poniedziałek, 26 maja 2014

Majówkowo - całkiem spiskie klimaty


MAJÓWKA NA SŁOWACKIEJ ZIEMI 2014 - DZIEŃ I

Majówka 2014 do ostatniej chwili stała pod znakiem zapytania. Najpierw perypetie pracowo-urlopowe, a jak już się okazało, że chyba gdzieś się jednak wybieramy, wiedzieliśmy tylko, że będzie to Słowacja. Powód taki sam jak co roku - dwa lata temu byliśmy w Polskich Tatrach. Od tego czasu też dość skutecznie unikamy ich w tym czasie ;)

Do głowy przychodziło jedno pasmo, w którym jeszcze nas nie było, a gdzie nas w sumie ciągnęło - Słowacki Raj. Czyli jedziemy na Spisz! :)

Jakoś tak ostatnio wyszło, że planujemy nasze wycieczki raczej na bieżąco. Tzn. na przykład pół godziny przed wyjazdem :P Takie z nas lenie, że w Dzień Pracy nie chcieliśmy się katować jakąś bardzo wczesną pobudką. W rezultacie dość szybko za to odpokutowaliśmy, wpakowując się w zakopiański korek.

Ale może zanim zacznę opowieść, pokażę, jak prezentowała się trasa, jaką pokonaliśmy tego dnia.

TRASA: Kraków -> Ździar -> Kieżmark -> Zamek Spiski -> Hanušovice Podlesok


Generalnie rzecz biorąc pierwszy dzień chcieliśmy przeznaczyć na krajoznawczą objazdówkę po Spiszu. Wszystko to mój pomysł - miało być burzowo... ;)

Wystarczyło jednak, żebyśmy tylko zbliżyli się do Tatr i już dopadła nas tatro-hipnoza. A, bo Bielskie tak ładnie wyglądają z tej strony... :)

Jurgów - widok na Tatry Bielskie

Droga jak widać pusta - tak w ramach kontrastu z Zakopiaką :)

Polana Podokólne Jurgów

Polana Podokólne. To tutaj przenieśli się górale z pasterstwem, kiedy to dobrodziej tatrzański, książę Hohenlohe wypędził ich ze swoich terenów. Najwidoczniej owce nie pasowały do jego zwierzyńca :)

Postanowiliśmy podczas tej wycieczki wypróbować nowy rodzaj turystyki - tzw. turystykę samochodową ;) Wystarczy aparat, czyste szyby i się sprawdza :)

Podspady

No i Słowacja. Na polskie ziemie wrócimy dopiero za 4 dni.

Pierwszy przystanek zarządziliśmy na Ździarskiej Przełęczy w celach dokumentacyjnych. Okazało się jednak, że ze Ździarskiej Przełęczy w stronę Tatr prowadzi całkiem kusząca ścieżka...

Zdziarska Przełęcz

Jacyś właśnie wracający z niej Polacy stwierdzili, że z widokami dalej "nie ma szału". Jakoś średnio im wierzyłam, toteż postanowiłam to sprawdzić...

I dobrze zrobiłam! Oczywiście kłamali :) Przede mną wyłonił się widok na praktycznie całe Tatry Bielskie.

Tatry Bielskie

Od Bujaczego Wierchu po Hawrań.

Urdzik karpacki

Trafił się też Urdzik karpacki.

Po mnie postanowił to też sprawdzić Wojtek. A ja wraz z nim przekonać się raz jeszcze. Wykorzystaliśmy sytuację do zdobycia paru punktów w Grani Głównej Tatr (bo przecież się na niej znajdywaliśmy - Grań Główna to nie tylko dostojne szczyty ;)). W naszej topograficznej encyklopedii nie może przecież ich zabraknąć :)

Wierch Średnica

Wdrapaliśmy się więc na Długi Wierch, zwany również (podobno niepoprawnie) Wierchem Średnica. Z wierchem co prawda średnio mi się kojarzy, ale ok :)

Długi Wierch

Widoczki zeń niezłe.

Kominy Ździarskie

Kominy Ździarskie, czyli grań Nowego Wierchu.

Wierch Średnica

I oczywiście autorzy na szczycie ;)

Podspadzkie Siodło

Nad Jatkami zaczęło się trochę poważnie chmurzyć...

Błotne Siodło

Naszą eksplorację zakończyliśmy na Błotnym Siodle, które w rzeczy samej... było błotne.

Następnym celem miała być Magurka w paśmie Magury Spiskiej, na którą chcieliśmy podskoczyć ze Ździaru, a przy okazji - trochę bliżej przyjrzeć się tej pięknie położonej wiosce.

Ździar

Jedna z przyozdobionych, ździarskich chat.

Szlak na Magurkę prowadzi początkowo ogromnymi halami. Główną atrakcją są widoki... oczywiście na Tatry Bielskie. No bo po co innego się idzie na Magurkę? :P

Magura Spiska

Z racji, że dalej widoki na Tatry miały się skończyć, olaliśmy całą Magurę i poddaliśmy się kontemplacji topografio-znawczej na zielonej trawce.

Magura Spiska

Tam gdzieś jest szczyt.

Tatry Bielskie

Dolina Ździarska i oczywiście Bielskie.

Jak już wspomniałam, nad Jatkami kłębiły się poza tym niezbyt sympatyczne chmury - średnio poza tym wyobrażałam sobie powrót przez pustkowie w razie szalejącej nad nami burzy. Myślę, że prawdopodobieństwo oberwania piorunem byłoby wtedy całkiem spore :P

Posiedzieli, poobczajali - i w dół. W końcu czeka nas jeszcze dzisiaj trochę kilometrów i miejsc do odwiedzenia...

Magura Spiska


W Tatrzańskiej Kotlinie skręciliśmy dla odmiany zamiast w prawo, to w lewo. Gdzieś w okolicach wioski Rakusy zaczęły się zacne widoki na Tatry górujące nad okolicznymi łąkami.

Już mieliśmy zarządzać foto-postój, kiedy to okazało się, że trafiliśmy na... romską osadę! Witamy na słowackim Spiszu :)

Dla naszego dobra, zdjęć nie robiłam. Pokuszę się więc o opis: parę domów na krzyż, wokół których ruch jak na Krakowskim Rynku w wakacje, wszędzie suszą się jakieś szmaty, dywany.... Masakra! I to w tak pięknym miejscu...

Problem Romów/Cyganów na Słowacji jest dość znaczący - jak się dowiedziałam później, warunki do życia na Słowacji mają dość dobre. Wszystko by było okej, gdyby chcieli się przystosować. A jak to wygląda - dlaczego swoje osady mają zawsze parę kilometrów od słowackich wiosek?

Parę kilometrów dalej na szczęście Romów już nie było, pojawiły się za to... pola rzepakowe! Zrobiłam w końcu zdjęcia, o których marzyłam ;)

Sławkowski, Łomnica, Kieżmarskie

Sławkowski i zachmurzona Łomnica z Kieżmarskimi.

Tatry rzepak


Tatry rzepak

Sławkowski.

Tatry rzepak

I znowu - od Sławkowskiego Szczytu po Bujaczy Wierch.


Kolejnym przystankiem był Kieżmark (słow. Kežmarok).
Szczerze - spodziewałam się ładnego, zadbanego miasta - bo przecież z historią! Kieżmark dał nazwę Dolinie Kieżmarskiej, wyniosłym Kieżmarskim Szczytom. Kiedyś, miasto królewskie, prężnie jak na swoje czasy się rozwijające. Teraz - myślę, że mocno zaniedbane, podtatrzańskie miasteczko, częściowo zamieszkane w sporej części przez Romów.

Kieżmark - mury miejskie

Mury miejskie.

Kieżmark - ratusz

Ratusz.

Kieżmark - Rynek Główny

Ulica z widokiem na Rynku Głównym.

Krótki spacer pustymi uliczkami Kieżmarku. Jakoś tak chcąc czy nie chcąc, porównaliśmy to miasteczko chociażby z orawskim Dolnym Kubinem, który odwiedziliśmy podczas zeszłorocznej majówki i który, z pewnością był o wiele bardziej zadbany.

Z racji, że poranne poszukiwania jakiegokolwiek przewodnika po spiskich miasteczkach zakończyły się niepowodzeniem, przegapiliśmy Zamek w Kieżmarku, nie wiedząc nawet o jego istnieniu.

Następnym przystankiem na naszej drodze miał być Zamek Spiski. Spisz jednak trochę się ciągnie, więc po drodze zdążyliśmy na dobre pożegnać się z wysokotatrzańską krainą. Jechaliśmy przez malowniczą krainę pełną gór i miejsc, o których nie mieliśmy pojęcia. Fajnie :)


Minęliśmy Lewoczę z zamysłem zwiedzenia jej w drodze powrotnej.

Lewocza

Aż w końcu naszym oczom ukazał się Zamek Spiski. Nie powiem - robi wrażenie. I z daleka wydaje się strasznie wielki :)

Spissky hrad

Zgodnie z ideą turystyki samochodowej - zdjęcie z auta przez okno. Zamknięte, bo padało :P

Z racji, że zbliżała się pora obiadowa, przed zwiedzaniem zamku postanowiliśmy zrobić sobie mały biwak. Od zeszłorocznej majówki praktykujemy tzw. jedzenie na wynos - w domu gotujemy leczo, które bierzemy ze sobą, na trasie odgrzewamy i tadaam! Mamy pyszny obiadek na ciepło :)



Przy okazji odwiedziliśmy tereny Spiskiej Kapituły. Dopiero w domu zdałam sobie sprawę, że byliśmy w całkiem ważnym miejscu - podobno to maleńkie miasteczko nazywane jest słowackim Watykanem i znajduje się na liście UNESCO. Szkoda tylko (co widać na zdjęciu), że jest trochę zaniedbana. Generalizując - jak cały Spisz.

Spisska kapitola

Z uzupełnionym zapasem energii przyszedł czas na szturm na zamek! Polskim zwyczajem znaleźliśmy jakiś bezpłatny parking "na lewo" ;)

Do zamku wbrew pozorom wcale nie jest tak blisko. Jak się potem poza tym okazało - wybraliśmy chyba najbardziej okrężną nań drogę.

Spissky hrad

A skoro już jesteśmy przy Zamku Spiskim (słow. Spišský hrad) to myślę, że warto napisać o nim parę słów. Zamek pochodzi z XI/XII wieku. W rzeczy samej jest dość spory - podobno jego powierzchnia zajmuje więcej niż 4 hektary, przez co jest jedną z największych warowni średniowiecznych w całej Europie Środkowej.

Spišský hrad

Spišský hrad

A droga długa jest...

Spišský hrad

Spišský hrad

No i jesteśmy na zamku.

Na zamku okazało się, że mamy możliwość odbycia wycieczki ze słowackim przewodnikiem. Trochę posłuchaliśmy, ale potem Wojtek zrobił się trochę zniecierpliwiony... Wystarczyło schować się za załomem, żebym przekonała się, dlaczego...



Wojtuś zwiedza zamek. Dziesięć wieków ów hrad wytrzymał i co? I robi za ściankę wspinaczkową! Kto by pomyślał...

Ogólnie rzecz biorąc to Zamek Spiski jest... duży. Większy, niż myśleliśmy. Pomimo tego, że są to w sumie ruiny, można w nim obejrzeć przykładowe komnaty, salę tortur, zamkową kaplicę, oraz mój faworyt -



kuchnię.

Wyszliśmy też na wieżę widokową - niestety, z racji dość parnego dnia z dalekich obserwacji nici - ledwo co widzieliśmy grzbiety Niżnych Tatr na horyzoncie :(

Vyhled zo Spisskeho hradu

Na tych wzgórzach też kiedyś stała twierdza :)

Vyhled zo Spisskeho hradu

Wioska Studenec.

Vyhled zo Spisskeho hradu

Vyhled zo Spisskeho hradu


Rozejrzeliśmy się za to po Spiszu, oraz mieliśmy dobre miejsce do obejrzenia przedstawienia rodem ze średniowiecza :)






Bohaterką była jedna z turystek, która rzekomo miała być popravena... czyli w wolnym tłumaczeniu - skrócona o głowę ;) Do rozlewu krwi na szczęście nie doszło, dziewczyna bowiem została przez publiczność odkupiona. Mogliśmy więc kontynuować zwiedzanie.

W dolnej części zamku załapaliśmy się na graniówkę, czyli spacer murami obronnymi zamku.

Spissky hrad

Spissky hrad

Spissky hrad

Podsumowując - zwiedzanie Zamku Spiskiego zajęło nam więcej czasu, niż myśleliśmy. Dlatego też w drodze powrotnej stwierdziliśmy, że zamek trochę nas zmęczył i nie chce nam się wstępować do Lewoczy, zostawimy sobie ją więc na inny dzień. Teraz trochę żałuję - bo oczywiście ten inny dzień podczas majówki nie nastąpił :P

W rezultacie przebijając się przez kolejne romskie osady docieramy w końcu do naszego Campingu w Hrabušicích, który przeżywa prawdziwe oblężenie Polaków i Węgrów. Nie wiem, czy widzieliśmy tam chociaż jednego Słowaka... :P

Autokemping Hrabusice Podlesok

Rozbijamy się, a kolację robimy sobie jeszcze mały spacer do Hrdla Hornadu z wieczornym widokiem na Tatry. Nareszcie :P

Hrdlo Hornadu

Hrdlo Hornadu.



A jutro pobudka o świcie i... czas na zapoznanie się ze Słowackim Rajem. Ale o tym już w kolejnej relacji... :)

C.D.N.

15 komentarzy:

  1. Tak, Słowacki Raj to świetne miejsce na majówkę, gdy jest niepewna pogoda. Byłem z rodzicami kilka lat temu i pamiętam, że bardzo mi się podobało, choć ludzi było niefajnie dużo... No, ale pięknym miejscom już to trzeba wybaczyć ;) taki ich los.
    Bardzo lubię też Ździar, między innymi ze względu na ładną architekturę.. O widoku na Bielskie nawet nie wspomnę :p szczególnie zimą wyglądają bosko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w 100%-tach, Słowacki Raj jest odpowiedni na majówkę - nie ma już śniegu, jak w Tatrach, nie ma tłoku (przy odpowiednio wczesnym wymarszu:).
      Choć chyba jeszcze lepiej wspominam majówkę spędzoną na Fatrach.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. A Levoca to gdzie odwiedzona ja się pytam? Moje ulubione miasto na Słowacji. Te miasteczka mają swój klimat - może właśnie przez to, że nieco zaniedbane, ale podróżując trochę po różnych okolicach już się nauczyłam, że bieda zdecydowanie lepiej konserwuje niż byle jakie termoizolacje. W sumie te okolice: Zidar, Keżmarok i Levoca są celem naszych częstych wypadów motocyklowych. W Levocy mają najlepsze lody (lub jak kto woli "Balkanska zmarzlina") jakie jadłam - na rogu Unholnej i Vetrova. A i zamek zwiedzaliśmy ale z podejściem od tej krótszej strony. Obok jest bardzo fajny pagór z którego są malownicze zachody słońca z zamkiem na pierwszym planie i Tatrami w tle: http://static.panoramio.com/photos/large/95722235.jpg

    OdpowiedzUsuń
  3. Super wyprawa, kiedyś tez tam byłam :)
    No i przepiękne fotki!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak miło poczytać o miejscu, w którym się było w czasach studenckich... Dzięki! Wtedy jechałam jakimś słowackim pekaesem i tylko dzięki dobrym ludziom dojechałam na zamek :) Z niecierpliwością będę czekać na relację ze Słowackiego Raju, ciekawa jestem, czy wybraliście tę samą trasę co ja kilka lat temu ;) Pozdrawiam Was serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja uwielbiam takie wycieczki, także czytałam z zazdrością :D Sama bardzo chcę zrobić taką trasę, ale póki co niestety nie mogę sobie wyskoczyć na weekend w ten daaaaaleeeeeki dla mnie region. Zdjęcia rzepakowe świetne!! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne zdjęcia z rzepakiem. Zwiedzałam kiedyś ten zamek, Lewoczę też, ale daaaaawno temu. To prawda, że Słowacja jest mocno zaniedbana, ale to ma jakiś swój urok ;). Czekam na relację z Raju ;).

    OdpowiedzUsuń
  7. Z przyjemnością poczytałem i pooglądałem zdjęcia. Dwa lata temu odbyłem prawie identyczną trasę. Mnie Spisz zauroczył, Romskie osiedla omijałem z daleka, za to zwiedziłem wszystkie ważniejsze miasteczka. Oczywiście największe wrażenia były w Słowackim Raju, ale nie uprzedzam Waszej relacji.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A różnie nas te Rajskie wąwozy ugościły, raz było sympatycznie, raz nieco groźnie...
      Ale racja, więcej może w relacji:-)

      Odnośnie Spiszu - mnie trochę ilość Romów w tamtym rejonie przeraża - pamiętam, jak jeszcze krążyli u nas po ulicach. Była ich skromna ilość, a i tak zdarzały się problemy.
      Może Słowacy coś z tym zrobią...
      Pozdrawiam.

      Usuń
  8. Już od sporego czasu dłuższe wycieczki (i niektóre krótsze) staramy się wzbogacić o solidne żarło - i żadne tam schroniskowe obiadki:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zamek Spiski ciekawe miejsce, no a Słowacki Raj również muszę odwiedzić :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniała wycieczka i te słowackie zamki... dzięki za fajna relację
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. Zamki to chyba najbardziej rozpoznawalna rzecz na Słowacji, piękne są, relacja piękna i w tle góry... w sierpniu ruszam na Sucha Belę :D

    OdpowiedzUsuń