Od kiedy zrobiło się ciepło, ptaki zaczęły śpiewać, a pąki puszczać w wolnych chwilach odkrywamy coraz to nowsze miejsca w Krakowie.
Tak też było w pewną sobotę, kiedy to namówiłam Wojtka na małe wagary :)
Tym razem padło na Płaszów. Jakiś czas temu oglądaliśmy Listę Schindlera, toteż pojechaliśmy w poszukiwaniu miejsc z filmu.


Krzesanica? :) Po raz kolejny jakiś kamieniołom przypomina nam Czerwone Wierchy...


Miejsce naprawdę robi wrażenie. Szczególnie o tej porze roku.


Z tyłu - Kopiec Kraka.

Hemli na krawędzi :P

I Wojtuś na wolności... Musi sobie troszkę pobrykać :)


Na samym kopcu deczko wiało :)

Mapa doprowadziła nas tu.
A potem, poprzez plątanie się po Bonarkach, tanich stołówkach znaleźliśmy się na starym mieście...
Które swoją drogę też nas zaskoczyło.

Otóż. Ekhm... Woda tak dobra, że w Krakowie pije się herbatę z firankami... Kto pił, niestety wie o czym mówię... :P

Zapomniał kluczy :)

:)
A, skoro, że wiosna w Krakowie, to pokażmy, jaka ładna...

Kwitnące planty :)



I po małym wiosennym deszczyku...

Wymoczki :)

I na zakończenie dnia - zachód słońca :)
Wagary uważam oficjalnie za udane :)
OdpowiedzUsuń