Palenica Białczańska -> Schronisko Roztoka -> Morskie Oko -> Czarny Staw pod Rysami -> Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem -> Czarny Szczyt Mięguszowiecki -> MPpCH -> Morskie Oko -> Schronisko Roztoka
Królowa Rówień. Gorąco! Przebijamy się między ludźmi w promieniach popoldniowego słońca. Nie można w sumie tego nazwać przebijaniem - wcześniej było duużo gorzej.
Spoglądam wstecz (zawszę to robię, nawet przy zachmurzeniu- chyba z przyzwyczajenia) na oświetloną w ładnym słońcu Żółtą Turnię i Granaty. Idę w tym roku tędy nie kłamiąc 11 raz... Ale takie rzeczy się chyba nigdy nie nudzą, prawda?
-No, Wojtuś, pożegnaj się z Tatrami!
(w odpowiedzi widzę tylko wyszukany grymas w ich stronę... :) )
-Za dwa dni Ci przejdzie :)
Czy przeszło? Ależ oczywiście! Nawet chyba szybciej.
Cofnijmy się jednak o dwa dni wstecz, do piątkowego wczesnego popołudnia...
Morskie Oko. Tłumy ludzi. Ale... chyba nie spodziewaliśmy się niczego innego. Mamy za sobą niezapomniane 2 godziny przejścia - wiadomo gdzie. Albo i mniej... Sama nie wiem. Z jakiegoś powodu droga trochę się dłużyła.
Uroczy las w okolicach schroniska w Starej Roztoce :)
Żabie Oko.
-Pierwsze sito jest tutaj. Drugie nad Czarnym Stawem. - komunikuje Wojciech.
Ma rację. Trzeba jednak jakoś tam się dostać.
Spacer wokół Morskiego Oka i chwile, w których chociaż pozornie można poczuć się tutaj samym... Do czasu, aż nie nadejdą kolejni turyści, a to z reguły nie trwa długo :)
:)
Niestety, pierwsze sito działa raczej kiepsko. Tabuny ruszają razem z nami w stronę Czarnego Stawu, żeby trochę się pomęczyć na podejściu. Z reguły w sumie to chwalę, ale nie dziś. Dzisiaj mamy dosyć.
Pośredni Mięguszowiecki Szczyt.
Żabi Mnich i Żabia Lalka.
Czyżby nasz przyszły cel...? :)
Mocno poddenerwowani pocieramy do upragnionego krzyża na wysokości 1583m... Dzięki Bogu, możemy odbić w prawo. Ktoś był nawet tak uprzejmy, że poprowadził tam szlak. Bez jednego łańcucha!
Morskie Oko "od tyłu" :)
obożne życzenia niestety na nic się zdały... w Bańdziochu chmurki dopadają nas na tyle, że przykrywają wszyściutko dookoła.
-Może jeszcze się rozejdą....
Może. Nasze cele stają jednak pod znakiem zapytania.
Wojtuś zmierzający ku krawędzi... :)
W totalnym kicie stajemy na Kazalnicy. Chcę spojrzeć o tam, o tam, w dół! Zobaczyć, jak słynna ściana prezentuje się od góry... Niestety. Przede mną biała pustka i ledwie majaczące zarysy czarnego granitu. Całkiem lubimy takie klimaty. Ale chcielibyśmy też coś zobaczyć!
Płetwa :)
Raz na jakiś czas chmury uchylają rąbka tajemnicy i pokażą kawałek Mięguszowieckiego Wielkiego, to odleglejsze Żabie Szczyty, kawałek Miedzianego... Ciągle jednak jakoś za mało.
Szczyt Kazalnicy. Taki niepozorny... :)
Na przełęczy nic się nie zmienia - ledwo co widzimy chłopka.
Długo nie myślimy - po prostu ruszamy. Po drodze spotykamy dwójkę ludzi, którzy sami z siebie nieco objaśniają.
Po drodze zaczyna kropić - tego brakowało... Ale przynajmniej nie ma ludzi. Zapominamy o przykrych chwilach dnia dzisiejszego, kiedy to ciężko było usłyszeć własne myśli.
Kopczyki, granit, w górę... W sumie trwa to dłuższą chwilę. Nie liczymy. Według Paryskiego jakieś 20 minut. Według nas... Nieco dłużej.
I oto jesteśmy jakieś 100 z kawałkiem metrów wyżej.
W głowie mam słowa wyczytane w przewodniku : ze szczytu tego widok jest piękny i rozległy.
Taa... Z pewnością.
Musimy jednak zrezygnować z naszych dalszych planów. Jeszcze tu wrócimy!
Wojtuś od jakiegoś czasu mówi coś o jakiejś niespodziance. Ze dwa razy z roztargnienia zapytałam, jaka ta niespodzianka. Nic jednak nie przychodzi mi zbytnio do głowy...
Kryjemy się nieco od wiatru i urządzamy sobie mały biwak.
Podobno mam fajna minę, kiedy Wojciech wyciąga patelnię... Parę minut później zajadamy razem pyszną jajecznicę :)
Pychotka :)
Po posiłku i spojrzeniu na zegarek czas kierować się w dół.
Chcemy jeszcze na chwilę zatrzymać moment powrotu wśród ludzi... Przysiadamy na całkiem wygodnej skale i w nagrodę chmury ukazują nam Dolinę Hińczową z uroczym Wołowcem Mięguszowieckim i podnóża Grani Baszt.
Czułabym niedosyt, gdyby tego widoku zabrakło :)
Wygląda jakoś tak niesamowicie - pewnie dlatego, że zastąpiła nam długo widzianą biel - żółtawe już trawy, do tego ciemnoniebieska, wciągająca toń Wielkiego Hińczowego Stawu... Tą barwę mam w pamięci do teraz.
Kolejne krople deszczu podrywają nas do dalszego marszu.
W tym samym miejscu poprawia się widoczność. Ciekawe :)
Żabi Szczyt Niżni i reszta :)
Wojciech w swoim żywiole :)
Niestety, potem jest już tylko gorzej. Pod Kazalnicą trafiamy chyba w wyjątkowo gęste chmury - jest potwornie ciemno.
Kiedy możemy już wyciągnać kije trekkingowe, zaczyna się prawdziwa ulewa. Delektujemy się jednak samotnością na szlaku. Takie Tatry lubimy :)
Nad Czarnym Stawem Tatry znowu stają się magiczne. Przybierają teraz chyba najgroźniejszą z wyglądu postać - chociaż my możemy poczuć się już bezpiecznie, nic nie grzmi nam za plecami, a chmury rozstępują się i pokazują odległe świato płynące ze schroniska.
Mokra ściana Kazalnicy do połowy zatopiona jest w chmurach, Czarny Staw nabiera tajemniczej, szaro-niebieskiej barwy.
Ludzi, co kot napłakał.
Schodzimy w dół, trochę mokrzy. Przed nami jeszcze dzisiaj trochę drogi.
Nie wiem, czy to pora, czy chmury sprawiają, że jest tak ciemno.
Bardziej jestem skłonna uwierzyć w to pierwsze.
Maszerujemy jeszcze długo, aż w końcu między drzewami zamajaczy schronisko w Starej Roztoce.
Czeka nas dzisiaj "zasłużona" podłoga :)
Trasa II dzień:
Schronisko w Roztoce -> Morskie Oko -> Czarny Staw pod Rysami -> Bula pod Rysami -> Niżnie Rysy -> Bula pod Rysami -> Czarny Staw pod Rysami -> Morskie Oko -> Schronisko Roztoka
Pobudka rano nie należy do najprzyjemniejszych. Pomimo, że na podłodze w Roztoce tej nocy spało jakieś 40 osób, znaleźliśmy sobie na pozór dobre miejsce... Niestety, rzeczywistość okazała się inna. A trzeba było wyłączyć wszystkie suszarki w łazienkach!
Dzień zapowiada się piękny.
Widok na Mięguszowieckie na dzień dobry :)
Żabi Szczyt Niżni.
Nad Morskim Okiem Wojtek czuje się już dobrze, ja jednak pozostaję nadal w stanie półprzytomności. Mam jej na szczęście na tyle, żeby dobrze ofbotografować okolicę. Poranek jest przepiękny.
Mięguszowiecki Szczyt Wielki to chyba najbardziej dostojny szczyt w Tatrach :)
Hemli i Mięgusze :)
Posiłek w schronisko trochę stawia mnie na nogi.
Pstrągi wesoło pluskają w Morskim Oku. Pomimo, że najedzeni, stwierdzamy zgodnie, że fajnie byłoby wrzucić jednego, czy dwa na ruszt.. To dopiero bezczelność! Nie dość, że za friko włazi na teren TPNu, to jeszcze pstrągi ze stawu by wyjadała... ;)
Przy Czarnym Stawie wolontariusze prowadzący statystyki podliczają, że przed 10 minutami zanotowano, że na Rysy wbrały się już 172 osoby.Nieźle!
Żabia Lalka, Kopa Spadowa i... Niżnie Rysy.
I Kazalnica przegląda się dziś w Czarnym Stawie :)
Miedziane.
Okolice Czarnego Stawu są naprawdę urocze :)
Plączemy się między kebabami popijającymi piwsko, a przewodnikiem z trójką uśmiechniętych Anglików. A niech tylko zobaczę puszkę po Okocim gdzieś pod kamieniem...
Zdjęcie z tradycyjnym widokiem musi być :)
Szlak na Rysy widzę pierwszy raz w życiu. Jest ładny. Obserwujemy ludzi na ŻTM i Żabim Koniu, który z każdym osiągniętym metrem staje się bardziej... żabokoniowaty B) W pobliżu słychać zatrwożone głosy tusystów - O Boże, Heniek, popatrz, tam są ludzie! Pewnie zaraz spadną!
Nikt nie spada. Widzimy łańcuchy. To tutaj można się już poczuć małym taternikiem.
Wojciech spogląda na mnie pytającym wzrokiem. Myślę nad tym całą drogę, oglądam chmurki, które nie przejawiają chęci zasnucia dzisiaj całego widoku. Odbijamy w lewo.
Wraz z naszymi przypuszczeniami zaraz znajduje się też amator obchodzenia szlaku nie-wiadomo-którędy. Spławiamy go krótką uwagą.
Od Żabiego Konia po MSW. Po prostu piękne :)
Podchodzimy po piarżysku, deczko osypującym się.
W tym samym czasie Czarek wysłuchuje ze szlaku obaw turystów -Ojej, tamci zabłądzili! 'Nawet miła ta troska Polaków :)
Po paru minutach widzimy, że te niewinnie wyglądające chmurki całymi stadami czają się w Dolinie Mięguszowieckiej. Wojtek zdaje się ich nawet nie dostrzegać, ja za to troszkę się przejmuję.
A to my, pośród kupy kamieni :) Zdjęcia zrobione przez Czarka, który podchodził w tym samym czasie na Rysy.
Coraz bliżej!
Po szorstkim granicie podchodzimy na przełączkę między wierzchołkami Niżnich Rysów. Stąd uroczy widok na Ciężką Dolinę i Galerię Gankową, oraz fragmencik Zmarzłego Stawu pod Wysoką.
Może i z Rysów mielibyśmy lepsze widoki, ale tutaj przynajmniej słyszymy własne myśli :)
Wszędzie jednak dzisiaj tłoczno. Nie wspominając juz o Rysach, na Wysokiej, Żabim Koniu, ŻTM, Wołowej Turni... Wszędzie ludziska.
My za to troszczymy się, żeby Niżnie Rysy nie były dzisiaj samotne :) Dzisiejszego dnia jesteśmy nieco szybszy niż Paryski.
Dolina Ciężka i Ganok :)
Trzy Mięgusze i Kazalnica :)
Jak tylko chmury przykrywają wierzchołek Rysów, zbieramy się do zejścia. Powrót po piargach mniej wkurza, niż podchodzenie nim.
Głosy turyściaków ze szlaku niosą się bardzo dobrze. Dzwonimy do Czarka - okazuje się, że stoi w korku przed szczytem. Pozostaje uśmiechnąć się do siebie i cieszyć, że dzisiaj nas tam nie było.
Na Buli postanawiamy wykorzystać resztę naszych zapasów - czas na jajecznicę! Tym razem zapachy smażonych na cebulce i kiełbasie jajek drażnią turystów... ];-)
W drodze powrotnej urządzamy sobie dłuższy postój nad Czarnym Stawem. Tutaj juz jakoś luźniej, staw zdaje się hipnotyzowac, bowiem za cholerę nie chce nam się nigdzie ruszać...
Ucinamy sobie pogawędkę z przewodnikiem wesołych Anglików, pytamy o parę szczegółów, np. tajemnicą Innominatę...
-Kiedyś bawiłem się w zagadki topograficzne, teraz już mi się to jakoś znudziło, kiedy odkryłem, że są inne góry...
Uśmiecham się pod nosem. To my też się kiedyś znudzimy? :)
Wspólnie dochodzimy do wniosku, że Tatry to najbardziej nazwane góry świata. I za to też je kochamy :)
Kamor wygodniejszy niż podłoga w Roztoce :)
Ten dzień należy do jednych z bardziej urokliwych, jakie widzieliśmy latem w Tatrach. Nad Morskim Okiem nieco gwarno. Trzeba zapamiętać ten widok, zachowac go w pamięci na jakiś czas. Chociaż mi przyjdzie go zapewne odnowić za niecały miesiąc, też staram się zapamiętać jak najwięcej - tamten może już nie być taki piękny.
Tym razem chodzenie po ciemnym lesie ogranicza się do odcinka Wodogrzmoty-Roztoka. Podłogę zamieniamy na ławki, niestety dość skutecznie nie dają nam spać 'turyści', którzy o północy popijają piwo głośno komentując różne istotne fakty...
Zapewne uważają się za wielkich turystów. Co to jednak za turysta, który nie potrafi uszanować zasad panujących w schronisku...
TRASA III DZIEŃ:
Schronisko Roztoka -> Dolina Roztoki -> Siklawa -> Dolina Pięciu Stawów Polskich -> Pusta Dolinka -> Kozia Przełęcz -> Zmarzły Staw -> Czarny Staw Gąsienicowy -> Murowaniec -> Karczmisko -> Kuźnice
Następny poranek należy do najcięższych w mojej górskiej karierze. Moje zdrowotne dolegliwości sprawiają, że decydujemy się dzisiaj wyjść nieco później, chociaż wiemy, z czym to się wiąże.
Nasze obawy się sprawdzają. Piękny szlak przez Dolinę Roztoki pełen jest ludzi. Swoją drogą to i tak jesteśmy strasznie zadowoloeni, że nie musimy iść asfaltówą.
Taka sobie oto Siklawa :)
Oboje niezbyt lubimy schronisko w Dolinie Pięciu Stawów. Omijamy je więc szerookim łukiem, żeby jak najszybciej znaleźć się na szlaku oznaczonym tylko żółtą farbą.
Kolejna nader interesująca grań... :)
Co za pogoda! Nie dość, że nie można zrobić jednego ładnego zdjęcia, to jeszcze oddychać nie ma czym. Przynajmniej wszystko widać :)
Zdecydowana zaleta Doliny Pięciu Stawów. Widok na Bielskie w oddali :)
Mur Hrubego i Liptowskie Mury.
-Faktycznie pusta ta dolinka. Tylko kamienie...
I wspinacze! Zamarła Turnia przeżywa dzisiaj prawdziwe oblężenie. Kolorowe kaski odznaczają sie na tle granitu. Dobrze się wpatrujemy i wsłchujemy.
-Przepraszam, wie Pan może którędy droga do Pragi? - dochodzi ze ściany.
Haha! No tego jeszcze nie było :)
Pojawiają się łańcuchy, które towarzyszą nam do samej Koziej Przełęczy. Szlak jest naprawdę... Niezły.
Przebijając się do przełęczy przez chwilę 'pod prąd' słyszymy protesty turystów idących na Kozie Czuby... No cóż. Tłumaczenie na nic się zda. Byle szybciej dostać się na przełęcz. A dzisiejszy ruch na Orlej Perci ma dużo wspólnego z Krupówkami. Z resztą... czy gdziekolwiek jest dzisiaj spokojniej?
Kozia Przełęcz i widoczny szlak na Zadni Granat.
I widoczek na drugą stronę, równie słoneczną :)
Tatry wyrażają swoje zniecierpliwienie. Pod przełęczą spuszczają obok szlaku parę kamorów, które robią sporo rumoru i trochę napędzają stracha. To znak - czas w dół.
Znane i jakże lubiane okolice :)
Zmarzły Staw.
W okolicach Zmarzłego Stawu zażywamy błogiego cienia. Niestety, czeka nas jeszcze kawałek drogi w słoneczku. Jak to się dzieje, że w Tatrach opalam się w tym roku od marca, a i tak za każdym razem jestem gdzieś spalona?!
Nad Czarnym Stawem cóż... plaża. A tak lubimy to miejsce! Tym razem nie zatrzymujemy się na dłużej. W drodze do Murowańca dosłownie przeciskamy się między tłumem ludzi. Takiej rzeczy jeszcze tam nie widziałam.
Po drodze mijamy Czarka, który jest dzisiaj nastawiony typowo fotograficznie. Jak to jest, że potrafi zrobić piękne zdjęcia podczas pogody, w której ja nie widzę niczego ciekawego i odwrotnie? :)
Murowaniec. Moje ulubione tatrzańskie schronisko (ciągle bije się o miejsce z Roztoką). Znajduję skrawek wolnego miejsca w cieniu, kiedy to Wojtuś stoi w kolejce po szarlotkę dla mnie. Cud, że jeszcze jakaś została - szczerze się o to obawiałam :)
Marzy mi się zejście Doliną Suchej Wody. Taaka ilość cienia i ciągle delikatnie w dół... Niestety.
Na podejściu na Królową Rówień robię ostatnie tatrzańskie zdjęcia z pięknymi, sierpniowymi, fiolteowymi kwiatami. Śmiem twierdzić, że Gąsienicowa najpiękniejsza jest właśnie wtedy, kiedy one kwitną.
I wtedy właśnie Wojtuś 'przyjaźnie' żegna się z Tatrami... I historia zatacza koło :)
Sierpniowe Tatry za nami :)
"Może i z Rysów mielibyśmy lepsze widoki" - Akurat Ganek ładniej się prezentuje z Niżnich :-)
OdpowiedzUsuńŁadne zdjęcia i gratuluję wejścia na Niżnie Rysy, sam je zdobyłem w tym roku i też było pusto.
Będę musiał przejrzeć Waszego bloga w wolnym czasie dokładniej :)
Witaj,
Usuńbyć może w obecnej chwili nie znajdziesz dla siebie wiele interesującego na naszym blogu, natomiast zapewniam, że w najbliższym czasie będą się pojawiać inne "ciekawe" wycieczki:-)
Serdecznie więc zapraszamy!