TRASA:
Wanta -> Morskie Oko -> Czarny Staw po Rysami -> Kazalnica Mięguszowiecka -> Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem -> Mięguszowiecki Szczyt Czarny -> Czarnostawiańska Przełęcz -> powrót tą samą drogą -> Wanta
Po pierwszym dniu spędzonym na Palenicy w oczekiwaniu na Hemli powracającą z Rysów drogą nieco okrężną, oraz po drugim dniu poświęconym (ale jakże cennym!) na szkolenie bhp itp. w siedzibie TPN dołączyłem nareszcie do grupki wyruszającej na górski spacer. Z konieczności posprzątania otoczenia Morskiego Oka w dniu dzisiejszym, celem stała się Mięguszowiecka Przełęcz Pod Chłopkiem. Jakoś tak się już u nas utarło, że żaden szlak nie kończy się na przełęczy. I tym razem postanowiliśmy wybrać się na okoliczny szczyt. Co prawda na Czarnym Szczycie Mięguszowieckim już byliśmy, ale w całkowitym braku widoczności, a dzisiaj pogoda zapewnia, że będzie co pooglądać.
Z Wanty droga do Morskiego Oka nie jest długa - super miejsce wypadowe, zawsze będę je miło wspominał. Przenieśliśmy się tam wczorajszym popołudniem. A dzisiaj już kilka minut po piątej rano startujemy z "morskoocznych" skrótów asfaltu (znanych już co niektórym na pamięć:).
Do Włosienicy raptem około dwudziestu minut - w sam raz na rozgrzewkę chłodnym porankiem. Wpadamy na polankę i oczy całej naszej czwórki już skierowane do przodu, lekko w górę:
Czarne myśli plączą mi się już po głowie - oczywiście rozglądając się po okolicach naszego celu. Gdzie można by skręcić, by wejść gdzieś jeszcze? Rejon oczytany, aczkolwiek nie prosty.
Nie pójdziesz, się nie dowiesz:-)
Ciśniemy dalej ostro do góry - dwa powody, dla których wstajemy wcześnie i szybko wychodzimy w górę:
pierwszy - przy obecnej pogodzie nie można wykluczyć popołudniowych gwałtownych burz więc lepiej szybko z gór schodzić;
drugi - w takiej aurze podchodzenie w górę, gdy słońce w zenicie, nie napawa energią:)
Żabie Oko deczko paruje.
I duże Morskie Oko. Nareszcie!
Zdaniem wielu najładniejsze jezioro tatrzańskie. Ja tam nie wiem czy najładniejsze, ale na pewno zamieściłbym je w osobistej czołówce. Ma tak piękne wysokogórskie otoczenie.
Szybkim krokiem podążamy w kierunku Czarnego Stawu. Tam chwila odpoczynku (po intensywnym podejściu) i łyku wody.
... tak, tak. To, co Iza ma w ręku, to jest woda:-)
Słońce coraz wyżej wychodzi nad okoliczne granie. Razem z nim robi się coraz cieplej, już nawet to ciepło zaczyna dokuczać. Mimowolnie i zgodnie urządzamy chwile odpoczynku dokładnie tam, gdzie ono nie dociera - w zacienionych skałami miejscach. Podchodzenie do Bańdziocha jest uciążliwe. Dość stromo do góry i przeważnie po stopniach (schodach) - tego nie lubimy:)
Rzut w stronę Miedzianego.
I spojrzenie na pozostawione w dole Morskie Oko.
Wierni słuchacze :-) Dużo czasem gadam, ale jak widać chyba nie każdy mi wierzy ;-)
Na szczęście są też momenty ciekawsze, w których część turystów na pewno mocno ściska wbite w skałę klamry. W niektórych źródłach przeczytać można, że szlak na Mięguszowiecką Przełęcz Pod Chłopkiem uchodzi za jeden z najtrudniejszych szlaków tatrzańskich. Jak to zwykło ze szlakami bywać, w dobrych warunkach pogodowych, takich jak dzisiaj, szlak nie przedstawia większych trudności poza miejscową ekspozycją dla nieprzyzwyczajonych (przepaście tuż obok się wszakże pojawiają). Wyobraźmy sobie jednak sytuację, w której w drodze powrotnej zaczął padać marznący deszcz, na granicie osiadła warstwa lodu. Czym się w takich warunkach różnią nasze Vibramy od najzwyklejszych adidasów? Lepszym poślizgiem? Mieliśmy już przyjemność schodzić z przełęczy w "tylko" deszczowej atmosferze. Był to jeden z trudniejszych momentów w moich dotychczasowych Tatrach.
Tymczasem mijamy cieki wodne spływające z Bańdziocha, z jego pozostałości zalegających śniegów, na których "chłodzą" się kamziki - zwierzaki długo wyczekiwane przez Izę i Bartka, naszych przyjaciół z Podlasia, których w tym momencie serdecznie pozdrawiam!
(a zupa pomidorowa nam się kurna nie udała, obiecujemy smaczniejsze żarcie, jak się do nas w końcu pofatygujecie:)
Tuż przed Kazalnicą już fajniej - więcej stromszych terenów, konieczności zajęcia rąk na pomaganie nogom we włażeniu, przyjemniej jednym słowem.
Na Kazalnicę droga minęła bardzo szybko, choć zgodnie z "szlakoczasem". Panorama otaczająca Morskie Oko i Czarny Staw zachwycająca. Wysokogórskie otoczenie z mnogością szczytów, turni, turniczek, przełączek. Mamy się nad czym zastanawiać, czym fascynować:-)
Przestrzeń jest. W dole Czarny Staw pod Rysami.
Schronisko nad Morskim Okiem.
Na pierwszym planie Grań Żabiego, dalej fragment grani Młynarza, Szeroka Jaworzyńska i najdalej - Tatry Bielskie.
Spoglamy w drugą stronę - czyli tam, gdzie zmierzamy, na przełęcz i na Mięguszowiecki Szczyt Czarny, najłatwiejszy spośród Mieguszowieckiej braci. Tak na oko, bezpośrednio z Kazalnicy na wprost też ten szczyt nie powinien być trudny. Aczkolwiek tym razem korzystamy z naturalnego, kopczykowanego wejścia. Ruszamy więc na przełęcz. To już tylko 150 mterów.
Ucieczka przed słońcem:-)
Trochę grańką, trochę zachodem i dość szybko ukazuje się za załomem Przełęcz pod Chłopkiem. A za nią? Wow! Świetna panorama!
Można się zapatrzeć :-)
Mało znany nam teren w pełnej okazałości i widoczności. W zeszłym roku bowiem widoki ograniczyły nam się do krótkiego rzutu na Wielki Staw Hińczowy i Wołowiec Mięguszowiecki. Dla ciekawych, o tamtej wycieczce można przeczytać tutaj Krótka przerwa, małe posiedzonko na kilka kanapek i zaczynamy podejście do góry na szczyt. Nie była przecież przełęcz naszym ostatecznym celem:-)
Startujemy więc na szczyt wyglądający niezbyt dostępnie z samej przełęczy. Oczywiście droga wiodąca na wierzchołek jest dokładnie oznaczona kamiennymi kopczykami. Wędrujemy więc troszkę poziomo do grzędy, którą prowadzi na górę tuż obok wierzchołka.
Zdjęcia robione kompakcikiem tracą niestety sporo na jakości. W trudnościach 0+ lustrzanka na szyi jednak czasem troszkę zawadza, więc Hemli wyjmuje ją dopiero na szczycie ;-)
Naszej wędrówce towarzyszy dźwięk krążącego po słowackiej stronie helikoptera. Widoczność jest świetna. Dookoła odsłania się coraz więcej szczytów. Droga wydaje się jakaś krótsza, łatwiejsza niż rok temu - zasługą tego są z pewnością prawie że idealne warunki.
Ostatnie kroki...
I szczyt! 2410 metrów. Jak to pisał Zaruski: całe Tatry przede mną! Opłacało się wcześnie wstawać. Widoki są wymarzone. Szczególnie surowo i wysokogórsko prezentują się zacienione rejony Czarnostawiańskiego Kotła i Kotła pod Rysami.
Wołowy Grzbiet. Dokładny opis z tej perspektywy zapewne pojawi się za jakiś czas w dziale Topografia:-)
Na pierwszym planie Niżnie Rysy, dalej grań Jaworowych Wierchów, a na horyzoncie - od Kołowego, poprzez Lodowy Szczyt aż po Łomnicę.
I pomyśleć, że w zeszłym roku musieliśmy się zadowolić tu wszechobecną mgłą i stosunkowo szorstkim, niewyślizganym granitem. Piszę stosunkowo, bo Mięguszowiecki Czarny i tak jest dość często odwiedzany przez turystów. Dość blisko, łatwo... A poza tym... Turyści lubią zdobywać szczyty:-)
Zdjęcie pt. autorzy na szczycie musi być :-)
Widoki w stronę Muru Hrubego. Jest wyjątkowy.
Bartek jest na swoim pierwszym "pozaszlaku". Jak się z tym czuje? Chyba dobrze! ;) Skoro widoki takie piękne, trzeba więc korzystać... I nieco się po okolicy rozejrzeć ;)
fot. Bartek
Hemli: to zdjęcie jest takie prawdziwe! :P
Już w zeszłym roku chodziła mi po głowie Hińczowa Turnia. Z racji kompletnego braku widoczności nie było możliwości sprawdzenia, jak się na nią wdrapać.
Zejście na Czarnostawiańską Przełęcz nie przedstawiało praktycznie żadnych trudności. Na przełęczy jednak niespodzianka - Hińczowa stanęła przede mną dęba! ;-) Pionowa ściana wygląda na raczej trudno dostępną, obejście po południowej stronie nie rzuca się w oczy. Należałoby się chyba naprawdę sporo obniżyć. Na to jednak nie mam zbytnio czasu - na szczycie wypatruje mnie Narzeczona, której nie można denerwować:-)
Bardzo podoba mi się jednak sama Czarnostawiańska Przełęcz. To chyba jedno z najbardziej nietkniętych buciorami miejsc w Tatrach, w jakich miałem okazję się znaleźć. Bo po co niby tutaj przychodzić?
A oto i ona - Hińczowa Turnia.
Hińczowa i Wołowiec Mięguszowiecki. I czas wracać.
Chciałoby się tu w ciszy i spokoju siedzieć jeszcze długo, ale palące w czerep słońce przypomina o tym, że upał nadchodzi, a poza tym - na przełęczy czeka na nas Iza. Napawamy oczy ostatnimi widokami i schodzimy.
Za naszej nieobecności zdążyło na siodełku docierać słońce, a dodatkowo zaczynają pojawiać się ludzie. Jeszcze parę metrów w górę, w stronę Pośredniego Mięguszowieckiego - najciekawszego dla mnie spośród wszystkich Mięguszowieckich, i czas schodzić.
Humory dopisują :-)
Mijający nas ludzie spoglądają na nas ze zdziwieniem: "a co to, odwrót?" Jakoś ciężko im uwierzyć, że wstaliśmy tak wcześnie, żeby po 10:00 brać się już za schodzenie. A my po prostu mieliśmy małe ułatwienie ;-)
Dość ciekawa pozycja ;-)
Schodzi się przyjemnie. Skała jest sucha, teoretycznie problematyczne miejsca przechodzi się lekko. Środek lata daje się jednak we znaki - robi się paskudnie gorąco! Każdy cień traktujemy jako wybawienie:-) Opóźniamy nasze zejście nad Czarny Staw, który już o tej porze zrobił się zatłoczony. Dzień jak co dzień.
Drogi do Morskiego Oka nie ma co opisywać. Wystarczy może jedno zdjęcie, które dość dobrze zastępuje słowa. Zdjęcie widoku, który przez następny praktycznie tydzień będzie nam towarzyszył codziennie. Takie widokówki powinni sprzedawać na Krupówkach. Może byłoby luźniej;-)
Jeszcze tylko przeciskanie się między końmi, masą turystów z krzyczącymi dziećmi i Wanta. Jak dobrze! Tutaj czeka nas zasłużony odpoczynek i... snucie planów na dni kolejne ;-)
No tak, ale te tłumy ludzi...
OdpowiedzUsuńA poza tym piękny opis i zdjęcia :D
UsuńDziękuję! :)
UsuńA tłumy naprawdę były koszmarne. Dlatego opłacało się wstawać wcześnie, chociaż i tak zawsze czekało nas popołudniowe przeciskanie się na drodze z Morskiego Oka - a to potrafi zepsuć urok wycieczki :)
Straszne to ostatnie zdjęcie. Na szczęście nie miałam tej nieprzyjemności być tam w takim tłumie. Tego akurat współczuję. Co do reszty widoków... rozmarzyć się można
OdpowiedzUsuńJeszcze gorsze było sprzątanie w takim tłumie :P Ale myślę, że dla naprawdę fajnego, górskiego dnia spokojnie można to jakoś przeżyć :)
Usuń"Tak na oko, bezpośrednio z Kazalnicy na wprost też ten szczyt nie powinien być trudny" - Tak wiódł kiedyś stary szlak na MSC. Trudność również 0+.
OdpowiedzUsuń"Takie widokówki powinni sprzedawać na Krupówkach. Może byłoby luźniej;-)" - Raczej by nie było, bo ludzie by pomyśleli: "O, jest jeszcze kilka kamieni wolnych, zmieścimy się" :-P
Fajna traska ;-) Ja też na MSC byłem w tym roku, tyle, że we wrześniu :) Bardzo mi się podobało, tak samo jak Wam.
następnym razem ciśniemy na Hińczową :D a zupa byla calkiem zjadliwa
OdpowiedzUsuńZgadza się, następnym razem nie darujemy:)
UsuńŚwietny opis, wycieczka udania, widoki super, ale ludzi nad Morskim Okiem bardzo dużo ;)
OdpowiedzUsuńKapitalna wycieczka, świetny opis, dzień brylantowy. Ja nigdy nie byłem na Mięguszach:(.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Marcin
Szlak jest jedna wymagający, ale widoki rewelacyjne! Pogoda świetna.
OdpowiedzUsuńOsobiście nie uważam szlaku na Chłopek czy przejścia na Czarny Mięguszowiecki za wymagające, oczywiście w dobrych warunkach. W deszczu szlak ma kilka miejsc, w których trzeba uważać, a przy zalegającym śniegu raczej odradzam:-)
UsuńHej. Czy można legalnie wejść na szczyt? Obszar udostepniony dla taterników, ale jeśli wyjście ma trudność 0+ to nie jest to chyba (?) droga wspinaczkowa. Trzeba się wpisywać do książki wyjść w Moku?
OdpowiedzUsuńKarol
Karolu,
Usuńzgadza się, 0+ nie jest drogą taternicką, raczej zejściową więc do książki takiego planu nie wpisujesz. W świetle obowiązujących w parku zasad tego typu wycieczkę powinieneś odbywać w towarzystwie licencjonowanego przewodnika.
Mimo wszystko, życzę udanej pogody:)