczere, ludzkie, naturalne, normalne ... genialne ...
    Pozdrowionka ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy - może i miny nie oddają naszego prawdziwego nastroju, który po tym noclegu był bardzo dobry :) Tyle, że ciężko było się czuć rześko :)
      Pozdrawiamy :)

      Usuń
    2. Super relacja :) aż mi się zachciało jechać w skałki. pozdrawiam!

      Usuń