TRASA:
Palenica Białczańska -> Morskie Oko -> Czarny Staw pod Rysami -> Bula pod Rysami -> Rysy -> Chata pod Rysami -> Popradzki Staw -> Przystanek elektriczki "Popradske Pleso"
Sobota. Dzień planowany od prawie tygodnia. Co do tego byliśmy jednogłośni - idziemy na Rysy! Tak jakoś się złożyło, że nikt z naszej piątki nie zdobył jeszcze najwyższego szczytu Polski - co z nas za obywatele! ;) Jakoś jednak nijak nie ciągnęło mnie w stronę tak tłumnie odwiedzanego miejsca. Widokowe, owszem - ale złudna to przyjemność oglądać te widoki pomiędzy głowami innych turystów i bynajmniej w ciszy! Ale jednak, trzeba było pójść :)
Po dniu poprzednim, w którym to z Izą poszłyśmy na Kozi Wierch nie byłyśmy jakoś najbardziej wypoczęte. Ale tak się w końcu zdobywa kondycję - nic tak dobrze nie działa jak parę dni chodzenia po górach :)
Wyszliśmy zgodnie o 6.00 Widoki z "zakrętu" zapowiadały jednogłośnie: dzisiaj będzie pięknie. Na Włosienicy - jeszcze lepiej!
Mnich i "Organista" :)
Nad Morskim Okiem meldujemy się w miarę fajnym czasie. Oczywiście- póki co - pusto. Pierwsze busy dojeżdżają później niż godzina, o której startowaliśmy z Palenicy, ale i tak chętnych do zdobycia tak ważnego szczytu nie brakuje.
A do naszego celu jeszcze taak daleko! Postanawiamy odpuścić sobie jakąkolwiek przerwę nad Morskim Okiem - Czarny Staw jest chyba lepszym miejscem. Wrzucam do buzi parę żelków i w drogę!
Poranek jest uroczy ;)
I Mnich lubi zapozować ;)
A pod Mnichem Nadspady, Dwoista Siklawa... i Morskie Oko :) Co jak co, ale po tej stronie ścieżka jest dużo fajniejsza!
Nad Czarnym Stawem czeka na nas niespodzianka. Jacyś turyści postanowili sobie... rozpalić ognisko! Podchodzimy do nich, spokojnym głosem pytam, czy znają przepisy TPN-u. Odpowiadają, że nie i z deczko przerażonym spojrzeniem pytają, czy jesteśmy z TPN-u! :) Kozica na ramieniu straszy, ale tym razem mają szczęście. Kończy się na upomnieniu przez... wolontariuszy :)
I zaczyna się podejście.
Idzie się nadzwyczaj dobrze - myślę jednak, że to zasługa rześkiego poranku i cienia :)
Czarny Staw, Miedziane, Opalone, a z tyłu - Wołoszyny :)
Ludzi gromadzi się całkiem sporo. Powoli otwiera się przed nami Kocioł pod Rysami i jego stricte wysokogórskie otoczenie. Dla mnie i Wojtka - przepiękne!
I dwa stawy :)
A oto już Bula pod Rysami i za nią - jeden z wierzchołków Niżnich Rysów.
Z Buli widoczki oczywiście pierwszorzędne. Niestety - chyba kończy się cień :/
Od Żabiego Szczytu Niżniego po Żabi Mnich.
Bartek jak widać w takim otoczeniu czuje się dobrze :) Z tyłu Żabia Przełęcz, Żabi Koń, Żabia Przełęcz Wyżnia, Żabia Turnia Mięguszowiecka, Żabia Przełęcz Mięguszowiecka, Wołowa Turnia, Wielka Wołowa Szczerbina, Rogata Turniczka, Wielka Rogata Szczerbina, Rogata Grań.
fot. Bartek
I ja na Buli też :)
I spojrzenie wgłąb Doliny Rybiego Potoku :)
Idziemy dalej. W zeszłym roku przed odbiciem na Niżnie doszliśmy troszkę poniżej łańcuchów. Teren powyżej jest dla mnie praktycznie nieznany.
Żabi Koń zaczyna się robić ostry :)
I pierwszy korek przy łańcuchach :)
Właściwie to nie wiem, czego mam się spodziewać. Kiedyś słyszało się, ze na Rysach jest po polskiej stronie trudno, przepaściście... Z drugiej strony jak do tego podchodzić po czasie, kiedy codziennie ciągną tam setki turystów? Czas się przekonać!
Lubię czerwone motywy na zdjęciach :) Po prawej Żabi Koń i ŻTM.
A w oczy nieubłaganie wali słońce :) Sznureczkiem ludzi idziemy po łańcuchach grzędą. Muszę powiedzieć, że Rysy mnie zaskoczyły - po licznych opiniach myślałam, że łańcuchy są tam bezużyteczne. A tutaj niespodzianka - gdzieniegdzie się przydają :) Mijają nas ludzie, którzy szczytowanie na Rysach mają już za sobą - farciarze ;)
Na wąskiej przełączce przed szczytem kolejny korek. Obchodzimy z Izą zastój, jakiś Pan z dziwną miną i słowami "ależ proszę, proszę!" puszcza nas przodem. Jak trzeba to trzeba. Chwilka ekspozycji jest. Moment później jesteśmy już na wierzchołku, gdzie czeka na nas Bartek. Miejsca mało, znajdujemy jednak tyle, żeby usiąść i w stosunkowym spokoju kontemplować... ;) A widoki z Rysów co jak co - są pierwszorzędne. Chwilkę po nas pojawiają się Justyna i Karolina. W piątkę trochę trudniej znaleźć miejsce ;) Postanawiamy przenieść się na stronę Doliny Ciężkiej - i widoki w sumie lepsze, a i spokojniej trochę... ;)
Mięguszowiecki Szczyt Czarny, Pośredni i Wielki, czyli Płetwa - nasza nazwa własna! :)
Morskie Oko i Czarny Staw w dole, z prawej strony Niżnie Rysy.
Któż nie rozpoznaje tego szczytu? :) Żabi Koń.
Od tej strony Rysy nie zawodzą. Z resztą, z żadnej mnie nie zawiodły! ;) Tu jest dopiero panorama. Z ciekawością zaglądam do Doliny Ciężkiej i wgapiam się w całe otoczenie Doliny Białej Wody z Szeroką Jaworzyńską na czele. Przez najbliższy czas jednak będzie mi dane jeszcze wiele razy podobny widok widzieć.
fot. Bartek
I prawie cała (oprócz Karoliny) ekipa w komplecie :)
fot. Bartek
A w międzyczasie... Oczywiście sprzątanie :P Wyciągam ludziom spod nóg setki petów, powciskanych między kamienie papierków... Ech :)
Postanawiam przenieść się na słowacki wierzchołek i przekroczyć tą granicę 2500 metrów. Widoczki chyba trochę lepsze.
I tu niespodzianka - zaraz obok Niżnich Rysów zaglądam sobie do Doliny Żabich Stawów Białczańskich :) Wyłania się kawałek Niżniego Żabiego Stawu Białczańskiego. Do tej pory zawsze spoglądałam na tą dolinę od przodu, widząc jej krzywy próg :)
Zmarzły Staw w Dolinie Ciężkiej. Ale ścieżyna obok niego!
I zbliżenie na potężny Lodowy i Lodową Kopę. Z tyłu Durny Szczyt.
Mała Wysoka i Bradavica. Tam byłam rok i jeden dzień temu :)
Na szczycie zapada jedna ważna decyzja. Patrzymy na tłumy ludzi wchodzące ciągle na wierzchołek, na którym miejsce po prostu się już kurczy... I wpadamy na pomysł zejścia na stronę słowacką. Wszyscy jesteśmy bardzo za - nikomu nie widzi się przeciskanie się między masą turystów i czekanie, aż zwolni się łańcuch... A słowacka strona tak kusi! Trochę martwi tylko perspektywa powrotu - akurat pech trafił, że przez ostatnie zalanie aparatu wyjęłam wszystkie papiery z torby foto, w tym i ulotkę ze Stramy! Ale przecież coś musi do Szczyrbskiego Plesa jechać... Schodzimy!
Dolina Żabia Mięguszowiecka... I w końcu Grań Baszt! Będę mogła się jej przyjrzeć, obfotografować... :)
Od strony słowackiej na Rysy to takie schody. Od tamtej strony ciągną też tłumy Słowaków... Z małymi dziećmi :) Co u nas uchodzi za niemożliwe, u nich z kolei często jest normalką. O kolejnych przykładach takiej różnicy jednak w kolejnych wpisach ;)
I tutaj prawdziwa kraina granitu! Ściana Wysokiej wygląda przepięknie i naprawdę robi wrażenie :) Najbardziej jednak przyciąga moją uwagę to, co za nią... ;)
Otóż! Ładnie prezentuje się Gerlach pod granią Ganek-Rumanowy-żłobisty. I poniżej jeszcze Rumanowa Przełęcz - to miejsce kojarzy mi się tylko z tragiczną historią Birkenmajera i Grońskiego.
Waga. Widokowa przełęcz ;) I jak to też na przełęcz przystało - potwornie na niej wieje. Okazuje się, ze mam dzisiaj szczęście. Wiatr przywiewa mi zasięg z polską siecią :D Postanawiam wykorzystać chwilkę i dzwonię do Czarka w sprawie naszego powrotu do Polski.
Ganek. Ale co tam Ganek - ściany opadające z Galerii Gankowej to jest to!
A tymczasem zbliżamy się do metalowej puszki, jaką jest Chata pod Rysami.
Tak, tak! W końcu udało mi się zrobić TO zdjęcie :) Ciężki Staw w Dolinie... Ciężkiej ;)
A tutaj już Ciężki i Zmarzły Staw.
Przy Chacie pod Rysami udaje nam się zorganizować powrót :) Okazuje się, że trafiamy na dość sporą grupę PTTK ze Skoczowa i znajdzie się miejsce dla 5 osób w samochodzie. A to farcik :) Jedynym minusem tego jest, że nie zobaczymy Szczyrbskiego Plesa, ale - będzie jeszcze okazja :)
WC z widoczkiem :)
O, wygląda właśnie tak :) Nie polecam dla ludzi z lękiem wysokości ;)
A oto przystanek na żądanie ;) Po dokładnym wczytaniu się w rozkład wychodzi na to, że chyba jesteśmy planowo ;)
No i jest i Chata pod Rysami. Specyficzne miejsce w Tatrach - drugiego takiego nie ma. Pomimo tego, że budynek nie zachwyca wyglądem, klimacik jest.
Trochę czasu zabiera nam stanie w kolejce do toalety, w której każdy chce być... ;) Naszą wycieczkę dostosowujemy teraz do grupy ze Skoczowa.
Himalajski akcent w zejściu ;)
Wołowa Turnia, Żabia Turnia Mięguszowiecka, Żabi Koń i poniżej, Tylkowa Turniczka. Z północnej strony piękne, zacienione ściany, od południa zaś tak groźnie i spektakularnie to nie wygląda ;)
I widoczek iście pocztówkowy - Żabie Stawy i Grań Baszt.
Tutaj jeszcze z miłosną górską na pierwszym planie ;)
Baszty tum, Baszty tam... W drodze zejsciowej okazuje się, że są jednak jakieś łańcuchy! I nawet jakieś klamry... Przy suchej skale praktycznie bezużyteczne. Tworzy się jednak koszmarny zator ze względu na jakieś wystraszone dziecko. Jak widać nie wszystkie słowackie dzieci są urodzonymi taternikami :)
I spojrzenie na całą Dolinę Mięguszowiecką z widoczną Osterwą i zakosami na nią :)
Upał tego dnia jest pieroński. Pomimo, że mam czapkę, jeszcze mam zapasy wody, to w prażącym słońcu ledwo idę. Za nami kłębi się troszkę ciemnych chmur - dzisiaj chyba nic z tego nie będzie, ale gorąc nie pomaga.
Jak cieszy nas za to skrawek cienia, kiedy dochodzimy już do lasu!
Obok szlaku stoi to - gotowe do zabrania ładunki :) Po drodze mijaliśmy paru przygodnych nosiczy, którzy postanowili skorzystać z darmowej herbatki za wyniesienie na górę paru kilo.
I voila! Jesteśmy nad Popradzkim Stawem. Pomimo tego, że z ogromną chęcią siadam i jem ostatki żelków, nie mogę odpuścić sobie spaceru dookoła stawu. Zostawiam mój plecak pod opieką dziewczyn, biorę aparat i idę.
Widok znany mi ze zdjęć. Wyraźnie wybija się Wołowiec Mięguszowiecki. Jest i Wysoka :)
I Dolina Złomisk! Pierwszy raz mogę sobie pozwolić na to, żeby przyjrzeć się na żywo jej otoczeniu. Wolałabym jednak przyglądać się jeszcze z bliższa... ;)
Nad Popradzkim Stawem w porównaniu z Morskim Okiem panuje niesamowity spokój.
Bardzo dobrze oznaczona ścieżka... Wiadomo gdzie ;)
I czas schodzić. Zostawiamy w tyle Tatry i żegnamy się z nimi zaledwie na chwilkę.
Zmierzamy w "nic" - przynajmniej tak się czuję, jakbym była na końcu świata. Przed nami same lasy, gdzieś tam daleko, hen, majaczą słowackie miasteczka. Strasznie mi się to miejsce podoba, przystanek 'Popradske Pleso' to jakiś bufet, jedna wąska droga asfaltowa i zamknięty chyba budynek przystanku elektriczki.
W drodze powrotnej podobnie - po lewej stronie tatrzańskie olbrzymy, od czasu do czasu jakaś osada, dopiero w Starym Smokovcu coś się dzieje. Jednak nijak ma się to do zatłoczonych Krupówek po naszej stronie. Prawdziwy koniec świata :) Jak dobrze, że takie miejsca jeszcze są - i to jak blisko!
Wysiadamy na Łysej Polanie. Jeszcze krótka wizyta w ulubionym sklepie wolontariuszy (albo inaczej - jedynym), w którym można kupić praktycznie tylko czekoladę i piwo :) Wyposażam się w moje ulubione miętowe, słowackie batoniki i wracamy na Palenicę. Tam czeka już na mnie Wojtuś z porząąądnym obiadem. Lepiej chyba być nie może :)
c.d.n... :)
"Nad Czarnym Stawem czeka na nas niespodzianka. Jacyś turyści postanowili sobie... rozpalić ognisko!" - Mogli jeszcze wziąć wędki i próbowac złowić śniadanie ;-)
OdpowiedzUsuń"(...) wpadamy na pomysł zejścia na stronę słowacką. " - Bardzo dobra decyzja w tych warunkach.
"wyjęłam wszystkie papiery z torby foto, w tym i ulotkę ze Stramy! Ale przecież coś musi do Szczyrbskiego Plesa jechać" - Ze Szczyrbskiego do Starego Smokowca jedzie się elektriczką, a ze Starego Smokowca do Łysej Polany jeżdżi już duzo autobusów, nie tylko polska Strama, ale także wiele rejsowych słowackich.
Fajna wycieczka :)
Tyle dobrze, że potem było im autentycznie głupio z powodu tego ogniska :P Ale ich przerażone miny były dobre :)
UsuńZejście na polską stronę oczywiście nam nie pasowało... ;) Ale po słowackiej też było sporo ludzi. Ale widoki mniej znane, a i piękne... :)
A co do autobusów, rzeczywiście potem takie informacje przekazał nam znajomy przez telefon :) Jeżeli oczywiście nie schodzi się z gór o 21.00, z reguły są możliwości dostania się do Polski :D A tym bardziej, że nas interesował tylko powrót na Łysą Polanę, i bus do Jaworzyny Spiskiem by nas uratował :)
Piękna wycieczka i piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Dziękuję! :)
UsuńDobrze by było, gdyby każdy miał odwagę zwrócić uwagę na niepoprawne czy niedozwolone zachowania w TPN - nie tylko wolontariusze.
OdpowiedzUsuńA zdjęcie sprzątającej wśród rzeszy turystów boskie! Jakieś takie... wymowne.
Z tym sprzątaniem było trochę ciężko - jakoś ciasno :) Ale policzyłam sobie ludzi na wierzchołku i w sumie to już się nie dziwię :D
UsuńLubię ten widok Tatr od południa, od Słowackiej strony. Duuużo lepiej to wszystko wygląda niż ta podhalańska wszechobecna kiczowatość i cepelia (nie mylić z rodowitą góralszczyzną). Wspaniałe widoki i zdjęcia
OdpowiedzUsuńTatry z tamtej strony wydają się dużo dziksze. No i jakieś takie bardziej tajemnicze :)
UsuńCo za wycieczka, o takim dniu mówię że jest brylantowy. Mało takich w naszym życiu. Ja ostatni raz byłem na Rysach w 1976 roku, wypadałoby odświeżyć znajomość, ale jakoś nie lubię tłoku:).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Marcin
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO której da się najwcześniej wyruszyć z Palenicy (w okresie letnim oczywiście) tak żeby się nikt nie przyczepił? Teoretycznie od zmierzchu do świtu szlaki są zamknięte, ale czy jak przyjadę z godzinę wcześniej to ktoś mnie pogoni? Parkingowy? :P
OdpowiedzUsuńParkingowy Ci nic nie zrobi nawet jak przyjedziesz w środku nocy. Tzn. jedynie sprzeda bilet za auto :-P
UsuńJa z doświadczenia wiem ,że jak wystartujesz z Palenicy na godzinę, półtorej przed wschodem, to nikt nie robi problemu. ale jak zaczniesz wędrówkę koło 23-24, to masz dużą szansę spotkać parkowców jeżdżących autem po asfalcie
Zgadzam się z Arturem - na Wolontariacie zdarzało nam się przekraczać bramki znacznie przed wschodem, nie było nigdy z tego tytułu żadnych kłopotów.
UsuńTo super, dziękuję bardzo za odpowiedzi :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia stawów przepiękne, pogoda rewelacyjna! :)
OdpowiedzUsuń