piątek, 2 listopada 2018

Opowieści z Tatr Bielskich I: Niżni Hawrań, Dolina między Ścieny.

Trasa: Droga Wolności - Jelenia Kopka - Niżnia Hawrania Przełęcz - Niżni Hawrań - Czarny Wierch - Bielska Ścieżka nad Reglami - Małe Siodło - Mały Wierch - Małe Wrótka - Mała Kopka - Niżnia Międzyścienna Turnia - Międzyścienna Przełęcz - Dolina Międzyścienna - Zadnia Murańska Przełęcz - Skrajna Murańska Przełęcz - Dolina Międzyścienna - Międzyścienna Przełęcz - Nowy Kanion - Droga Wolności


Od dawna już chciałem zmienić swoją prywatną białą plamę na mapie na odrobinę wiedzy o tej części Tatr. Niezbyt łatwo namówić kogoś na wycieczkę w tamte strony (zwłaszcza gdy się ma w planie wędrowanie nieopodal takich szczytów jak Hawrań Czy Murań, a przy okazji ich pominięcie).
Wyszło, że wybieram się sam. 
Najgorzej było się przemóc. Na pewno pomogły wypady w lesiste ostępy poniżej Giewontu. Tam zapoznałem się na czym polega wędrowanie "przed siebie" w granicy lasu i kosodrzewiny. W Tatrach Bielskich różnica jest jednak taka, że nie ma w pobliżu znakowanego szlaku, do którego można w razie czego szybko wrócić.
Jest pewna nerwówka, ale już na początku jeden szczegół mi się podoba - jest długi weekend majowy, a zatrzymuję się na pustym parkingu, jak się okaże, podczas mojego odjazdu też będzie pusty.
Czekam spokojnie na przejazd pojedynczych aut goniących ku słowackim olbrzymom i lecę do leśnej dróżki.
Z miejsca zwózki drewna jest parę rozjeżdżonych traktów w górę. Wybieram najbardziej narzucający się z nich prowadzący na grzbiet Czarnego Wierchu - pierwszy cel wycieczki.
Ślady traktorów szybko się urywają, stok jest w miarę stromy. Nie pamiętam dokładnie jak, ale przebijając się w górę bez ścieżki po kilku minutach znalazłem całkiem dobrze zachowaną.
Wyprowadziła mnie na wschodnie zbocza. Lubię takie klimaty - poranne słońce, bezruch powietrza, cichy świergot ptaków, w okolicy jakieś nieznane skały i dolina - lepiej się nie da:-)
Systematycznie rośnie wysokość, trawersuję ścieżką stok. Widzę podobny szlaczek na mapie, wydaje się, że to nim właśnie wędruję. Jednak często powalone drzewa oraz mnogość zwierzęcych perci sprawiła, że gdzieś tą ścieżkę zgubiłem i jestem już nieco dalej, Czarny Wierch minąłem niechcący od lewej, a coraz bardziej przybliża się mój dzisiejszy najwyższy cel - Niżni Hawrań.
Stwierdziłem, że na Czarny Wierch pójdę w drodze powrotnej, w planie mam trochę dzisiaj pokrążyć więc jest mi nawet po drodze. Wyłażę na grzbiet gdzieś ponad Czarnym Siodłem i idę dalej. Teren miejscami uciążliwy, ale nie przesadnie.
Wydostaję się w końcu na Jelenią Kopkę - wysokość zegarek wskazuje co do metra zgodnie z mapą. Kopka jest zalesiona poza jednym prześwitem - akurat w stronę Niżniego Hawrania i Hawranich Kopiniaków. Widać pełno kosodrzewiny, ale ta mnie nie martwi, zdążyłem już przywyknąć, to też dobry trening:-)
Jeszcze przed kosówką zagęszczenie rośnie. Coś tam się da poomijać, trochę się trzeba poprzedzierać. Dobre krzaki, żeby wycisnąć nieco potu, a po chwili już kosodrzewina.
Na tą mam niezawodny sprzęt - niezbędnik krzakowego turysty.
Blisko grzbietu udaje się czasem znaleźć prześwity, są też widoki na Dolinę Hawranią. Dość szybko dochodzę do pierwszych ścianek, które trzeba omijać. 
Kosówka ustępuje tutaj miejsca trawie i skałkom i można trochę bez większego wysiłku przedreptać.
Mały trawers, jeszcze chwila wdrapywania po skałkach na grań i jestem na Niżniej Hawraniej Ławce. Dobre miejsce na przerwę, siadam więc na jakąś kanapkę.
Pierwsze co uderza w oczy to wielki ciąg ścian Kominów Ździarskich, zaraz po nich przestrzeń pod nogami w kierunku dna Doliny Hawraniej. Piękna panorama.
W oddali postrzępiony początek grani Nowego Wierchu. 
A na przeciwko pełne skalnych nyż i okapów, pionowe ścianiska. Poniżej nich teren również nie wygląda na łatwo dostępny. Aż trudno uwierzyć, że na tym rozległym skalnym murze tak mało się dzieje pod względem taternickiej działalności.
Druga strona to kosodrzewinowe i leśne gaje porastające pobliski żleb, dno doliny i Starą Jaworzynkę. Wyróżnia się tutaj dość obszerna Stara Polana.
Włażę na pobliski wierzchołek Skrajnego Hawraniego Kopiniaka. W przewodniku są informacje o jego wyjątkowej ekspozycji. Jest to w prawdzie wejście dość eksponowane, ale jest też krótkie, przez co nie robi zbyt wielkiego wrażenia. Zabieram się do kolejnego trawersu, ścianki wyższego z kopiniaków. 
Tak samo od lewej, przez kosodrzewinę i na grań. Obchodzę Wyżnią Hawranią Ławkę i Zadni Hawrani Kopiniak i spoglądam w stronę Niżniego Hawrania
Jest tam w górze jakaś ścianka z rynienką, ale wygląda na dość stromą i zatrawioną, do tego zawisa nieopodal urwiska. W takie tereny się nie pcham. Więc kolejne obchodzenie ścianek od lewej.
W bocznej grzędzie narzuca się pewne siodełko i łagodna grańka powyżej. Tamtędy na pewno znajdzie się dogodne przejście. 
Nie był to trawers super wygodny, po drodze dwa razy na kosówkową grzędę i dwa razy do usypistego żlebu, ale w końcu docieram na Niżnią Hawrania Przełęcz.
Nad siodełkiem piętrzy się turniczka pionowym, nawet przewieszonym uskokiem. Da się zapewne nie najłatwiej, ale jeszcze w turystycznym zasięgu wejść nad uskok od prawej strony i tak też próbuję.
Ścianka to stroma, ale dość dobrze urzeźbiona i niska. Kilka chwil i po problemie. W górę. Rozsiadam się na wierzchołkowej kępie trawy i rozglądam wokoło.
Widok się za bardzo nie zmienił w stosunku do poprzednich wierzchołków. W górze Hawrań, który nie zaszczycił miejsca w dzisiejszym planie.
Po prawej najbardziej imponująca ściana Nowego Kopiniaka, który teraz, po ostatniej norweskiej wycieczce strasznie mi przypomina Kaszalota:-)
A w dole po prawej tajemnicza Stara Polana. Przyglądając się tak okolicy zauważyłem dwie osoby podchodzące właśnie ze Starej Polany na grań Hawrania. Raczej bezpodstawnie, ale zacząłem się obawiać, że to mogą nie być turyści.
Szybko obrałem inną drogę zejściową jedną z mijanych przy wejściu rynienek. I to była najtrudniejsza część całej dzisiejszej wycieczki. Pokonywana w dół rynienka wymagała uwagi, a nieocenioną pomoc przyniósł rosnący w niej krzak kosówki. Kosówka to dobry przyjaciel!
Dla dwóch wędrowców byłem z miejsca zejściowego niewidoczny i mogłem spokojnie wziąć się za drogę powrotną. Ładny jest Niżni Hawrań i jego grzędy, należałoby poświęcić mu nieco więcej czasu. Jednak dzisiaj chciałem też popatrzeć na lokalne ściany z dna Doliny Hawraniej więc pora wracać nieco niżej.
W linii lasu powracają niedźwiedzie myśli. Mam wrażenie, że wędrówka powyżej jest łatwiejsza. Łatwiej z orientacją, łatwiej się poruszać, pomijając ewentualne blokady techniczne w postaci ścian, no i jest jakoś lżej psychicznie. Docieram na ominięte wcześniej Czarne Siodło i Czarny Wierch. Jest tu węzeł leśnych szlaków utrzymywanych przez służby parkowe w użytkowym stanie.
Wracam ze szczytu na siodło i kieruję się ścieżką do Doliny Hawraniej. Z daleka rzuca się w oczy ciekawy tunel skalny w masywie Nowej Baszty - punkt przełomowy w wyborze kolejnej wycieczki.
Bardzo ciekawie wygląda dno doliny - suche koryto potoku w otoczeniu ładnego lasu już powyżej Hawraniego Kanionu.
Ścieżka wiodąca wgłąb doliny szybko wyprowadza na Niżnią Hawranią Polanę. Roślinność o tej porze roku jest bardzo przystępna. Ruszyłem dalej, nie doszedłem do końca polany i usłyszałem gdzieś przed sobą huk przewracającego się drzewa. Przed oczami od razu mignął mi film dokumentalny, w którym niedźwiedź przewracał obumarłe drzewo, żeby dobrać się do jego wnętrza.

Na zawróceniem się w kierunku wylotu doliny długo nie myślałem. Na spokojnie tylko zerknąłem na mapę i zdecydowałem, że poszukam wyrysowanej na mapie ścieżki schodząc około 100 metrów w dół jedną z grzęd Nowej Baszty.
Jeszcze spojrzenie w tył na ścienne otoczenie doliny. Trochę szkoda, że zawracam, ale obawa bierze górę.
Nabieram przekonania, że schodzenie z leśnych ścieżek w Tatrach Bielskich często wiąże się z przedzieraniem przez różnego rodzaju roślinne przeszkody. Nie inaczej było i teraz.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz oblałem się potem schodząc w dół.
Cieszy duża dokładność wrysowanej ścieżki na mapie - tuż poniżej 1250m wychodzę na Bielską Ścieżkę nad Reglami.
Jest to w większości dobrze zachowany szlak. Choć nie wygląda na zadeptywany butami. Większość napotykanych śladów należy do parzystokopytnych.
Po paru minutach ścieżka przecina dno większego ze żlebów opadających z Nowej Baszty. Jest tu ładna roślinność, choć dopiero wszystko budzi się do prawdziwego życia. Rosną też jawory.

Ścieżka po chwili wynurza się z gęstego lasu. Mam tutaj do odwiedzenia dwa pomniejsze pagórki oraz dwa siodełka. Pojawiła się też boczna ścieżka doprowadzająca z dołu do Bielskiej Ścieżki nad Reglami. Przechodzę nią przez Małe Siodło na Mały Wierch.
Poszukiwania wierzchołka nie są łatwe, gęsta smreczyna i ani widoku.
Wracam tą samą drogą na swoją ścieżkę - przez chwilę miałem szatański plan przecięcia na skróty pobliskiego małego żlebu, ale chyba bym tego żałował:-)
Inaczej za to przedstawia się sytuacja z Małej Kopki. "Szczyt" to prawie niezauważalny, wciśnięty pomiędzy wielkie grzbiety i ciasne doliny. Ma jednak widok na nową dzisiejszego dnia perspektywę: na pierwszym planie Międzyścienne Turnie, na dalszym Murań.
Wracam ponownie na ścieżkę i już po chwili sprowadza mnie na dno Nowej Doliny. Jest to w tym miejscu wąski jar pełen połamanych drzew, istne zwalisko. Tędy bym nie chciał maszerować. W spojrzeniu w kierunku wylotu dolina jeszcze bardziej się zwęża. To tam, gdzieś niedaleko jest dość szczególny jak na Tatry Nowy Kanion.

Przechodzę na drugą stronę strumienia (mostku brak) i na drugim brzegu od razu schodzę ze ścieżki w górę na wierzchołek niższej z widzianych przed momentem Międzyściennych Turni.
Można stąd podziwiać długi ciąg drugiej strony ścian Kominów Ździarskich.  
Pięknie też się przedstawia druga Międzyścienna Turnia. Wygląda też na bardziej niedostępną. Nie będę tym razem próbował. Za turnią Zakrywa, Murań i otoczenie Doliny Międzyściennej.
Robię na turni przerwę na drugie śniadanie, są tu ładne sosenki, ciepło i przyjemnie. Widać po śladach, że nie tylko mi się chciało tu zostać na dłużej - pełno jelenich bobków świadczy, że i im ta urwista skałka z jakichś powodów odpowiada.
Złażę w tą samą stronę, z której przyszedłem. W inną zejść się nie da. Na rozległą Międzyścienną Przełęcz i z niej rozjeżdżoną drogą do doliny.
A ta swoim urokiem mnie urzekła! Piękna, zielona wielka polana otoczona z wszech stron lasem, a on poprzetykany większymi czy mniejszymi skałami.
Nigdzie się nie chciałem spieszyć, była to piękna i wygodna polana do zrobienia zdjęć z samowyzwalacza.
Najmniej okazała w okolicy zdaje się być Kiczora, choć i tak nie jest tylko wielkim zalesionym kopcem - ma trochę skał i to niemałych.

Chcąc wykorzystać jeszcze trochę dnia muszę zabierać się do dalszej wędrówki. Tym razem szukam jakiejś drogi w kierunku grani Małego Murania. Wobec tego mam dzisiaj największe oczekiwania.
Ścieżkę znalazłem i szybko na grań wlazłem. Najpierw idę jeszcze popatrzeć z bliska na uskok Murania.
Wygląda trochę jak dziób wielkiego okrętu.

Nie tracąc dużo czasu wracam na przełęcz i schodzę w dół granią w kierunku Małego Murania. Omijam pierwszą w grani, zbyt trudną dla mnie Murańską Turnią i wyłażę na też opadające stromym uskokiem Murańskie Kopki.
Tutaj coś więcej widać. Murań ze swą wielką nyżą, w oddali ściana Niżnich Kominów.
A na drugą stronę ciekawa perspektywa na Dolinę Jaworową.
Widać też niektóre wielkie, tatrzańskie szczyty. Mnie dzisiaj jednak najbardziej interesuje mały tatrzański szczyt. Przechodzę na drugą kopkę. Krzaki są tu tak gęste, różnej wielkości, że ciężko dostrzec nawet grunt pod nogami, który może się również niespodziewanie skończyć. Zwłaszcza, że nie widać dokładnie którędy iść, żeby było łatwo. W pewnym momencie, z braku lepszego pomysłu, zsuwam się w dół kilka metrów pomiędzy omszałą skałą, a świerkiem.
I jest Mały Murań. Nie wiedziałem, że ma tak dużą ścianę. Żeby było przyjemniej, gdzieś ze ściany słychać piski orlika, może orła, nie znam się.
Schodzę na przełęcz i staję tuż przy koniu skalnym Małego Murania. Rzeczywiście bardzo wąska grań! Nie wydaje się być tak trudna, jak czytam w przewodniku, ale jest za to przepaścista i z dużą ekspozycją na obydwie strony. Próbuję, po kilku metrach stop i wracam. Nie dzisiaj. Za dużo już wrażeń.
Ale samo zobaczenie tej ostrej grani też cieszy:-) Wracam więc na dół z przełęczy. A i to nie jest proste, kilkanaście metrów początkowego lasu jest bardzo strome.
Później już była łatwa wędrówka pod pionowym urwiskiem Małego Murania. Stopniowo w dół. Mina pewnego siebie wędrowca miała się wkrótce zmienić.
Po drodze w wydeptanej skalnej nyży pełno śladów niedźwiedzich łap i sierści.
Zmiana nastroju na mniej pewny:-) Zatrzymałem się na chwilę namysłu, spojrzałem na mapę i schodzę na krechę w dół doliny chrząkając, kaszląc itp, cokolwiek, byle mnie tylko każde zwierzę dobrze słyszało.
Schodzę bez większego zwlekania, z daleka widzę już przeciwstok i dno doliny, parę ładnych jaworów. Nagrywałem jakiś film gdy zaczęły trząść się krzaki. Kilkanaście metrów przede mną przebiegł jeleń. Zaraz za nim drugi.
Dopiero przy strumieniu na dnie doliny wrócił komfort psychiczny:-) I jednocześnie postanowienie, że dzisiaj to już po prostu wracam do domu. Nie idę jednak do wyjścia z doliny, tylko ponownie na Międzyścienną Przełęcz, mam w planie jeszcze choć troche zobaczyć Nowy Kanion.
Spotkany po drodze osobnik nie wykazywał agresji. Wyłażę na przełęcz i z niej stokami idę w kierunku wylotu Nowej Doliny. Z przecinki w las i tam słychać już huczącą wodę.
Jest kanion. Jestem gdzieś koło dolnej jego części, ale raczej ciężko zejść tędy do dna doliny. Głębokie koryto otaczają strome ściany.
Schodzę więc jeszcze niżej aż teren złagodnieje. Tam da się już łatwo przejść przez potok i dnem już wracam w górę - nie wiele, raptem kilka minut przechodzenia po zmoczonych głazach i powalonych, gnijących drzewach. I jest!
Wysoka szczelina, o której czytałem w przewodniku. Podobno jest to cieśniawa wąska czasem nawet na 1 metr, i n długości kilkudziesięciu metrów zamknięta od góry. Przejście jej nie jest łatwe przez liczne progi.
Ciekawe miejsce. Robię pamiątkowe zdjęcie i teraz już idę do Podspadów i mojego parkingu.
Na nim, jak wspominałem, dość luźno:-) Pora wracać do domu i snuć kolejne plany.
A myślami zostaję w Międzyściennej Dolinie.

2 komentarze:

  1. Pięknie napisane, w długi majowy weekend byłem w Bielskich z kolegą. Przechodziliśmy przez Stara Polanę czy to nas widziałeś może? Krzysiek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, widziałem 2 dość oddalone od siebie osoby podchodzące ze Starej Polany w okolice Niżniej Hawraniej Przełęczy.

      Usuń