czwartek, 11 lipca 2013
Tatry na dzień dobry
Wolontariat dla Tatr. Zapisując się grubo ponad rok temu, kompletnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Mimo tego, cieszyłam się z tej perspektywy dwóch tygodni na tatrzańskich szlakach z worem śmieci jak głupia. I słusznie - rok później przyjeżdżam tutaj znów, mając w pamięci obrazy sprzed roku. W tym roku miałam sporo szczęścia - zamieszanie związane z obroną, przeprowadzką i bardzo późnymi w tym roku zapisami na wolontariat i wszystkim innym sprawiło, że nie miałam czasu tak śledzić spraw z nim związanych. A jednak - los chciał, że udało mi się zapisać :) W następujących postach, które oznaczyłam etykietą "Z dziennika wolontariusza" będę mniej, lub bardziej szczegółowo opisywać okres wolontariatu. Póki co, można powiedzieć będę prezentować 1/3 - bo pomimo, że spędziłam już w Storczyku tydzień, na wolontariat wybieram się w te wakacje jeszcze dwa razy.
Tym razem jadąc do Zakopanego nie spieszyłam się. Coś w tym jest, im bliżej ma człowiek, tym częściej się spóźnia... Wojtuś wcześniej dobrze mnie wyposażył i pomógł wpakować się w busa. Upalny dzień...
Na miejscu odebrał mnie Czarek. Okazało się, że zbytnio nic do Kir nie chce jechać. Na szczęście tego dnia miałam szczęście i przy okazji przejechałam się nowym autkiem TPNu, jednocześnie meldując się w Storczyku jeszcze przed zmrokiem :)
Na pierwszy dzień, na rozgrzewkę dostało mi się sprzątanie Drogi pod Reglami + Sarnia Skała z dziewczynami. Uch, żeby od razu Sarnia Skała..
TRASA:
Kiry -> Droga pod Reglami -> Dolina za Bramką -> Droga pod Reglami -> Dolina Strążyska -> Droga pod Reglami
Kiry -> Smreczyński Staw -> Kiry
Drogą pod Reglami od Doliny Białego do Kir nie było mi nigdy dane iść. Droga całkiem przyjemna, bogata w różnorakie śmieci... i historyczna :)
Na całej trasie panują podobne widoki. Bardzo... podhalańsko :)
Ale poranek też był dość ładny :)
Dawno, dawno temu, kiedy o Tatrzańskim Parku Narodowym nikomu się jeszcze nie śniło (albo tylko śniło) w miejscu obecnej Drogi pod Reglami, aż do Kuźnic prowadziła ważna droga łącząca hutę w Kościelisku z hutą w Kuźnicach. Inaczej nazywana była Żelazną Drogą. Nikt wtedy zbytnio nie martwił się tatrzańską przyrodą - ludzie nastawieni byli na pozyskiwanie surowców z tatrzańskich skał, które swoją drogą w te cenne zasoby były dość ubogie. Jeszcze teraz w Dolinie Kościeliskiej można odnaleźć wiele śladów po tamtych czasach i wcale nie trzeba szukać daleko - co uważniejsi zapewne zauważyli pamiątkową tablicę na polanie Stare Kościeliska... Ale o tym opowiem następnym razem, przy okazji Doliny Kościeliskiej :)
Obecnie Droga pod Reglami jest świetnym miejscem na spokojny spacer brzegiem tatrzańskiego lasu. Niestety da się zauważyć, że jest miejscem, w którym chronione łączy się z używanym. Stąd tam wzięłyśmy się też my :)
Przy okazji postanowiłyśmy się zagłębić też w Dolinę za Bramką. Hemli-gratka! Jakimś cudem nigdy nie miałam dość czasu, żeby odwiedzić tą dolinkę... Ani też i dość chęci? :P
A z worem ze śmieciami? Czemu nie!
Dlaczego za bramką? Proste. Znowu trzeba uciec się do przeszłości :) A dlatego, że kiedyś dostępu do doliny broniła naturalna "bramka" pod postacią zapewne pokaźnego głazu. Aby udostępnić tą malutką dolinkę, w 1875 roku została ona zniszczona. Obecnie bramka znowu jest... Ale o nieco innym charakterze :) zamiast chronić dolinkę przed odwiedzinami turystów, chroni ją przed pojazdami :) Słuszne i normalne.
Wchodzimy do dolinki. Tajemniczo. Jako efekt ostatnich upałów w całej dolince unosiła się przyjemna aura z parującego Potoku za Bramką.
Główna atrakcja doliny, czyli wychodnie skalne - zwane Jasiowymi Turniami. Gdyby nie TPNowskie zakazy, roiłoby się tam od wspinaczy :)
I tak oto kończy się dolinka. Przy sprzątaniu oczywiście wypatrzyłam mega widoczną ściechę na Łysanki... Ale cii :P
Podobnież kiedyś tam w okolicach prowadził szlak do Doliny Strążyskiej.
Kolejnym naszym celem była Dolina Strążyska. Jakoś jej nie lubię - może i jest ładna, ale ilość wycieczek szkolnych i ludzi w kolorowych pelerynach sprawia, że postrzegam ją bardziej jako zło konieczne.
I tym razem nie było inaczej. Strążyska, turyściaki i rzucające się w oczy skałki - Kominy Strążyskie.
Polana Strążyska. Tym razem bez widoku na Giewont. Chmury szczelnie przykryły niebo.
Chwilę później sprawdziła się prognoza pogody - lunął deszcz i w herbaciarni nagle zrobiło się... deczko tłoczno :)
I w ten sposób zakończyłyśmy dzisiejsze sprzątanie. Sarnia Skała nie tym razem ;)
Ale to na rozgrzewkę było za mało! Okazało się, że tego samego dnia wylądowałam jeszcze w Dolinie Kościeliskiej. Trzeba było w końcu i jej powiedzieć dzień dobry... ;) Nie chciało mi się ubierać ciężkich górskich trepów i postanowiłam wybrać się do Kościeliskiej w trampkach. Nigdy więcej! Masaż stóp jest okej, ale bez przesady... :P
Podliczyłam, ile razy dane mi było spacerować Kościeliską. Wyszło na to, że 13 razy! Chociaż jak na statystyki wolontariusza to nie tak dużo :) I na ten rok to na pewno nie koniec... ;)
W Kościeliskiej też zbytnio widokowo nie było. Co jakiś czas chmury uchylały nam rąbka tajemnicy...
Ale Kościeliska jest o tyle fajna, że nawet w deszczu może być całkiem ciekawa. My jednak chciałyśmy tego popołudnia doleźć nad Smreczyński Staw.
Przy dojściu nad staw zaczęły do nas dochodzić pomruki burzy.
Staw jak zawsze nie rozczarował. Pomimo pochmurnej aury było uroczo. Czy staw położony w lesie regolowym może nie być piękny? :)
Jak na złość nad stawem zaczęło siąpić. W połączeniu z odgłosami burzy nie wyglądało to optymistycznie - nad Stawem posiedziałyśmy chwilę i zarządziłyśmy odwrót.
Całą drogę powrotną Kościeliski Potok tłumił nam nadchodzącą burzę. W sumie to udało się bez ekscesów dotrzeć do Kir. Tuż przed wejściem do Storczyka złapał nas duży deszcz. To się nazywa farcik ;)
c.d.n... :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Taki wolontariat to fajna sprawa :-)
OdpowiedzUsuńPowodzenia! :-)
zdjęcia bardzo ładne :)
pozdrawiam
Nawet bardzo fajna sprawa :)
UsuńDziękuję! :)
Ciekawy opis trasy którą niby wszyscy znają. Przeczytałem z ciekawością, zwłaszcza że przy Smreczyńskim Stawie to byłem chyba ostatni raz w 1986? Co do próba pojścia w Tatry w trampkach, to po licznych doświadczeniach zawsze zabieram w góry buty górskie, choćbym miał zamiar dojść 100 metrów do najbliższego strumienia. Od tej zasady nie ma odstępstw. Czekam na dalsze przygody i gratuluję oddania!
OdpowiedzUsuńJa już też nigdy nie wybiorę się w trampkach - gruba podeszwa jednak się przydaje :)
UsuńDziękuję za dobre słowo i pozdrawiam :)
Kocham góry....aż za nimi zatęskniłam, po tych zdjęciach. Tylko tego urlopu tak mało. Gdybym mieszkała bliżej, mogłabym chodzić w weekendy, a tak....sama podróż w góry to cały dzień.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę :)
Świetne zdjęcia :) Zapraszam do obserwowania mojego bloga (swiat-gor.blogspot.com). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńDroga pod Reglami jest mi doskonale znana, większość naszych miejscówek w Zakopanem było położonych bardzo blisko tej drogi, aby zawsze wieczorem móc udać się na mały spacer ;-) Dolina za bramką i Dolina ku Dziurze to też fajne miejsca na mini wędrówkę, ale zdecydowanie wolę wyższe partie gór :-) A nad Smreczyńskim Stawem byłam x lat temu, jeszcze jako mała dziewczynka i teraz zapisuje sobie to miejsce na liście wędrówek podczas naszego przyszłego kolejnego pobytu w Tatrach ;-)
OdpowiedzUsuńPs. Jak miło, że można sobie u Was o tych wszystkich magicznych miejscach poczytać ciekawe rzeczy ;)
Smreczyński polecam! :) Troszkę go oszpecili tą niby platformą widokową, czy jak to tam nazwać, ale i tak ma w sobie piękno i przede wszystkim spokój :)
UsuńCieszymy się bardzo, że nasze notki się podobają - jak już jestem w jakimś miejscu, często interesuję się jego przeszłością, bo z takiego ujęcia można zupełnie inaczej spojrzeć chociażby na niepozorną Dolinę za Bramką :)
Pozdrawiam ciepło :)